czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział I - Tenebris Dwa

              Wszystkie sprawy były na głowie Faldio. Sam musiał zająć się zarejestrowaniem Miljany w Omnes. Przydzielili jej spore mieszkanie w kamienicy dla rodziny. Było daleko od centrum we wschodniej części miasta. Trzeba było wejść najpierw na trzecie piętro, jednak dzięki temu miała także strych do swojej dyspozycji. Mieszkanie było przytulne. Dość spora kuchnia, dwie sypialnie, pokój gościnny i przestronna łazienka. Pod nią mieszkała staruszka mająca piekarnię. Musiała zawrzeć z nią układ - kobieta obiecała pilnować dzieci Miljany w zamian za to, że ona będzie u niej pracować. Wyrabianie chleba było o wiele trudniejsze dla starszej osoby niż pilnowanie dzieci. Tak właśnie żyło się w Omnes. Władze dawały wiele możliwości dla nowych ludzi, wspierali ich by mogli żyć w dostatku na tyle ile byli w stanie im pomóc. Oczywiście Faldio musiał wydać wszystkie oszczędności jakie zebrali do tej pory.
              Kolejna sprawa to odebranie Ronana. Codziennie wychodził po niego sprawdzając czy nie przejechał. Przechadzał się przez ogromne rozrastające się miasto cztery razy, aż w końcu jego brat raczył się pojawić. Ale nie sam, co zdziwiło Faldio.
              - Kochany bracie! - zawołała wesoło Paili.
              To była miła niespodzianka. Naprawdę myślał, że jego młodsza siostra na pewno tutaj nie zawita razem z Ronanem. Dziewczyna na powitanie przytuliła go.
              I tak dwie kolejne osoby dołączyły do ich dużej gromadki. W mieszkaniu Miljany zaczęło robić się coraz ciaśniej. Ronan, Faldio i mały Pete spali w jednym pokoiku, w drugim Mel i Paili, a Miljana czasami z dziewczynami, a czasami w pokoju gościnnym.
              Mel i Paili były w tym samym wieku, więc łatwo się dogadały. Chodziły razem na zakupy, robiły obiad, opowiadały różne historie. Mel pokazała zielony kryształ, który podarował jej Faldio i przedstawiła historię jak go dostała. Paili rewanżowała się historyjkami wybryków starszego brata w dzieciństwie. Ronan codziennie badał Miljanę, jednak nic nie wskazywało na to, aby miała w najbliższym czasie urodzić.
              I jeszcze był Tenebris. Zastanawiali się jak wyjaśnić Miljanie to, że kot zdechł i odrodził się na nowo. Nie chcieli mieszać ją w żadne czary. A jego czas w końcu nadszedł. Znowu spadł kolejny obowiązek na Faldio. Wziął ledwie dychającego kota i razem z siostrą wyszli poza miasto. Położyli jego wątłe i stare ciało na ziemię, a potem czekali. Zajęło im to całą noc, aż zasnęli w trakcie czatowania z wycieńczenia i nudów. Kiedy zaś zawitał ranek obudziło ich piskliwe miauczenie. W miejscu gdzie leżał stary Tenebirs, pojawił się nowy, rozmiaru myszki. Faldio wziął go ostrożnie do ręki i przyjrzał mu się uważnie.
              - Witaj. Pamiętasz mnie? - zapytał, bo wiedział, że może mieć chwilowe zaniki pamięci.
              W odpowiedzi usłyszał tylko kolejne miauki.
              - Nie umie mówić - zauważyła Paili.
              - Pewnie nie pamięta jeszcze jak to się robi - stwierdził chłopak. - Oficjalna wersja jest taka: Tenebris zdechł, poszliśmy go zakopać, a tu niespodziewanie znaleźliśmy nowego kota. I nazwiemy go Tenebris Dwa! - spojrzał z uśmiechem na siostrę by zobaczyć czy jego wersja spodobała się jej.
              Paili uśmiechnęła się wesoło kręcąc głową.
              - Tenebris Dwa?
              - Rosalyn mnie zabije jak go przechrzczę - zażartował.
              - Już go przechrzciłeś dodając mu Dwa do imienia - zaśmiała się.
