środa, 8 lipca 2015

Rozdział XXI - Było miło cię poznać Ross

                   - Przywróciłeś Faldia Tarkisa do życia? - Krzyknęła oburzona Blue kiedy tylko znalazła się sam na sam z Lembertem.
                   - Tak. - Powiedział wielce zadowolony ze swoich czynów. Czuł się teraz jako ktoś niesamowicie potężny, gdyż właśnie złamał wszystkie prawa natury. Mógł śmiać się jej w twarz.
                   - Wierz,  że taka magia zawsze ma swoją cenę! - Pogroziła mu palcem.
                   - Spokojnie. Nie ja ją zapłaciłem. - Uśmiechnął się nonszalancko.
                   - Ale jestem pewna, że to do ciebie i tak wróci.
                   - Nie powinnaś mnie moralizować. Zwłaszcza po tym co zrobiłaś w Omnes.
                   - Ale nikogo nie przywróciłam do życia. To jest zakazane!
                   Ich kłótnia trwała jeszcze długo. Blue nie mogła się pogodzić z czymś takim, a Lembert wyglądał jakby wcale się nie przejął. Zrobił coś, czego obawiałoby się wiele czarownic. To było pewne, że przez jego specjalne podejście do życia między innymi został wybrany. Najważniejsze było w tej chwili to, że Ross zaczął tolerować obecność Lemberta.
                   - Chętnie bym się z tobą jeszcze pokłócił - powiedział Lembert - ale jestem umówiony z młodszym bratem.
                   - Jeszcze z tobą nie skończyłam!
                   - No to skończ sobie ze starszym! -Pomachał jej ręką i teleportował się z pomieszczenia. Zdążył jeszcze zobaczyć jak twarz Blue poczerwieniała ze złości.
                   Teleportował się prosto do sypialni Rossa. Chłopak nawet nie zauważył, ze ma gościa. Wyglądał jakby był pogrążony we własnych myślach. Siedział przy mahoniowym, okrągłym stoliku i patrzył przez otwarte drzwi balkonowe prosto przed siebie. Lembert mógł się tylko domyślać, że ten stan był spowodowany powrotem Faldia Tarkisa do żywych. Za pewne zdążył się pogodzić z jego odejściem, a tutaj sobie nagle wrócił. Ot żart od losu.
                   Lembert zajął miejsce przy stoliku tuż obok niego. Podsunął się i wyłożył ręce na blat. Ross spojrzał na niego powracając do rzeczywistości.
                   - Koronacja już niedługo. Zacznijmy przygotowania.
                   Koronacja miała odbyć się za dwa tygodnie. Tak zarządził ledwo żywy król, któremu ostatnio znowu się pogorszyło. W całej stolicy trwały przygotowania do tej uroczystości. Yavar Smirdrat pędził czym prędzej by przeszkodzić uroczystości, jednak był tak daleko, że niemożliwym było dotarcie na czas. Do tego Lembert co chwila podkładał mu kłody pod nogi, aby wydłużyć podróż.
                   Faldio pozostał w zamku.  Ross wydał rozkaz, aby dostał własną sypialnię i poprosił Cedilię aby mu towarzyszyła, żeby nigdy nie siedział sam.  Miał za sobą okropne przeżycia związane z powrotem, które wracały do niego każdej nocy pod postacią sennych koszmarów. Blondyn spędził dużo czasu na rozmowie z przyjacielem, bo wiedział z własnego doświadczenia, ze potrzeba dużo czasu aby przyzwyczaić się do życia z magicznym kryształem w sobie. Jego ciało nie było takie same jak wcześniej. Czasami drętwiało, jak w coś uderzył to nic nie czuł i mógł nie oddychać przez bardzo długo. Nie pojął jeszcze w pełni tej mocy i lepiej dla niego by było jakby nigdy nie udało mu się jej w pełni pojąć- tak powiedział na początku do Faldia Lembert.

