niedziela, 5 października 2014

Rozdział V - I wróć żywy do domu

                   - Jak to Lorene ukradła ci serce?  - Rosalyn nagle poczuła w sobie wielką wściekłość. Przyczyną tego były źle zrozumiane przez nią słowa Rossa. - Przed chwilą wydawało mi się, że kochasz mnie, a teraz twierdzisz, że kobietę, którą własnoręcznie zabiłam również kochasz?
                   - Nie, to nie tak - westchnął.  - Podaj mi rękę.
                   Rosalyn wyciągnęła dłoń, on ujął ją bardzo delikatnie i położył na klatce piersiowej. Patrzyła na niego zdezorientowana. Czemu to wszystko robił? Nic nie trzymało się sensu.
                   Zacisnęła palce na jego koszuli będąc już zirytowaną. Stali tak przez kilka minut w bezruchu i nie dostała żadnego wytłumaczenia? Na czym miała się skupić skoro nic nie czuła pod dłonią ani nie słyszała?
                   Zamarła.
                   Nie czuła drżenia pod ręką spowodowanym biciem serca.
                   W takim razie jak możliwe że żyje? - chciała zapytać. Stał przed nią wydając się bardziej żywy niż kiedykolwiek.
                   Nie uchronił się od jej pytań, nagłego ataku paniki, który przeszedł po chwili, aby mogła zacząć ponownie histeryzować. Zaprowadził ją na ławkę, by mogła usiąść, uspokoić się i wysłuchać tego co ma do powiedzenia.
                   W końcu postanowił powiedzieć  prawdę. Wyznał, że gdy został z Loreną w lesie sam na sam, opowiedziała mu historię swojego życia, jednak nie zawarł w niej tego, że Fendara była jej siostrzenicą, lecz po prostu ją znała, pominął też wątek Tenebrisa. Opowiedział jak wiedźmy sterowały jej życiem, a potem ośmiowiekowa wiedźma postanowiła dać mu siłę, bo tak naprawdę wiedziała, że ich podróż się jeszcze nie skończyła.
                   A kiedy skołowana Rosalyn zapytała po co to wszystko i w jakim tym cel, Ross powiedział tylko, że nie jest gotowa na prawdę. Mimo kolejnego wybuchu ogromnej złości, całą skierowaną w jego stronę, oraz obelg typu "kłamca", nic nie powiedział na ten temat. To go jeszcze bardziej utwierdziło w tym, że gdyby Rosalyn dowiedziała się o swojej roli, którą ma odegrać na pewno zrobiła by coś głupiego, na przekór czarownicom. Nigdy by nie chciała, aby ktoś sterował jej życiem.
                  Kiedy trochę ochłonęła przestała naciskać na Rossa, aby powiedział jej prawdę. W momencie, gdy siedzieli obok siebie nic nie mówiąc zastanawiała się czy się zmieniła. Postanowiła, że poczeka trochę z pytaniami. Najlepiej kilka dni, a potem znowu pomęczy Rossa, aż w końcu jej powie. Chyba nabrała nowej cechy - cierpliwości.
                  - To co się stało Mel - Rosalyn przerwała milczenie, które panowało od dłuższego czasu - to ma związek z tym magicznym kamieniem?
                  - Nie miałem pojęcia, że coś takiego się stanie.
                  - Wydaje mi się, że Lorene doskonale wiedziała o umiejętnościach Mel. Być może nie chciała, aby ktokolwiek poza tobą wiedział to co ty wiesz, dlatego ochroniła cię przed jej dotykiem i wymazała całą wiedzę o tobie.
                  - Wracajmy - zdecydował Ross.
                  Oboje wstali z ławki i ruszyli w stronę mieszkania Miljany. Przez chwilę Rosalyn dręczyła myśl, że o czymś ważnym zapomniała, ale potem spojrzała na Rossa, uśmiechnęła się wesoło ciesząc się z tego, że wszystko sobie wyjaśnili i widocznie to o czego nie potrafiła sobie przypomnieć nie było istotniejsze od niego. Złapała go za ręką i była zadowolona, że mogła to zrobić.
~*~
                  Z korytarza słychać było przerażające krzyki Miljany. Rosalyn na śmierć zapomniała, że zaczęła rodzić, ale nie była w stanie nic zrobić. Stała przed drzwiami blada jak ściana i przestraszona.
                  - Co tam się do cholery dzieje? - zawołał Ross wchodząc do mieszkania.
                  Faldio siedział na kanapie, nogi miał przyciśnięte do klatki i objęte przez ramiona. Powoli bujał się w przód i w tył powtarzając w  kółko:
                  - To coś... wychodzi... okropne... chcę zapomnieć... nie dałem rady.
                  Obok niego siedział mały Pete, śmiał się z rudowłosego głaszcząc przy tym Tenebrisa. A raczej przygniatając go do sofy. Biednemu kotu mało co złote ślepia nie wypłynęły z oczodołów.
                  Kolejny krzyk i głośne komendy Ronana pozwoliły zrozumieć całą sytuację. Ross patrzył w drzwi skąd dochodziły różne odgłosy. Poznał wśród nich Mel, Paili i Colina.
                  Zawołał do pokoju Rosalyn, jednak ona nawet nie ruszyła się z miejsca. Musiał do niej podejść i zaciągnąć ją do mieszkania. Gdyby tego nie zrobił to zapewne stała by pod drzwiami jeszcze długo. Posadził ją na kanapie obok synka Miljany.
                  - Więc co się stało Faldio?
                  - Kazał mi pomóc. Ale ja nie dałem rady. Colin mnie zastąpił. - Dukał patrząc tępo w ścianę, tak jakby jej wcale nie było.
                  - Będę miał brata! - zawołał wesoło Pete.
                  - Czemu ona tak krzyczy? Tak ma być?  - zapytała Rosalyn zaprzątając sobie tym głowę.
~*~
                  Miljana wkrótce urodziła zdrowego chłopca. Ronan i Paili zdecydowali się wyjechać już z rana następnego dnia. Grubas miał sprawy do załatwienia w swoim domu, choć nie bardzo chciał wracać. Jego siostra też nie pałała entuzjazmem. Spodobało się jej towarzystwo Colina. Był dla niej miły, co często odbierała źle, ale była nim tak zafascynowana, że nawet nie zwracała uwagi na jego zwykłą uprzejmość, która wydawała się niezwykła.