              I tak też powiedzieli. Przez następne kilka dni w mieście mieszkańcy przygotowywali się do oficjalnego przywitania wiosny. Festiwal był ich tradycją od dawien dawna urządzaną co rok. W czasie gdy kwitną kwiaty, unosi się delikatna przyjemna woń w powietrzu i robi się zielono, tubylcy dekorują drogi, kamienice przywieszając lampiony czy łańcuchy z kwiatów. Sklepy krawieckie wystawiają nowe wiosenne ubrania specjalnie na tydzień festiwalu, a inne kolorowe peruki. Miasto Omnes słynie ze zniesienia segregacji rasowej. Nie ważne jaki kolor włosów ma obywatel każdy jest sobie równy, nawet jeśli to miasto położone w North. I właśnie dlatego peruki odgrywają wtedy ważną rolę. Każdy może mieć wszystkie kolory włosów, różowy, blond, niebieski, czarny czy zielony, gdyż to w tym mieście się nie liczy. Prawda jest też taka, że Omnes funkcjonuje niezależnie od państwa North.
              I w tym czasie przygotowań do Festiwalu Przywitania Wiosny prawie każdy miał jakieś zajęcie, więc  wszyscy ścigali się z czasem, aby tylko zdążyć. W ten sposób czas dla naszych bohaterów szybko mijał mimo monotonnych dni. Czekali i czekali na swoich przyjaciół jednak wciąż nie było ich widać.
              Tego dnia Faldio został wysłany na zakupy. Mel dała mu instrukcje i poprosiła aby nie zbliżał się do zachodniej części miasta. Faldio nie miał żadnego interesu, aby się tam zapuszczać, ale to sprawiało, iż zastanawiał się czemu ma tam nie iść. W prawdzie jakby chciał to i tak by tam poszedł, bo na pewno młodszych od siebie słuchać nie miał zamiaru.
              Oczywiście, powodem było to, że teraz w zachodniej części miasta Daria wraz ze swoim mężem pojechali w odwiedziny do jego rodziny na okres Festiwalu Powitania Wiosny. Wiedzieli, że lepiej będzie jak Faldio się z nią nie zobaczy.
              Rudowłosy wyszedł z mieszkania i poszedł w stronę sklepu po kilka bochenków chleba, ziemniaki i najtańsze mięso - jak powiedziała Mel. Teraz żyli z pieniędzy jakie Ronan przywiózł ze sobą. Nie mogli zbyt dużo jeść ze względu na to, że było zbyt wielu ludzi do wykarmienia.  Przed wyjściem wziął ze sobą Tenebrisa, aby się przewietrzył. Zdążył już przypomnieć sobie kim jest oraz mowę, ale dalej był knypkiem mniejszym od dłoni szesnastolatki.
              Najpierw poszedł po pieczywo, później do straganu z warzywami, a na sam koniec po mięso. Wybrał wieprzowinę. Mógł kupić więcej za mniej pieniędzy. Obładowany materiałowymi siatkami i kotem w kieszonce w koszuli na piersi był gotowy ruszać do domu. Przeciskał się przez tłum, który coraz bardziej się gromadził w centrum. Szturchał ich łokciami, a sam starał się chronić Tenebrisa (który mógł zostać zgnieciony z wielka łatwością, bo jego kości były bardzo kruche).  Stanął niespodziewanie twarzą w twarz z Rosalyn. Jego usta formowały coraz szerszy uśmiech.
              - Rosalyn! - zawołał uradowany. - Żyjesz! Jesteś!
              Białowłosa zaśmiała się wesoło i przywitała z przyjacielem.
              - Spójrz! - powiedział Faldio. Przełożył siatki do jednej ręki i wyjął z kieszeni Tenebrisa.
              - Witaj - szepnął piskliwym głosem czarny, mały kot, tak, aby nikt z osób trzecich go nie usłyszał.
              Wzięła go do obu rąk i pocałowała w główkę.
              - Jak się masz?
              - Jesteś sama? - zapytał  Faldio po chwili, rozglądając  się za Rossem.
              - Nie... - powiedziała. Odwróciła się za siebie i zaczęła szukać towarzyszy. Gdy ich ujrzała uniosła rękę w górę i krzyknęła: - Ej! Znalazłam ich!