 ~*~

                   Kaedne nie była ostatnio zadowolona. Dużo ludzi przybyło do pałacu. Za dużo. I ci wszyscy ludzie odciągali ją od ukochanego Menerosa. Tego nie mogła im wybaczyć. Knuła plan jak ich zniszczyć, choć nie zdawała sobie sprawy, że to jest nierealne. Miała w swoim oparciu jego matkę, już niedługo byłą królową. Myślała, że we dwie naprawdę mogą dużo zdziałać.
                   Z rana, dnia koronacji przyszła do niej wiadomość gołębiem pocztowym. Kiedy przeczytała list była zachwycona. Swoim zaufanym ludziom kazała się zająć przygotowaniami do jej prezentu dla ukochanego. Wiedziała, że to będzie coś wielkiego. Coś niesamowitego i niepowtarzalnego. W końcu wyleczy zatrute serce Menerosa i przywróci go z powrotem.
                   Pilnie czekała do późnego popołudnia nie mogąc się doczekać kiedy w końcu będzie mogła pokazać prezent. W tym czasie przystąpiła do przygotowań by wyglądać najbardziej zjawiskowo w pałacu. Urodą nie mógł nikt jej dorównać. Pyszniła się swoim odbiciem w lustrze. Zachwycała złotą suknia i nałożyła nią mimo iż było okropnie gorąco.
                   Na uroczystości pojawili się wszyscy którzy cokolwiek znaczyli na królewskim dworze oprócz jej ojca. To nie tak, ze za nim panicznie tęskniła, ale po prostu miała ochotę go zobaczyć, aby ją pochwalił i mógł czerpać z niej dumę. To dałoby jej satysfakcję.
                   Jednak teraz była skupiona tylko na Menerosie klęczącym przed swoim ojcem. Obserwowała z wielką radością i ekscytacją jak król zdejmuje złotą koronę ze swej głowy i przekazuje ją swojemu drugiemu synowi i jednocześnie na pewno jej przyszłemu mężowi. Oczy Kaende świeciły jak złote monety.
                   Ross wstał i przyjął do rąk złote berło. Powoli odwrócił się do wszystkich zebranych w sali tronowej i uśmiechnął się, na co wszyscy złożyli pokłon nowemu królowi. Zrobiła to też Kaende wciąż obserwując ukochanego już jako króla. Patrzył prosto przed siebie na sam koniec sali i gdy . dyskretnie odwróciła głowę od razu wiedziała, że ten cudowny uśmiech przeznaczony był dla tego niebieskowłosego babska i rudowłosego wieśniaka. Prychnęła cicho i pomyślała, że jeszcze to sobie wynagrodzi później.
                   Potem wszyscy przeszli do sali balowej by rozpocząć najlepszy bal jaki do tej pory odbył się w pałacu. Podano wykwintne jedzenie, panowie rozpoczęli pierwsze tańce, a nowy król stał i wszystko obserwował.
                   Lembert pojawił się tuż obok niego. Zrobił to w taki sposób, że nikt z obecnych nie zauważył, że używa magii. W końcu studiował tą umiejętność przez całe życie.
                   - Dostałeś najlepsze życzenia od króla North, choć moim zdaniem nie były do końca szczere. Ale od Króla South jak najbardziej i jeszcze kazał ci dać to - wręczył mu niewielki portret brązowowłosej kobiety.
                   Ross uniósł brew.
                   - Kto to?
                   - Jego córka. Do wzięcia. Oczywiście on uważa że połączenie dwóch państw byłoby czymś niesamowitym i nowoczesnym co by zapoczątkowało coś... Właściwie nie wiem co... - zastanowił się chwilę.
                   - Nie interesuje mnie na tą chwile żaden ślub. - Powiedział beznamiętnym głosem. Wyglądał jakby nudziło go ten bal. Właściwie to wolał spędzić ten czas w samotności, jednak jako król teraz nie mógł sobie na to pozwolić.
                   - Chyba chciałeś powiedzieć, że nie interesuje cie żadne małżeństwo z kobietą, która nie ma białych włosów. - Poprawił go uśmiechając się.
                   Ross spojrzał na niego wilkiem.
                   - To nie jest dobry czas, aby z tego żartować.
                   - A propos naszej kochanej Nix. Właśnie przed chwilą byłem w East i od króla East też masz życzenia, ale to nie ważne - machnął ręką. - Zdarzyło się coś ciekawego. Zatrzymał mnie na chwilę, bo wiesz co? Miał w swoich rękach Nix! Pytał się kiedy dostarczyć tą dziewczynę. Przez tą moją głupią umiejętność wszystko jest na mojej głowie. - Westchnął ciężko.
                   - Co? Mają Rosalyn?
                   - Nie... - Zaśmiał się. - Mieli jej podróbkę. Do tego sprawdziłem kto jest, bo w sumie było to bardzo ciekawe. I nie zgadniesz! To siostrzyczka twojej dziewczyny!
                   - Menerosie... - wtrąciła matka blondyna. Stała obok jakiegoś mężczyzny. Uśmiechała się łagodnie do syna i dała sygnał Lembertowi, aby sobie już poszedł. Właśnie goście zaczęli składać swoje życzenia.
                   Lembert ukłonił się i z nonszalanckim uśmiechem opuścił towarzystwo. Rozglądał się po sali, by móc w jakiś sposób się zabawić i wtedy zobaczył Blue. Nie mógł przegapić okazji by jej nie podokuczać, bo cóż innego miał teraz do roboty? Teraz kiedy miał na chwile wolne i nie musiał teleportować się z państwa do państwa postanowił porobić coś co lubił.