                  Nastała noc i zrobiło się już późno. O tej porze miasto dawno poszło spać wyczekując nowego dnia rozpoczynającego ich tygodniowy festiwal.
                  Ross wspiął się na górę na strych. Nie miał ochoty słuchać ochrzaniania Faldia przez Ronana. Brat wyzywał młodszego od mięczaków. Blondyn pomyślał, że zapewne też by nie dał rady w takiej sytuacji. Ale nie to było irytujące, a wielkie pochwały niezwykłego Colina. Uratował całą sytuację, gdy Faldio okazał się niepomocny. Był zdeterminowany, pewny siebie i bez wahania wszedł do pokoju zastępując rudowłosego. Tak przynajmniej słyszał. Colin uważał, że te pochwały są zbytnio wyolbrzymiane. Przynajmniej dobrze to o nim świadczyło. Wielka niechęć do czarnowłosego w większości minęła od kiedy wyjaśnił sobie wszystko z Rosalyn, jednak wolał nie pozostawać w stu procentach nastawiony przyjaźnie.
                  Zajął swoje miejsce pod oknem, a obok posadził małego Tenebrisa. Zabrał go Pete'owi, ponieważ za bardzo był poniewierany. Nie po to się odradzał by ponownie umrzeć. Podciągnął na siebie kołdrę i stwierdził, że to był ciężki dzień. Kocur zdążył już zasnąć. Zwinął się w kłębek. Ross odwrócił się do niego plecami i zamknął oczy powoli odpływając w krainy snów.
                  Usłyszał krótkie pukanie w drzwi w podłodze. Po chwili klapa podniosła się, a blondyn zobaczył wystającą białowłosą czuprynę. Rosalyn podciągnęła się na rękach i weszła do małego pokoiku na strychu.
                  - Co robisz? - zapytał Ross. Jego głos był spokojny i  tajemniczy. Światło srebrzystego księżyca przedostawało się przez okno i padało na chłopaka i kota śpiącego obok.
                  Rosalyn uśmiechnęła się. Był to jeden z tych uśmiechów, które zawsze blondynowi wydawały się nieprzyjemne i złośliwe. Może dlatego nie odezwała się słowem tylko uniosła kąciki ust w górę. Dopiero gdy usiadła między Tenebrisem a Rossem i przytuliła się do ramienia chłopaka, rzekła:
                  - Na dole Miljana potrzebuje więcej miejsca, więc dzisiaj zostaję z tobą.
*
                  Mel próbowała zasnąć, lecz tej nocy szło jej to dość opornie. Miljana leżała na łóżku wraz ze swoim nowo narodzonym synkiem. Obejmowała go ramionami i oboje spali. Wyglądali nadzwyczaj niewinnie i uroczo, tak jakby wszystkie troski odeszły i wspomnienia po stracie kogoś bliskiego. Potem usłyszała ciche kroki Rosalyn. Wyszła z pokoju i już nie wróciła. Minęła pierwsza godzina, a potem druga. W końcu i tak nie potrafiła dziś zasnąć. Wstała z posłania na podłodze i postanowiła poszukać swojej przyjaciółki. Nigdy wcześniej nie złapała jej na ucieczce w nocy. Gdzie mogła powędrować? Do Colina? Do Rossa? Chwila, Ross. Przypomniało się jej, że wybiegła za Rossem na miasto, a potem razem wrócili. Wyglądało na to, że coś się między nimi zmieniło, ale nie miała czasu o to zapytać. Wszyscy skupiali swoją uwagę na nowym członku rodziny.
                  Wyszła z pokoju cicho zamykając za sobą drzwi aby nie zbudzić nikogo. Po prostu chciała znaleźć Rosalyn i zapytać ją o wszystko, jeśli również nie spała  gdzieś indziej. A miała taką nadzieje, że jest na nogach. Zapewne przez dzisiejsze wydarzenia Mel nie potrafiła zmrużyć oka.  Przez to co Ross zrobił. Być może i na to zna odpowiedź. Nie rozmawiała z nim od tego czasu i to ją martwiło. Położyła dłoń na medalionie. Nie chciała stracić kolejnej bliskiej osoby.
                  Zanim zdążyła postawić choć jeden krok po za pokojem wpadła na Faldia, który odskoczył jak poparzony widząc Mel. Złapał się za serce i zaśmiał cicho. Tak się wystraszył, że to mógłby być Ronan czy ktokolwiek inny! Niesamowicie cieszył się, że to była Mel. Akurat była jedyną osobą, bo to tylko przed nią nie musiał się tłumaczyć. Meli wspólny sekret.
                  - Gdzie się wybierasz? - zapytała kiedy wyminął ją i otworzył drzwi na zewnątrz. Odwrócił się tylko przyłożył palec do ust i puścił oczko. - Nie idź do niej... - Powiedziała błagalnym tonem, kiedy zdała sobie sprawę, że wymyka się do Darii. Chciała go zatrzymać. Szła w jego stronę i wyciągając rękę, a on uśmiechnął się smutno, tak jakby przepraszał i zamknął drzwi za sobą.
                  Nie życzyła im źle. Nigdy. Jednak nie potrafiła żyć z myślą, że on przez nią będzie cierpieć.
                  Dzisiejszą noc spędziła sama czekając na coś, czego nie mogła mieć. Nie potrafiła złapać choć było w zasięgu ręki.
                  Nikt nie wiedział, że następny dzień będzie tym ostatnim spędzonym w Omnes.
~*~
                  Tenebris przeciągnął się kiedy wstawał rano, a potem długo ziewał. Był jeszcze zaspany kiedy zobaczył Rosalyn przytulającą Rossa. Nie zwrócił na to szczególnej uwagi. Jak każdego ranka czyścił sobie futerko myśląc o planach na dzień. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że przed chwilą widział pukiel białych włosów.
                  - Mam nadzieję, że jakoś mi to wyjaśnicie - powiedział półszeptem do śpiącej dwójki ludzi. Patrząc na nich był szczęśliwy. Mógł odetchnął z ulgą, że w końcu wszystko jest w porządku. Koniec z kłótniami i napiętymi sytuacjami.
                  Wczoraj było tak wielkie zamieszanie w okół Miljany, że zapomnieli o nieprzyjemnej sytuacji, która się wydarzyła, a także nikt nawet nie zwracał uwagi na to, że relacje Rossa i Rosalyn są takie jakie powinny już dawno być.