              Po chwili przy boku Rosalyn pojawił się czarnowłosy młodzieniec.
              - Jestem Colin - przedstawił się i podał dłoń Faldio.
              Jednak Faldio jej nie uścisnął. Patrzył tępo na Colina, później na Rosalyn. Szczęka mu opadła. Pierwsze co pomyślał od razu wypłynęło z jego ust:
              - Jak mogłaś wymienić Rossa na jakieś innego faceta? Jak śmiałaś ty... ty... Okropna, bezwzględna, paskud...
              - Nie martw się, jestem - odezwał się blondyn. Podszedł przed chwilą. Akurat załapał się na obelgi skierowane w stronę Rosalyn. Mimo wszystko uważał to za miłe ze strony Faldio, że przejąłby się tak bardzo jego losem.
              - Mój drogi przyjacielu! - zawołał wesoło. Wszedł między Colina i Rosalyn, odepchnął ich od siebie, aby sam mógł dojść do Rossa i go uścisnąć.
              Rosalyn chrząknęła.
              - Więc jak mnie nazwałeś? - dopytała.
              - Już nic, nie ważne - odparł machając ręką.
              Ross podszedł do Rosalyn. Od razu Faldio spostrzegł, że robił to bardzo ostrożnie. Zbliżył swoja twarz do kota. Na jego twarzy pojawił się wesoły i szczery uśmiech.
              - Witaj kocie.
              Tenebris spojrzał na niego spode łba. Wyglądał jakby miał ochotę rzucić się na jego twarz i go podrapać, lecz po chwili te wrażenie zniknęło. Rozluźnił się i złotymi oczami spoglądał na Rossa. Wtedy Rosalyn zrozumiała, że Tenebris ma ochotę przywitać się z Rossem. Wyciągnęła ręce, aby mu go podać, jednak Ross cofnął się.
              - Czemu? - zapytała. - Znowu to robisz.
              - Nie mogę...
              Westchnęła ciężko, tak jakby była zmęczona jego zachowaniem. Szepnęła na ucho Tenebrisowi, aby trzymał go się mocno i posadziła na ramię Rossa. Wtedy on spojrzał na kociaka i uśmiechnął się delikatnie.
              - To twój kot? - zapytał Colin patrząc na Rosalyn. - Nie mówiłaś, że twój był stary?
              - Był, ale zdechł - wtrącił się Faldio. - Przygarnęliśmy nowego i nazwaliśmy Tenebirs Dwa. - Powiedział dumnie krzyżując ręce na piersi. Rosalyn słysząc słowo dwa uniosła jedną brew. - Właściwie ja mam ważniejsze pytanie.  Kto to jest? - wskazał palcem na nowego.
              - Przyszedł z nami z mojej wioski... Musiał odejść. No i pomógł nam. Przyjaźni się z Miljaną. Widzieliśmy go w jej domu, kiedy przyszedł ją ostrzec.
              Faldio westchnął i opuścił ramiona.
              - Nie mam pamięci do twarzy. Szczególnie do czarnowłosych. Dla mnie wszyscy z East wyglądają tak samo. - Objął Rosalyn ramieniem i pokierował w stronę mieszkania. - Więc czekam na waszą opowieść.
              Rosalyn obróciła się za siebie by spojrzeć czy Ross za nimi idzie. Najpierw pojawił się Colin, który obdarował ją ciepłym uśmiechem. Po chwili zszedł na bok przez co odkrył widok na blondyna. Stał przez chwilę zamyślony nadal mając Tenebrisa na ramieniu. Chwilę później poszedł w ich ślady. Twarz Rosalyn posmutniała.
              - Coś się stało? - zapytał Tenebris widząc dziwne zachowanie przyjaciela.
              Ross spojrzał kątem oka na kota. Nie uśmiechnął się, nie miał też smutnej miny, wyglądał po prostu na zmęczonego.
              - To długa historia, a nasza podróż nie należała do przyjemnych kocie.
              - Tenebrisie! - syknął kot.
             To sprawiło, że uśmiechnął się na chwilę.