                   Ross uśmiechał się sztucznie i dziękował za wszystkie miłe słowa, chociaż wiedział, że żadne z nich nie było szczerze powiedziane. Nie był kimś z kogo powinni zrobić króla. Każdy uważał że był nieodpowiedzialny - no oprócz jego brata Yannefera. Stał za nim murem. Jednak dzisiaj nie mógł się pojawić na koronacji, gdyż dostał zakaz od Blue. Symuluje swoją chorobę i siedzi w pokoju czytając za pewne jakieś nudne książki.
                   Wytrwale czekał, aż wszyscy skończą mu gratulować i życzyć aby mądrze rządził. Kiedy nadarzyła się okazja czmychnął i odnalazł Faldia stojącego pod ścianą z miną, która mówiła, że nie wie co tutaj robi.
                   - W porządku? - zapytał go Ross.
                   Faldio spojrzał na niego unosząc brwi.
                   - Wróciłem z martwych. Wiesz, mogło być gorzej. - Podrapał się po rudych włosach i zaśmiał się głupio.
                   Ross pokiwał głową.
                   - Wiesz... Nie rozmawialiśmy o Mel... - zaczął nagle Faldio. Wbił wzrok w swoje buty, jakby bał się spojrzeć na Rossa, że zobaczy spojrzenie, które obrzuci go poczuciem winy. Wcześniej nie miał ochoty na ten temat rozmawiać. Przeżył wielki szok i zdał sobie sprawę, że żyje tylko dlatego, bo Lembert nie mógł dogadać się z Rossem. - No... czy bardzo płakała?
                   - Non stop. Nie mogła się pogodzić. Ale nie tylko ona. Moim zdaniem zasługuje na to, by wiedzieć. Jak chcesz to powiem Lembertowi by cię do niej...
                   - Nie. - Pokręcił głową Faldio. - Nie mogę. Nie będę mógł na nią spojrzeć. - Podniósł głowę nawiązując kontakt wzrokowy z przyjacielem. - Tam cały czas ją unikałem. Jak ją spotkam to co jej powiem? Nie chciałem cie widzieć? Po tym jak sobie umarłem, a ona wyznała mi miłość? - Zamilkł na chwilę i spojrzał przed siebie. - Zabije mnie za to.
                   Oboje zaśmiali się. Pożartowali jeszcze przez krótki moment z rzeczy, których raczej żartować się nie powinno. W tamtej chwili Ross pomyślał, że to iż tutaj stoi właśnie z Faldiem wydaje się niczym jak zwykły sen. Nie liczył na to, że kiedykolwiek go jeszcze spotka, a  teraz on znajdował się tuż obok niego i mówił o jakiś nieprzyzwoitych rzeczach. Jakby zapomniał, że rozmawiał z osobą, która ma koronę na głowie.
                   - Właściwie to kiedy masz zamiar sprowadzić tu Rosalyn? - zapytał zmieniając na poważniejszy temat.
                   - Kiedy bariera będzie jeszcze słabsza. Nie ma sensu jej sprowadzać jej wcześniej. Na razie mam większy kłopot na głowie. Muszę odwiedzić z Lembertem pozostałych władców i poprosić ich o wojska oraz o współpracę z lokalnymi wiedźmami.
                   - Po co?
                   - Przezorny zawsze ubezpieczony. - Uśmiechnął się Ross. - Właściwie to nie mamy za bardzo pojęcia jakimi mocami dysponuje ten cały Feniks, więc aby zapewnić ludziom ochronę potrzebują pomocy czarownic. Mimo wszystko, choć szczerze nienawidzę Lemberta - w tym momencie odszukał go wzrokiem. Tak jak czarnowłosy sobie postanowił, tak też zrobił. Wkurzył porządnie Blue, która poczerwieniała ze złości. - ale cieszę się, ze będzie ze mną. Potrafi przekonywać do wielu rzeczy.
                   - I zabijać. I przywracać do życia... Właściwie to jakie ma jeszcze umiejętności?
                   - Potrafi też wkurzać... - Znowu zaśmiali się oboje. Ross zauważył zbliżającą się w ich stronę ucieszoną Kaende. - A pro po wkurzania... - zrobił kwaśną minę, a potem głęboko odetchnął i przybrał maskę obojętności.
                   - Menersie, mój ukochany. Mam dla ciebie prezent! - powiedziała głośno. - Wszystkich, proszę bardzo! Zapraszam na balkon widokowy!
                   Na sali zrobiło się chwilowe zamieszanie. Przeszli do pomieszczenia obok, gdzie był wcześniej wspomniany balkon. Oczywiście wszyscy nie mogli się tam zmieścić. Z balkonu obserwować można było główny plac tuż przed pałacem. Człowiek mógł wyjść, oprzeć się o marmurową balustradę i cieszyć oko pięknym ogrodem. Ross wziął ze sobą Faldia, aby on również mógł zobaczyć ten wspaniały prezent - jak to nazwała Kaende. Wszyscy ustąpili mu miejsca, gdyby nie on rudowłosy nigdy by nie dotarł do drzwi. Po drodze zaczepił się ich jeszcze Lember. Był chyba najbardziej podekscytowany. Szepnął tylko do ich uszu.
                   - Ciekawe jaki gorący prezent przygotowała ci ta zimna suka.
                   - Blue miała ciebie dosyć? - zaśmiał się Ross.
                   -Woli spędzać czas z twoim bratem niż ze mną. - Wzruszył ramionami.