                  Po śmierci Fendary, Tenebris czuł się odpowiedzialny za czyny jakie popełniała Rosalyn. Zatraciła wtedy samą siebie wypalając dobro w swojej duszy. Jednak mała iskierka tej miłej części przetrwała, a gdy spotkała Rossa, to on sprawił, że nie zgasła do końca.
                  Cierpliwie czekał, aż wstaną, bo bardzo chciał usłyszeć jak się pogodzili. Kiedy ujrzał jak twarz Rosalyn drga, wskoczył na nią, a drobne łapki oparł o jej policzki pomagając się jej obudzić.
                   W niedługim czasie doczekał się swojej historii. Oczywiście wcześniej Rosalyn spaliła się rumieńcem. Zabrała brutalnie poduszkę spod głowy Rossa, aby móc w niej schować swoją twarz i wtedy blondyn przywalił głową w twardą podłogę, co go od razu zbudziło. Na jego szczęście miał twardą głowę. I ta sytuacja wznowiła poranna kłótnię, która kiedyś była ich codziennym rytuałem.
                  Kiedy tamta dwójka się kłóciła, ale na tyle cicho, że nie słychać było ich z dołu, Faldio pomagał pakować się swojemu bratu. Wrócił wcześnie. Nie było go raptem z dwie godziny. Spotkał się z Darią pod osłoną nocy, ponieważ wiedział, że jej mąż nigdy by na to nie pozwolił. Z strony kobiety spotkanie się z nim było bardzo ryzykowne, jednak bezpieczniejsze niż za dnia.
                  Spacerowali opustoszałymi, objętymi przez cienie ulicami Omnes i rozmawiali. Dla niektórych może wydaje się, że to nic niezwykłego, jednak dla Faldia było to coś niesamowitego. Znów mógł powrócić na chwilę do tych starych dobrych czasów i poczuć się jakby miał znowu siedemnaście lat. Opowiadać niesamowite historie, który tym razem były prawdziwe. A ona ich słuchała i tak jak kiedyś śmiała się wesoło krzycząc, że nie wierzy. Potem musiał ją odprowadzić, aby nikt nie zauważył, że zniknęła.
                  Miljana żegnała się po kilka razy z Paili oraz Ronanem dziękując za wszystko, trzymając w rękach synka. Gruby lekarz wyznaczył jej kilka zasad, których miała przestrzegać, a jakby coś się działo kazał od razu wysyłać list. Obiecał, że pojawi się jak najszybciej.
                  Paili stała na przeciwko Colina wlepiając w niego zielone oczy. Nie chciała się żegnać, jednak to było nieuniknione. Ronan nigdy by nie pozwolił jej zostać z Faldio, mimo, że w stosunku do Paili był bardzo opiekuńczy. Jednak on podróżował z czarownicą, a przy nich nigdy nie jest bezpiecznie. Zawsze może zdarzyć się wypadek.
                  - Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy! - powiedziała wesoło.
                  - Ja też - przyznał.
                  Ross zszedł ze strychu kiedy usłyszał, że Ronan z Paili wyjeżdżają. Zaraz zanim pojawiła się Rosalyn trzymająca Tenebrisa na ramieniu. Ramie okazało się najwygodniejszym miejscem noszenia kocura. Sam się trzymał i co najważniejsze - nie spadał.
                  Gdy białowłosej zostały ostatnie szczeble drabiny do pokonania, Ross objął ją w taili i postawił na ziemi. W końcu, kiedy był spokojny jego siła nie wymykała się spod kontroli.
Faldio nie krył zdziwienia zaistniałą sytuacja także bez krępacji otworzył usta tak szeroko, że jakby jego kości były elastyczne to szczęka wylądowała by na podłodze. Wskazał palcem przez co wszyscy zwrócili na nich uwagę.
                  Rosalyn ominęła rudego przyjaciela klepiąc go po ramieniu i podeszła do Ronana.
                  - Miło było cię znowu zobaczyć - przyznała.
                  - Mi... też... - wydukał rumieniąc się. Natychmiast odwrócił głowę.
                  Kiedy Mel wymieniała uściski z Paili, Faldio podszedł do Rossa i objął go ramieniem.
                  - Powiedz mi, co się stało?
                  - Pogodziliśmy się - wyjaśnił.
                  Kiedy Ronan brał do rąk swoje torby zwrócił się do młodszego brata.
                  - Masz na siebie uważać i nie pakować się tarapaty! - rozkazał.
                  - I wróć żywy do domu - dodała Paili. Uśmiechała się, jednak była poważna. Ton głosu na to wskazywał.
                  - Nie martw się, następnym razem jak pojawię się w naszym domu, to przysięgam, nie będą mnie nieśli. Wejdę sam o własnych siłach. - Zaśmiał się przy tym wesoło. Ronan patrzył na niego i wyglądał na zadowolonego z odpowiedzi. Chwilę jeszcze porozmawiali, a potem zniknęli.
                  W droga powrotna wyglądała trochę inaczej, albowiem nie wracali już z rodziną Darii. Z tego co im było wiadomo mieli zostać do końca festiwalu. Ronan i Paili wyruszyli wcześnie, aby załapać się na najszybszy przejazd.
                  - Wy zostaniecie? - zapytała z nadzieją Miljana.
                  - Przykro mi, ale nie możemy - odparła Rosalyn. - Musimy coś jeszcze zrobić. - Kiedy to mówiła spojrzała na Rossa. - Nie chcemy ci już przeszkadzać. Mam rodzinę i musisz poświęcić jej jak najwięcej czasu.
                  - Zostanę w Omnes. - Wyznał nagle Colin. - Jeśli będziesz potrzebować pomocy, to się zjawię.
                  Na twarzy Miljany pojawił się łagodny uśmiech.
                  - Dziękuję.
                  Rosalyn podeszła do kobiety i spojrzała na małe dzieciątko. Spało grzecznie w ramionach matki, drobne i niewinne, jeszcze nie poznało okrucieństwa życia. Czarnowłosa chciała, aby czarownica na chwilę wzięła go na ręce, jednak stanowczo odmówiła. Nie miała pojęcia jak trzymać takiego małego człowieka i jak się z nim obchodzić.
                  - Jak go nazwiesz? - spytała białowłosa.
                  - Myślę, że Aangoro... - Wtedy wyglądała na smutną, a jednocześnie szczęśliwą.
               