           
              Mel była wniebowzięta, kiedy tylko zobaczyła  Rosalyn. Podobnie jak Ronan. Gdy Mel skończyła przytulać się do niej (objęła ją za ubranie nie dotykając jej skóry, nie odczytała wtedy wspomnień, jednak później złapała ją za dłoń i już wszystko wiedziała), następnie podszedł grubas i wyściskał ją dwa razy mocniej.  Potem sama podeszła do Miljany by przywitać się z żoną zmarłego brata.
              Co do Colina, to wszyscy mieli przyjazne nastawienie. Na początku Miljana była na niego wściekła, że odszedł, lecz złość szybko minęła. Później cieszyła się z jego obecności. Chłopak zapoznał się ze wszystkimi, a Mel bardzo chętnie uścisnęła mu dłoń. Ostatnimi czasy pochłaniała wiedzę o ludzkich wspomnieniach z większym zainteresowaniem niż zwykle. Tak jakby przy każdym dotyku z innym starała się zapanować nad swoją mocą.
              Paili stanęła obok Faldio. Splotła przed sobą dłonie i zaczęła wzdychać.
              - Co? - zapytał spoglądając na nią podejrzliwym wzrokiem.
              - Colin jest taki... - i znowu westchnęła.
              - Jesteś jeszcze za młoda by myśleć o takich sprawach - oburzył się. Złapał siostrę za ramiona i odwrócił ją o sto osiemdziesiąt stopni po czym popchnął ją w kierunku kuchni. Jak Paili zniknęła spiorunował wzrokiem Colina, jednak on nawet tego nie zauważył. Usiadł przy Miljanie i opowiadał o swoich powodach, dla których opuścił wioskę. Zawarł w tym też historię o wiedźmie. Słuchając, wszyscy ci, którzy wiedzieli, że Rosalyn to czarownica dostrzegli, iż Colin nie ma o niczym pojęcia.
              Mel podeszła do Rossa. Uśmiechnęła się delikatnie i wyciągnęła dłonie na znak, że chce go uścisnąć. Wtedy Ross zdał sobie sprawę, że jeśli pozwoli dotknąć się Mel to będzie wiedziała wszystko co przekazała mu Lorene. Każdy najmniejszy szczegół. Nie wiedział czy nie wygada od razu Rosalyn nowych wieści.  Być może ona mogła uznać, że lepiej będzie jak Rosalyn o wszystkim się dowie, ale nie była jeszcze na to gotowa. Nie na wszystko.
              Ross tylko pokręcił głową. Ramiona Mel opadły. Po chwili znowu je uniosła.
              - No weź...
              Postawiła w jego stronę wielki krok i już miała go uścisnąć, gdy tylko udało mu się wywinąć od tego. Prześlizgnął się między nią a ścianą i meblami kanapowymi. Ale Mel się nie poddał i ruszyła za nim. Jedynie co przyszło na myśl Rossowi, aby odciągnąć dziewczynę od uścisków to było podarowanie czegoś. Sięgnął do kieszeni i namierzył podarunek od Loreny w kształcie muszelki. Była czymś w rodzaju nadajnika. Dzięki temu Syrenia Czarownica miała ich namierzyć i chyba pomóc. Jak i w czym, nie pamiętał. Wisiorek muszelka stanowiła ważny przedmiot, ale wydawała się też dziewczęca.
              - Daj rękę - powiedział niespodziewanie Ross.
              Mel zatrzymała się tuż przed nim. Wyciągnęła dłoń i uważnie obserwowała z wielkim zaintrygowaniem Rossa. Wyjął z kieszeni medalion i położył na dłoń uważając by nie dotknąć jej skóry. Dziewczyna zacisnęła palce i spojrzała na Rossa. Uśmiechał się, ale wyglądał na smutnego.
              - Dziękuję - powiedziała.
              - To jest ważne. Nie zgub tego.
              - W porządku. - otworzyła dłoń by znowu spojrzeć na uroczy wisiorek podarowany przez Rossa. Później przypomniały się jej wspomnienia Rosalyn. Uniosła wzrok, poczuła się trochę przygnębiona. Starała się brzmieć wesoło: - Trochę nawaliłeś... - szepnęła. Przeszła obok niego i zawołała do Faldio: - Pomożesz mi założyć?
              - Pewnie.