                   Stanęli przy upragnionej barierce. Tuż za Rossem stała Kaende. Nie mogła się doczekać reakcji ukochanego na jej podarunek.  Podskakiwała w miejscu z radości i jako jedyna tak zareagowała. Goście byli zmieszani. Szeptali między sobą, że co to ma znaczyć.
                   Faldio pobladł, a na twarzy Lemberta pojawił się głupi i niestosowny uśmiech. Ukrył swój szok i niedowierzanie dzięki temu, że wcześniej udało mu się zażartować z gorącem. Dosłownie miało być gorąco. Gdyby Ross tego nie odkrył to pewnie ukręcił by kark tej głupiej blondynce.
                   Ross złapał dłońmi barierkę i zcisnął ją z całej siły, by przypadkiem nikogo nie uderzyć. Skruszył obręcz nawet nie zwracając na to uwagi. Krew w nim pulsowała ze złości, a oczy zrobiły się szkarłatne. Spojrzał gniewnie na Kaende i krzyknął:
                   - Co to, do cholery, ma znaczyć?!
                   Krzyk uciszył gości i stłumił radość Kaende. Młoda kobieta jednak nie mogła pojąc dlaczego jej ukochany jest na nią taki zły. Przecież nie zrobiła nic złego.
                   Ross odmierzył odległość między balkonem, a ziemią. Tak mniej więcj to było dwa i pół piętra. Stanął na barierce zwracając na siebie wszystkich uwagę. Także ludzi stojących na ziemi. Wszyscy zaczęli krzyczeć i próbowali go powstrzymać od popełnienia samobójstwa - bo tak właśnie myśleli, że to chce zrobić ich nowy król. Ale to nie o to chodziło.
                   On chciał ją stamtąd zabrać. Uratować.
                   Na podejście zbudowanym za pewne dzisiaj rano, stała białowłosa dziewczyna przywiązana liną do drewnianego słupa. Obok niej stali dwaj łowcy, wyglądali na zmieszanych i niepewnych, jakby się czegoś obawiali.
                   - Podpalcie ją! Wtedy czary prysną! - zawołała blondynka.
                   Białowłosa spojrzała w górę. Jej nieobecny wzrok śledził rozgniewane oczy Rossa. Obserwowała go uważnie jak w złości zeskoczył z balkonu. Wylądował na ziemi, która pod jego stopami się skruszyła. Zniszczył jak gdyby nigdy nic brukową kostkę i wstał wyprostowany. Szedł pewnym siebie krokiem, a straże ustępowali mu miejsca. Ludzie znowu mówili, ale tym razem nie szeptem. Pytali się jak możliwe było to, co właśnie zrobił Ross. Byli przerażeni. Niektórzy uciekli, inni zostali by zobaczyć co będzie dalej.
                   A Kaende krzyczała do dwóch łowców. Kazała im zabić dziewczynę, oni jednak odsunęli się od czarownicy. Ross wszedł na podest, a wtedy lina, którą związana była Rosalyn opadła na ziemię. Odepchnęła się dłońmi od drewnianego pala i objęła ukochanego, który ją w tamtym momencie przytulił. Położyła dłonie na jego ramionach i podskoczyła na palcach by mogła złożyć pocałunek na jego ustach.
                   - Zabijcie ją! - Krzyknęła Kaende mając już łzy w oczach. Zwróciła się do swojego rycerza. - Ceasar, zabij...
                   Rosalyn przedłużyła pocałunek jeszcze przez chwilę, a potem się od niego odsunęła. Zdezorientowany Ross spojrzał na nią pytająco. Niestety nie zdążył zareagować, kiedy wokół jej dłoni pojawiła się wiązka światła, która wsiąkła w nią i wtedy uderzyła go z całej siły w twarz.
                   - A to za to, że mnie zostawiłeś!
                   Zabolało. Pozostawiła czerwony ślad na jego policzku. Dotknął opuszkami palców by zbadać zaczerwienienie. Jednak mimo wszystko uśmiechnął się, a jego oczy przybrały znowu brązową barwę.
                   Lembert zaśmiał się głośno.
                   - Ma dziewczyna cios. - Powiedział do Faldia, a potem spojrzał na płaczącą Kaende, która uciekała właśnie z balkonu razem z gośćmi. Lembert westchnął ciężko. - Wybacz rudowłosy towarzyszu. Muszę cię na chwilę opuścić i usunąć tym ludziom pamięć.
                   - Co tutaj robisz? - zapytał Ross powoli podchodząc do ukochanej.
                   - O nie! Nie zbliżaj się teraz do mnie! Jestem na ciebie okropnie zła! Jak mogłeś mnie zostawić?!
                   - Porozmawiamy o tym później. Najpierw... - spojrzał na łowców niewolników. Zmierzył ich wzrokiem i zawołał straż.
                   - Nie! - Zawołała Rosalyn. - Dla mnie zdradzili twoją złotowłosą narzeczoną! Uratowali mnie! Ale najpierw porwali... Ale potem uratowali. I zaprowadzili do ciebie. Lepiej im podziękuj, a nie ich zamykaj!
                   Ross spojrzał na nich.
                   - Kto by się spodziewał drogi bracie... - szepnęła Gertruda- że staniemy na przeciw króla West.
                   - W porządku. - Ross podrapał się z tyłu głowy uważając by korona nie spadła mu z głowy. - Wynagrodzę was za to. Ale to omówimy później. Mam bal do zakończenia i kogoś do ukarania. - Spojrzał na Rosalyn i uśmiechnął się.