                  Zjedli jeszcze razem śniadanie, a potem opuścili mieszkanie Miljany. Dzisiejszy poranek był pełen pożegnań. Colin wybrał się z nimi, ponieważ zamierzał się zarejestrować w Omnes jako obywatel. Wczorajszy dzień tak zakrzątał im głowy, że zupełnie zapomnieli o dzisiejszym festiwalu. Wyszli na ulice, a ujrzeli tłumy ludzi bawiących się, skaczących, jedzących, biorących udział w jakiś konkursach, a także grajków. Muzyka niosła się między kamienicami. Dekoracje wyglądały fenomenalnie. Płatki kwiatów unosił się w powietrzu, spokojnie opadając z przyczepionych na linkach nad ulicami roślin.
                  - Może jednak zostaniecie jeszcze na jakiś czas - zapytał Colin. - Tu jest fantastycznie!
                  Rosalyn spojrzała na swoich przyjaciół, wszyscy skinęli głowami.
                  - Chyba nie śpieszy się nam aż tak bardzo - przyznała.
                  - Świetnie - uśmiechnął się wesoło. - Chodźmy się rozejrzeć.
                  Mel zerkała co chwilę na Rossa. Czuła się nieswojo ze względu na wczorajszą sytuację. Ale nie mogła tego zostawić tak po prostu losowi i mieć nadzieję, że kiedyś zapomni jak była natrętna. Wzięła się w garść i podeszła do niego:
                  - Przepraszam za wczoraj! - wykrzyczała, bo w gwarze było ją ledwie słychać.
                  W prawdzie Ross sam nie myślał o wczorajszym incydencie. Teraz te wydarzenie wydawało się takie błahe.
                  - Nie martw się, to nic. Ja chciałem cie przeprosić za to co się z tobą stało. Nie chciałem byś zapomniała.
                  Potem wtrąciła się Rosalyn i wyjaśniła, że to wina czarownicy. Opisała to jako rodzaj zaklęcia. Każdy zajmował się swoimi sprawami, więc nikt nie zauważył, że Faldio stał jak na szpilkach i wyszukiwał kogoś wzrokiem. A potem jak się wydawało, iż znalazł swoją zgubę i rzekł:
                  - Dobra, to spotykamy się za jakiś czas! - zawołał. - W centrum, pod fontanną. - I zniknął w tłumie.
                  - W takim razie my też chodźmy. - Powiedział Ross do Rosalyn i złapał ją za rękę. Białowłosa zdjęła kota z ramienia i podała go Mel.
                  - Zaopiekuj się nim! - Pomachała jej i zniknęła w tłumie wraz z Rossem.
                  Mel trzymała Tenebrisa w obu dłoniach. Stała ramie w ramię obok Colina, który właśnie drapał się po głowie śmiejąc się.
                  - Więc zostaliśmy sami - powiedział. - Co chcesz robić? - Spojrzał na Mel, a potem pobladł.
                  W oczach szesnastolatki pojawiły się łzy. Spływały po rumianych policzkach tak, gładko jak po porcelanie. Przygryzła dolną wargę, bo miała nadzieję, że to powstrzyma jej cichy płacz.
                  - On poszedł się z nią spotkać... Znowu go zrani.
_____________________________________________
Cześć! :D Zacznę od tego, że ja zdaję sobie z tego sprawę iż ten rozdział może nie ocieka akcją, ale wydaje mi się, że z następnego będziecie zachwyceni, albo chociaż zadowoleni bardziej niż z tego.
Tak sobie ostatnio myślałam i byłam pewna, że druga część będzie miała z tak 20 rozdziałów, ale jednak nie liczcie na to... xDDD 
W ogóle robi się natłok postaci i pojawią się jeszcze postacie z pierwszej części: pewne trio zabawiające nas przez 3 rozdziały i dwie osoby z East, które dołączą do "głównej obsady" XD 
W ogóle jestem już prawie tydzień po zabiegu i powiem wam, że nie było aż tak źle. Wszyscy mnie niepotrzebnie nastraszyli. Jak ma sie leki przeciwbólowe to życie jak w Madrycie. :D Fakt faktem nic pożytecznego nie zrobiłam, ale za to wyleniłam się i mam zwolnienie z WF na dwa tygodnie:D to jest piękne. Do tego czekają mnie jeszcze 3 takie zabiegi. :3 