~*~

                   Lembert złapał wszystkich gości i usunął im pamięć z incydentu z Rosalyn. Ross i tak zakończył bal, który nawet na dobre się nie rozpoczął. Kazał przyjąć łowców do pałacu, mieli na niego poczekać. Teraz najważniejsza była Rosalyn. Cedilia się nią zajęła. Kazał ją umyć i ubrać w normalne ubrania. Aby wszystko wyglądało naturalnie i Kaende mogła uwierzyć, Rosalyn musiała się wcześniej ubrudzić. Łowcy zagrali tych złych przed strażą i wszystko poszło zgodnie z planem. Nawet Rosalyn sama się związała, by potem mogła rozwiązać liny swoją magią.
                   Rosalyn stała skrępowana przed blondynką.
                   - Mam się odwrócić? - zapytała z miłym uśmiechem.
                   - Dobrze by było - wyburczała cała czerwona.
                   - Nie musisz się martwić - powiedziała kiedy odwróciła się plecami. Przygotowała jej kąpiel w wielkiej wannie, w prywatnej łazience króla. Ta łazienka była większa od jej rodzinnego domu. - Wiesz, nie spodziewałam się, że znowu się spotkamy.
                   - Myślałam, że cię zabiją.
                   - Ja też. - przyznała. - Wyglądasz na smutną. Chcesz porozmawiać o Menerosie? Mówił mi w jaki sposób się rozstaliście...

                   Ross wszedł do salonu gdzie siedział jego brat, Blue, Lembert, Faldio oraz dwóch łowców: Gertruda i jej straszy brat Arian.
                   - Chciałbym usłyszeć wszystko i jeszcze gdzie zgubiliście swojego kolegę?
                   - To pewnie będzie ciekawa historia! - podekscytował się Lembert.
                   - Nie wolałbyś, najpierw porozmawiać z Kaende? - dopytał Yannefer.
                   - Już ją zawołałem. Jak zbierze w sobie odwagę to zaraz przyjdzie.
                   - Naprawdę krzyczała z balkonu, aby zabić Rosalyn? - Blue kipiała ze złości. Gdyby tam była blondynka podzieliłaby los Xerary. I to już tysiąc razy.
                   Gertruda opowiedziała jak Rosalyn ją uratowała i poprosiła o przysługę. Podczas podróży opowiedziała o swojej roli w tym świecie i to co czeka ją i innych jeśli nie podoła. Wprawdzie brzmiała jak szalony człowiek, jednak uwierzyła jej. Czuła cały czas, ze ma wielki dług wobec czarownicy - tak samo jej brat. Bardzo chcieli się odwdzięczyć, dlatego spełnili jej prośbę i zawieźli tutaj. Wiele rozmawiali na temat tej przyszłej walki i dlatego postanowili:
                   - Opowiem o tym innym łowcom. Ci co nam uwierzą, to przyprowadzimy ich tu. My też chcemy walczyć. Jesteśmy w stanie.
                   Ross skinął głową. Lembert wtrącił się do rozmowy i zaproponował, że ich namierzy. Będzie codziennie robił zwiad i sprawdzał jak sobie radzą kiedy tylko wyruszą. Bardzo się nakręcił, ale nikt oprócz niego nie mógł pojąć właściwie czemu. A to dlatego, bo uznał, że jeśli więcej ludzi będzie sobie walczyć z Feniksem to on będzie miał większe szanse na przetrwanie.
                   Przyjemne pogaduszki przerwała Kaende, która weszła do pokoju. Miała czerwone oczy od płaczu, jednak stała z dumnie uniesioną głową i patrzyła na Rossa jak na zdrajcę.
                   - Nie poddam się. - Powiedziała. - Nigdy.
                   Ross wstał.
                   - Dostaniesz areszt do powrotu twojego ojca. Potem osądzimy cię, za próbę zabójstwa.
                   - Kogo? Jakiejś czarownicy? - wysyczała. - ona jest ważniejsza od człowieka?
                   - Właściwie to tak. Wyznaczyłem straż, która ma ciebie pilnować do tego czasu. I odebrałem ci Ceasara...
                   - Że co?
                   - No proszę, proszę. - Blue założyła nogę na nogę. - Zostałeś trzy godziny temu królem i jak się już panoszysz. - zaśmiała się i spojrzała na Yannefera, który siedział obok niej.  Młodzieniec odwrócił wzrok i zarumienił się.
                   - Skoro to mamy załatwione, Faldio chodźmy do Rosalyn. Na pewno będzie chciała ciebie zobaczyć.
                   Straż zabrała Kaedne do jej komnaty i tam miała przebywać przez większość czasu. Gdziekolwiek się udawała była pod stałą kontrolą i nie miała żadnego prawa wydawania rozkazów. Tymczasem łowcy czarownic opuścili stolicę z nową misją, mając nadzieję, że się powiedzie. Lembert, Blue i Yannefer zostali sami w salonie.
                   - To co? - Lembert spojrzał na Yannefera.
                   - Zamknij się. I najlepiej stąd zniknij.
                   - Kochany przez wszystkich jak zawsze... - powiedział melancholijnie i zniknął.
                  Oczy Blue zabłysnęły kiedy tylko została sam na sam z Yanneferm. Blondyn odsunął się na drugi koniec kanapy, aby jak największy dystans ich dzielił. Na to niebieskowłosa zachichotała. Yannefer był taki uroczy w byciu nieśmiałym i niepewnym kiedy był z nią. Przysuwała się do niego powoli, a gdy była już wystarczająco blisko położyła dłoń na jego udzie, a drugą na ramieniu. Drugi książę odwrócił głowę w zupełni inną stronę.

~*~
                  
                   Ross miał ochotę powiedzieć Rosalyn, ze wygląda przepięknie. Ubrana była w morelową, zwiewną suknię, a włosy zostały upięte przez Cedilię w kok. Jednak nie miał odwagi, gdyż właśnie rzucała w niego najokropniejszymi obelgami jakie znała. Przyjmował wszystko na siebie, osłaniając Faldia.
                   - Nie mogę uwierzyć, że mi nie powiedziałeś! Ukryłeś w tajemnicy, że Faldio żyje! Mel pewnie też o tym nie wie!
                  Ross pokiwał głową. Faldio chciał powiedzieć, że nie chciał aby Mel o tym wiedziała, ale bał się w tej chwili Rosalyn.
                   - O boże, a pomyśleć, że wybrałam ciebie Ross, a nie Tenebrisa! - tupnęła nogą ze złości. - W tej chwili cię nienawidzę.
                   - Kocham cię Rosalyn... - powiedział Ross mając nadzieję, że to uratuje sytuacje.
                   - Ja też cię kocham Rosalyn. - Wtrącił się Faldio. - Jesteś najfajniejsza czarownicą jaką spotkałem. - Pokazał jej kciuk w górę.
                   Białowłosa wywróciła oczami.
                   - Też cię kocham Faldio. - Uśmiechnęła się dzisiaj po raz pierwszy. - Dlatego pozwolę ci żyć i możesz stąd odejść bez połamanych kości.
                   Ukłonił się teatralnie.
                   - Dziękuję ci moja pani.- Zażartował. Podszedł do drzwi i kiedy miał już wyjść zwrócił się do Rossa. - Było miło cię poznać Ross.
                   - Ha ha ha, bardzo śmieszne.
                   Kiedy Faldio zniknął za drzwiami między Rosem a Rosalyn nastała cisza. Myślał, że teraz dziewczyna zacznie się na nim wyżywać, jednak do tego wcale nie doszło. Na chwilę odpłynęła myślami, by móc skleić w coś sensownego, to co chciała powiedzieć i nie wypaść głupio. Schowała twarz w dłoniach i coś szeptała do siebie pod nosem. Właściwie to mieli czas. Nigdzie im się nie śpieszyło, a do jego komnaty nikt prócz Lemberta nie mógł teraz wejść.
                   - Dobra! - zawołała nagle. - Jestem na ciebie zła! Jestem na ciebie bardzo wściekła, ale jeszcze bardziej niż jestem na ciebie wściekła mam ochotę cię przytulić. I chcę byś mnie pocałował!
                   Ross zrobił oczy wielkie jak pięć złotych. Jeśli to miała być jego pokuta za zostawienie jej, to mógłby to robić codziennie, by móc potem podejść do niej, objąć ją i pocałować, bez żadnego jęczenia, że teraz nie chce. I tak zrobił.
                   Posadził ją na stoliku i podwinął sukienkę, aby mogła objąć jego talię nogami. Ręce owinęła wokół szyi i odwzajemniała każdy pocałunek, dopóki nie oderwał swoich ust i nie zjechał nimi na szyję. Pieścił jej skórę odwracając uwagę od tego, że powoli ściąga z niej sukienkę. W końcu zaplatał się, nie mogąc odpiąć wszystkich guzików. Zdenerwował się i porwał zwiewną, morelową suknie po czym zsunął ją do bioder, odkrywając nagie kobiece piersi. Zaprzestał na chwilę pieszczot, aby zdjąć górę swojego ubrania. W tym pomogła mu Roslayn. Kiedy odsłonił nagi tors oparł się dłońmi o blat i nachylił się nad twarzą ukochanej. Oddychali równie głośno jak i szybko. Twarz Rosalyn rozjaśnił uśmiech. W milczeniu dotknęła opuszkami palców jego twarzy i spojrzała głęboko w brązowe oczy, która powoli zmieniały się na czerwony.
                    Czerwony kolor tęczówek wywołany został pożądaniem. Pragnął jej i wiedział, że ona chciała tego samego. Przeniósł Rosalyn na łóżko, gdzie zatopiła się w śnieżnobiałej pościeli. Klękał nad nią i już więcej się nie powstrzymywał.