15 komentarzy:

  1. Rozdział zajebisty i w dodatku wspólna noc Rosalyn i Rossa. Ciekawie co oni tam robili??? ;) Nie mogę doczekać się nexta. Życzę weny i pozdrawiam.
    Wierny Anonim Marcin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Marcinie za twoje komentarze pod każdym rozdziałem! :)
      Rozdziały będą dodawane co tydzień na razie. :D
      Pozdrawiam! ^^

      Usuń
  2. Dzięki za info!

    Może zacznę od tego, że dobrze idzie ci opisywanie jak małe dzieci traktują koty xD Mam 6-letniego brata i on robi to samo co Pete xD

    Hm... Uroczo było jak Rosalyn wślizgnęła się do pokoju Rossa...

    Choć pierwsza reakcja Rosalyn na wieść, że Lorene ukradła mu serce też była śmieszna...Przynajmniej dla mnie ;)

    Cóż, czekam, aż braciszek Yennefer (Boże, nigdy nie przywyknę!) z łapie Rossa. I aż na scenę wkroczy rozkapryszona narzeczona Rossa... I chcę jej starcia z Rosalyn! Niach, niach! To będzie epickie!

    A! I Faldio to pacan! Po kij spotyka się z Darią??

    No i współczuję Mel...

    Hm, zadziwiające, że Colin... Że Colin jakoś nie okazuje żadnej zazdrości, ani nic... Nie był zakochany w Rosalyn?? Choć fakt, to tylko przyjaciel...