_________________________________________________

Nie wiem kto zaglosował na Kaende w ankiecie, ale ten kto to zrobił niech wie, że go/ją kocham xD   Na chwilę obecną Rosalyn wygrywa, potem Ross i Faldio! Dziękuje za oddawane głosy. XD 
Ogólnie to zdałam maturę. Postaram się napisać jeszcze te dwa rozdziały, z czego jeden będzie byczo długi xD i chyba będę was mogła zaprosić na nowe opowiadanie :D Jak polubiliście Rosalyn i spółkę to mam nadzieję, że nowych bohaterów też polubicie. :3 
Pozdrawiam!

11 komentarzy:

  1. Daj mi znać, czy się dostała. xD A na który (bądź które) uniwerek chce się dostać? ;)
    *
    Biedny Faldio! Musi być mu teraz okropnie ciężko... Ale mimo tego taaaak się cieszę, że żyje, no. ;_; Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzi z tą traumą i przywyknie do nowej sytuacji, do tego kryształu i w ogóle... Że spotka się z Mel i będą żyli razem długo i szczęśliwie. :D
    Kaende - brak mi słów, by wyrazić, jaka jest głupia i żałosna. A najgorsze jest to, że takim ludziom się wydaje, iż są nie wiadomo jak cudowni i wszystko im się należy. :/
    Hm, więc Ross został królem... No ładnie. Oby inne rzeczy też poszły zgodnie z planem.
    Ohoho, Faldio boi się spotkać z Mel! Z jednej strony mu się nie dziwię, z drugiej... Chłopie, ogarnij się! (I ją pokochaj!) Zobacz się z nią i osusz jej łzy (teraz już w przenośni, raczej...)!
    Hahah, ze wszystkich swoich jakże zacnych umiejętności Lembert najbardziej chyba rozwinął w sobie tę ostatnią - wkurzanie. xD
    Oho, ale show Kaende urządziła... Idiotka. x_x Ona naprawdę jest głupsza niż ustawa przewiduje. -.- No ale po części dzięki niej Ross i Rosalyn się spotkali, można tak powiedzieć. xD
    O, no proszę, łowcy przekonani i chcą walczyć! Super, każda para rąk się przyda. Przynajmniej odpokutują swoje grzeszki.
    Kaende dostała bardzo lekką karę jak na to, co zrobiła. Mam nadzieję, że potem dostanie za swoje. W sumie to powinna zostać spalona na stosie - jak czarownice, których tak nie znosi - ale inni nie są takimi barbarzyńcami jak ona.
    Hahah, wyznania miłości i obrzucanie błotem, nie ma co! :D Zabawna scena. A potem... Oho, niegrzeczne dzieci! No ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz? :P
    Jejku, ale szybko mi się ten rozdział czytało! Czekam na next. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przybyłam, zobaczyłam, przeczytałam! xD

    Dzięki za info! ;)

    Wow! Rozdział super! Nawet nie wiek kiedy przeczytałam! Oczywiście, akcja z spoliczkowaniem Rossa wymiotła wszystko... No prawie!
    Tak więc od początku...
    Yannefer i Blue- w końcu COŚ się dzieje! Yannefer jest taaaki uroczy! No po prostu słodziak! ^^ Czekam na więcej ;)
    Już nie mogę się doczekać Mel i Faldia! Ich wspólnej sceny! Założę się, że będzie duuużo czułości. W końcu to nie Rosalyn, która dość... brutalnie obeszła się ze swoim ukochanym...
    Końcówka rozdziału...mrrrr! Widzę, że Ross jest bardziej... odważny niż jego starszy braciszek xD
    Oczywiście, Kaende to wredna jędza i należy jej się areszt domowy! A Ross jako król nieźle sobie poradził z nią.
    O! Jaka ciekawa zamiana stron! Łowcy z Czarownicami po jednej stronie barykady? I walczący ramię w ramię??? Toż to precedens!

    Poza tym- kto mógł zagłosować na Kaende???? o.O Padłam!

    Hm... Ja jeszcze nie głosowałam. Nie wiem na kogo xD Mogę wstrzymać się od głosu??

    Gratulacje ;) Chyba po raz drugi (?) xD

    Jak czytałam książkę to widziałam Tyriona z filmu, więc... Dla mnie bez różnicy xD Uwielbiam go za charakter ^^
    Ah! To dlatego, że dla mnie Dary Anioła to trylogia, a zakończenie powieści w tomie 3 jest spoko... Co prawda, można to pociągnąć dalej, ale... chyba już wyrosłam z tego, więc nie ma szans, że znowu się za to zabiorę xD I dlatego nie uznaję kolejnych tomów. Nie chcę sobie psuć dobrego wrażenia ;)
    Ah... Taaaak, Dom Nocy zaczął mnie nudzić. Zamiast cały czas ciągnąć ten wątek lub wprowadzać nowe postacie... Cóż, to nie wybitne dzieło. Ot, dobry zabijacz czasu... Ale nic poza tym. Zostało mi dwa tomy do zakończenia serii i jakoś nie chce mi się ich szukać po bibliotekach, więc...pewnie nie przeczytam do końca xD Ah! Tomów jest... 10?? Albo 11. Ja mam 8. A 9 przeczytałam.
    Ja mam mały pokój, więc chyba zaadoptują nieużywany pokój obok xD Albo zacznę upychać na chama na regale, albo... eee w sumie to nie wiem. Zacznę się chyba naprawdę ograniczać! o.O O zgrozo!

    Pozdro!

    K.L.

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie nowa notka.
    A nowy rozdział się tworzy! :D Szok!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział !
    Wreszcie Rosalyn i Ross się spotkali <3
    Haahah padłam po tym jak Rosalyn uderzyła Rossa! :D Ale można tego było się po niej spodziewać.
    Uhuhh jakie niegrzeczne zakochańce się zrobili xD Ale ciesze się że wreszcie do tego doszło ;)
    Kaende jest megaaa wkurzająca ! Jak mogła chcieć zabić ukochaną Rossa ! Grrrr ..
    Ale rozdział ogólnie cudowny. Czekam na next :P

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie pisałaś... Eee to faktycznie, Tyrion zyskuje w filmie xd No nie dziwie się! Tyrion jest boski! <3
    A ma prequel-trzytomowy xd Plus wszystko co wyszło po Darach Anioła xD
    Ooo a to pech ;(
    Już tam i tak znosze ciuchy, których nie noszę xD A niedługo zaadoptuje i wolne półki xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Chwilee ... o co chodzi z tymi słowami Rosalyn ''- O boże, a pomyśleć, że wybrałam ciebie Ross, a nie Tenebrisa! ''
    Czy ja przegapiłam jakiś rozdział lub coś nie doczytałam ? Kiedy Rosalyn zostawiła Tenebrisa ? I co się stało z Colinem ?
    Nadal trochę nie ogarniam wątku podróży Rosalyn do Rossa. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W poprzednim rozdziale zabrali ją łowcy. Właściwie to ona poszla z nimi z własnej woli, choć o tym nie wiedzieli. I w tym momencie zostawiła Tenebrisa.
      Mam nadzieję, ze tego momentu nie usunęłam... xDDD

      Usuń
    2. Ahaa dzięki za pomoc :P
      Myślałam, że bardziej nieogarnięta być nie mogę. Jednak cuda się zdarzają ! xD
      Tylko mam nadzieję, że Tenebris wróci. :( Polubiłam tego kocura :D

      Usuń
  7. Złe wspomnienia są cieniem i echem przeszłości. Osiadają w naszej psychice i czasami przypominają o sobie. Ból, który sprawiają, jest nie do opisania. Ale z czasem przyzwyczajamy się do niego...
    Zapraszam na mojego bloga :)
    http://much-imperfections.blogspot.com
    Przepraszam za spam! :(

    OdpowiedzUsuń
  8. A tak z innej beczki to nowe opowiadanie będzie także fantastyczno/romantyczne ?
    Uwielbiam właśnie takie opowiadania dlatego jestem bardzo ciekawa :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak. :) Ja w tym jestem tak w miarę dobra. Myślę że ci się spodoba. Tylko w tym nowym opowiadaniu będzie więcej ras. Będą elfy, wilkołaki, syreny, krasnoludy itp. xD no i ludzi też nie zabraknie :D

    OdpowiedzUsuń