    Tak a propos-zawsze wszyscy straszą, jak to źle nie będzie (przykład: egzamin z paleolitu miał być mega arcy trudny!) i co? I źle nie było xD

    Pozdro i weny!

    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że rozbawiła cię reakcja Rosalyn, taki miałam zamiar. XD W sumie stracie Kaende i Rosalyn powinno ci się spodobać. Miejmy nadzieję. xDD w sumie miałam wtedy najlepszy ubaw XD
      Potrzebuję trochę czasu aby rozwinąć relacje Colina i reszty. Uważałam osobiście, że jakby od razu był zakochany w Rosalyn to mogłoby to być nienaturalne trochę. xD
      Czyli nie można się niczym martwić i trzeba myśleć pozytywnie! :D

      Usuń
  3. Jakby co, dziś komentuję scenka po scence, nie czytając najpierw całości. :D
    Ojeju, rozbawiło mnie to nieporozumienie na samym początku. xD Nawet na to nie wpadłam, iż Rosalyn mogła to tak zrozumieć, a przecież faktycznie - nie wiedząc, o co naprawdę chodzi, właśnie tak pewnie by się to odczytało. Heh.
    Dobrze, że sobie z Rossem co nieco wyjaśnili. Aczkolwiek zastanawiam się, co jest bardziej irytujące: nie być wtajemniczonym w nic czy też wiedzieć ledwie to i owo. Ech, nie byłoby mi łatwo, gdyby facet, w którym się zakochałam, ukrywał przede mną tyle spraw. Choć Ross ma rację domyślając się, że Rosalyn mogłaby zrobić coś głupiego, gdyby zdradził jej wszystkie tajemnice.
    Hahah, Faldio - typowy facet. Jak przyjdzie co do czego (czyt. do porodu) to nie daje rady. Masakra, kobiety jakoś muszą to wszystko znosić, a faceci mogą umywać ręce. :/ No ale urodził się zdrowy chłopczyk, to najważniejsze. Pete na pewno jest zachwycony braciszkiem. :D
    Ech, nie dziwię się, że Ross ma taki, a nie inny stosunek do Colina, no ale kurczę… Żal mi go, taki fajny z niego chłopak. ;_; Chociaż tyle, że Paili go uwielbia. :D
    Hoho, Rosalyn i Ross śpią w jednym pomieszczeniu? No nieładnie. :P Na pewno dałoby się to (w sensie brak miejsca) rozwiązać inaczej, no ale… xD *czyta dalej* Ha! A jednak! Po prostu się wymknęła! Co za niegrzeczna dziewczynka. xD
    Jejku, tak bardzo żal mi Mel… Jest taka kochana i wrażliwa, a tyle ma na głowie. T^T Teraz wszyscy ją olewają, no jak to tak? :( Biedactwo. Kiedy wpadła na Faldio, przez chwilę miałam nadzieję, że porozmawiają choć przez moment (a najlepiej padną sobie w ramiona, ale to już tylko fantazja xD), ale nie, bo po co, lepiej zostawić Mel samą i iść do Darii… :/ Bu…
    Tenebris jest taki słodki! ^^Może będzie mógł trochę odpocząć od ciągłych kłótni R&R, choć droczyć się pewnie nigdy nie przestaną. xD
    Ech no, niby nie dziwię się Faldio, że tak celebrował spotkanie z Darią, ale z drugiej strony… Niechże zauważy z łaski swojej, jaką fajną dziewczynę ma tuż pod nosem! T_T
    Aangoro! ;_; Idealne imię dla malca… T^T
    No i znowu biedna Mel! I Colin zresztą też, choć na smutnego nie wygląda, no ale to nie zmienia faktu, że mi go żal. Ale Mel… Jeny, dlaczego Faldio wyczynia takie głupoty?! >.< Bardzo go lubię, ale denerwuje mnie momentami. Choć z drugiej strony wiem, że to naturalne i w sumie zbyt kolorowo by było, gdyby ot tak sobie się odkochał, a zakochał w Mel… No ale mimo wszystko…! T^T
    No i proszę, jak ładnie udało się skomentować. Bałam się, że już od początku na nic nie będę miała czasu, ale na razie da się żyć i w przerwie od nauki mogłam na spokojnie przeczytać i skomentować rozdział. ^^ Niestety, obawiam się, że to już długo nie potrwa. :/
    Bardzo się cieszę, że tak łagodnie zniosłaś zabieg! Co by człowiek zrobił bez leków przeciwbólowych…? xD No ale też ludzie różnie znoszą ból - jak chyba wspominałam, moja koleżanka po takich zabiegach naprawdę nie najlepiej się czuła. :/ Ale zwolnienie z wf-u to jest to! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i dobra, tradycyjnie w odpowiedzi na komentarz u nas:
      Wiesz, staramy się, by nasze postaci, choć żyją w świecie nie do końca normalnym, były jak najbardziej naturalne. Mają wady i zalety, z reguły są dynamiczne, mało kto jest tylko czarny bądź biały.
      Tak, wiatr jest nową umiejętnością Ayi. Może nie zwróciłaś uwagi, ale zdobyła ją, gdy walczyła „o wyjście z akademika”. xD
      Heh, nasza nienawiść do Yuuki przeniosła się na każdego spośród naszych czytelników. Żeby nie było - na samym początku (prawie) nic do niej nie miałyśmy, ale byłyśmy wówczas dziećmi, które dopiero zaczynały swoją przygodę z M&A, więc na inne rzeczy zwracałyśmy uwagę. Czym dalej brnęłyśmy w VK, tym bardziej nas przytłaczało, jaka to głupia i wredna, jakby nie patrzeć, postać. :/
      Hihi, lubię czytać o domysłach czytelników. :D Masz sporo teorii co do wątku Kage i Maayi, ale czy się sprawdzą, nie powiem, za jakiś czas wszystkiego się dowiesz. :)
      Ogółem bardzo ładnie Ci idzie czytanie! To już dziesięć tomów! :D Ale nasze ulubione akcje jeszcze przed Tobą! ^^ Powodzenia i dziękujemy Ci ślicznie za kolejne poświęcone nam chwile! :*

      Fiufiu, nie zmieściło się wszystko w jednym komentarzu. :o

      Usuń
    2. Gratuluję! Jak tak dalej pójdzie, to za parę tygodni może będziesz na bieżąco. :D
      Kopiowanie mocy jest okropnie kłopotliwe. :/ Nie chciałabym czegoś takiego… Heh, i faktycznie, gdyby dodać ziemię, to byłby Avatar! :D Powinni zrobić nową serię. „Avatar: Legenda Ayi”, jak brzmi? xD
      Heh, no proszę, znów czymś zaskoczyłyśmy? ^^ Akurat nowych klanów nie wymyślałyśmy, lecz dodałyśmy spore grono osób do istniejących rodów. Ale to jeszcze chwilka, zanim się pojawią. ;)
      Ech, Aya i Zero to postaci stworzone do tego, by co rusz cierpieć. ^^’ Trza się przyzwyczaić, bo troszku ciężki żywot im zgotowałyśmy. ^^’
      Ichiru nie przeżył w oryginale. Tutaj też się zastanawiałyśmy, jak to rozwiązać, ale nie miałyśmy serca go zabijać, też bardzo go lubimy. No i bądźmy szczere: gdyby w oryginale istniały takie sobie siostrzyczki Mitsui, gościu nie musiałby umrzeć! Trzeba więc korzystać z możliwości dostarczonych przez nowe bohaterki. :D
      Bohaterowie dodatku jeszcze się pojawią i odegrają swoją rolę, nie martw się. :)

      No dobrze, spróbuję się aż tak nie martwić o Colina. xD Mam nadzieję, że go nie znielubisz. ;_; Ale zgadzam się, fajnie jest mieć władzę nad „czyimś” życiem. Czasem można się nawet wyżyć w opowiadaniach, choć to trochę straszne. ^^’
      Ja wiem, naprawdę wiem, że Faldio jest w takiej samej sytuacji jak Mel. Ale co ja poradzę, że wolę Mel od Darii (która też ma przerąbane, no ale…)? Faldio na pewno byłby z nią szczęśliwy, tylko musi zauważyć, jak wspaniałą osóbkę ma tuż obok! ;_;
      Podsumowując, dziękuję za kolejny komentarz (w imieniu swoim i siostry, która też je czyta i się z nich cieszy, ale odpisać to nie łaska xD)! :) Buziaki! ;)

      Usuń
    3. Wiesz, to, że ojcem Kao jest Kaien, nie było przez nas planowane od początku, dopiero potem wpadło nam to do głowy. Nieco podobnie jest z Kage - z początku on naprawdę miał być zły i zabić Maayę, ale za bardzo go polubiłam i wyszedł z niego kochający tatuś. xD
      Też wolę, gdy postaci dość długą drogę muszą przejść, by być razem (jak właśnie Aya i Zero), ale nie może tak być ze wszystkimi, bo dużo zależy od okoliczności i charakteru, stąd u Kao i Ichiru zupełne przeciwieństwo. :) Ale cieszę się, że to rozumiesz! :D I cieszy mnie też to, że lubisz zarówno Ichiru, jak i Zero, bo większość osób woli mimo wszystko jednego z nich. ^^ O, i to, że zwracasz taką uwagę na relacje pomiędzy Kao i Zero. :D
      Niesprawiedliwość w różnej jej postaci jest niestety nieodłączną częścią życia, dlatego w naszych opowiadaniach jest jej, łagodnie mówiąc, sporo.
      Co do Reiko… Rozumiem Twoje uczucia, bo miałam podobne, gdy to pisałyśmy. Ale to też takie prawdziwe - człowiek chce dobrze, robi źle. Myśli, że coś wygląda tak, a w istocie jest inaczej. Byłam na nią zła, ale jednocześnie było mi jej okropnie żal. Dużo poświęciła dla Ayi, cierpiała po stracie przyjaciółki, a do tego była święcie przekonana, że to ukochany owej przyjaciółki ją zamordował. Można było się w tym wszystkim pogubić, przykre. :(

      Legendy Korry, szczerze mówiąc, jeszcze nie oglądałyśmy. Chcemy najpierw zrobić sobie powtórkę z Aanga, ale zanim to nam się uda… Ciągle jest coś innego do zrobienia. :/
      Wiesz co, ciężko powiedzieć, jakie były początkowe zamiary w kwestii miłości Kao. Wiedziałyśmy, że będzie miała przelotny bądź nie romansik z Aidou, wiedziałyśmy też, że będzie miała przynajmniej jakiś epizod z Ichiru, ale z początku nie mogłyśmy się zdecydować, czy I. zabijać, czy też nie. Moja siostra jakoś nie mogła się do końca zdecydować, z którym chłopakiem ma być jej postać. xD Ale padło na Ichiru, z czego bardzo się cieszyłam, bo osobiście od razu optowałam za nim.
      Yuuki jeszcze się pojawi, niestety. xD
      Uch, nie piszesz głupot, ja chyba naprawdę troszku się na Ayi wyżywam. ^^’ Nie wiem, jak to jest, ale jeśli chodzi o postaci w moich opowiadaniach, szczególnie te, z którymi się utożsamiam, to zawsze muszą mieć w taki czy inny sposób przerąbane. Nie wiem już, czy jestem bardziej sadystką, czy też masochistką. ^^’ Ale spokojnie, to tylko w fikcji, w prawdziwym życiu nie nadaję się ani na jedno, ani na drugie.
      Aa, na wiek nie zwracam większej uwagi, gdy chodzi o miłość, to nieważne. xD A tak na poważnie, czytam ładnych parę opowiadań i nie jestem w stanie spamiętać, kto ile ma lat! x_x Nawet z naszym VN mamy problem, bo jest tam pełno postaci i wątków, a ponadto sporo skakania w czasie, więc… nietrudno się pogubić. :/ *patrzy na opisy bohaterów* O w mordkę jeżyka, faktycznie duża różnica wieku jest między Mel a Faldio! :o Ale nie czuć tego w fabule, bo Faldio jest raczej dziecinny, a Mel - wręcz przeciwnie, bardzo dojrzała jak na swój wiek. Więc i tak do siebie pasują, a co! :D
      Pozdrawiam! ^^

      Usuń
  4. Cudowny <3
    Wkoncu się pogodzili i jest jak naraziw spokój ;)
    Choć masz rację ze robi sie natłok postaci :/
    Eda

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak byś mogła to dodaj ten rozdział do Spisu Treści
    Marcin

    OdpowiedzUsuń
  6. A jednak Ross ominął co ważniejsze szczegóły. Hmm... czy Tenebris kiedyś dowie się prawdy? W każdym bądź razie, dobrze, że się pogodzili i wszytko zmierza ku lepszemu(jak przeczytałam, że Rosalyn chce z nim zostać, padłam!). Fajnie, że relacje między nimi są klarowne. Jeszcze bardziej niż kiedyś, bo teraz są parą. RoRo <3 XD
    A wgl Faldio faktycznie jest mięczakiem. xD Ta scena co się kiwał i gadał od rzeczy mnie rozbroiła, ponieważ przypomniały mi się te stare bajki oraz sitcomy, gdzie bohater płci męskiej przy porodzie odpływał, haha! :D
    Mel jest kochana, no do rany przyłóż dziewczyna. Szkoda mi jej, gdy tak cierpi. Scena, w której Faldio wymykał się na spotkanie z Darią, a ona wyciągnęła rękę, by nie odchodził i później to złowrogie zdanie: "następny dzień będzie tym ostatnim spędzonym w Omnes", złożyło się na tak tajemniczą i piękną scenę, że wymiękłam. :O Czyżby było to wiązane z mężem Darii albo czymś jeszcze gorszym - narzeczoną Rossa? Och to ja chciałabym zobaczyć, jako ona i Rosalyn toczą walkę o ukochanego. Wulgaryzmy oraz rękoczyny mile widziane! :D
    A wracając do Mel, super, że rozwijasz jej charakter. Jest jej więcej, co bardzo mnie cieszy. Nie wydaje się taka... mdła. Dotąd była przyjaciółką tytułowej bohaterki, zaś teraz pojawiają się wątki z Faldiem. Więc brawa!
    Zwolnienie z wf tyle dobra potrafi zdziałać, nie? :D
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właście chciałam Faldia przedstawić w ten sposób. xDD
      W ogóle bardzo mnie cieszy twoja wizja spotkania narzeczonej Rossa i Rosalyn. XD I cieszę się, że podoba ci się Mel. Mialam własnie taki plan aby bardziej ją rozwinąć, zwłaszcza, że teraz jest dobry na to czas :3

      Usuń
  7. O której będzie rozdział??
    Marcin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo. Dopiero do domu wróciłam i zaraz wezmę się za sprawdzanie. :3

      Usuń