              Rosalyn patrzyła zdumiona na Rossa, wtedy gdy wręczał Mel medalion w kształcie muszelki.
              - Skąd on go wziął? - zapytała samą siebie, bo raczej w tym momencie nikt jej nie słuchał. Była trochę zawiedziona tym, że to nie ona go dostała. Czemu Ross nie robił jej prezentów? I wtedy przypomniało się jej dziwne zachowanie chłopaka. Ostatnio rzadko mówił, nie chciał do nikogo się dotykać, tak jakby nawet poprzez uścisk miał kogoś udusić.  Wyglądał też na wkurzonego, szczególnie przy obecności Colina.
              Rosalyn tego nie zauważyła, ale jego złość na Colina wzięła się od niej. Po tym jak zapomniał o swoich wyczynach w nocy po pokonaniu Lorene, białowłosa była na niego zła. Starała się być miła, ale po prostu denerwowało ją to, że mógł o czymś tak ważnym zapomnieć. Czuła się jakby zrobił z niej żart. Przez kilka pierwszych dni podróży traktowała go dosyć oschle, tak jak nigdy dotąd. I przez to sam się potem odsunął. Kiedy przeszła jej złość Ross przestał być dawnym Rossem.
              Prawda, którą skrywał w sobie Ross była taka, że po prostu  bał się siebie. Po tym co Lorene zrobiła z jego sercem czuł jakby do końca nie był sobą. Ciężko było mu się przyzwyczaić. Nie wiedział też co powiedzieć Rosalyn, jednak przez pierwsze dni wyglądała na niego złą. Dobrze wiedział, że nie pamiętał wszystkiego z tamtego wieczoru. Chciałby zapytać co zrobił, ale i na to nie miał odwagi. Pomyślał, że przeczeka jej złość, a tym czasem patrzył jak świetnie dogaduje się z Colinem. Był miły, sympatyczny, przystojny i co chwilę słyszał "A pamiętasz jak kiedyś..." kończył, a po chwili oboje się śmiali. To go doprowadzało do szału. Taki wspaniały, taki idealny, stary dobry przyjaciel.
              Kiedy oboje tak się świetnie bawili, a Ross siedział obok i słuchał wspaniałych historii i dostawał białej gorączki  postanowił pójść po drzewo na opał. Wiedział, że jak nie odejdzie to komuś stanie się krzywda i tym kimś miał być Colin. Oczywiście jeszcze wtedy kalkulował czy to na pewno on dostałby lanie, bo Colin był wyższy, lepiej zbudowany i wydawało się, że silniejszy. Ross szedł w głąb lasu zostawiając wesołe śmiechy przyjaciółki i jednego pajaca daleko za sobą. Kiedy był wystarczająco daleko pozwolił swoim emocjom wyjść z siebie. Zaczął przeklinać, krzyczeć, przedrzeźniać, a takie rzucać klątwy. Jednak do dziś mi wiadomo, ze nic nie dały. Był tak wściekły, że cały czas wymachiwał rękami. Nawet nie zauważył kiedy uderzył niechcący ręką w gruby pień dębu. Wtedy nastąpił głośny dźwięk, a po chwili drzewo złamało się i upadło.
              Cała złość Rossa nagle zniknęła. Stał jak wryty i patrzył jak potężny dąb opada na ziemię. Upadł i rozległ się wielki huk. Spojrzał na swoją rękę, była cała i zdrowa. Na początku nie uwierzył, że to była jego siła. Ale musiał to sprawdzić. Podbiegł do kolejnego drzewa, zrobił to samo co z tamtym, a one połamało się  tak łatwo co poprzednie. I wtedy ogarnął go lęk. Następnie co zrobił, to rozpiął koszulę i sprawdził stan swojej klatki piersiowej. W miejscu gdzie było serce, na skórze pojawiły się pojedyncze kawałki kryształów przypominające kształtem drobne, owalne szkarłatne łuski. Wydawało się, że pulsują, bo kolor raz jaśniał, a raz ciemniał. Ross nie wiedział jeszcze, że jego tęczówki zaczęły zmieniać kolor na czerwony.
              W tej chwili nie obchodziło do żadne drewno na opał. Zapiął koszulę i pobiegł w stronę ich postoju. W tym czasie kolor oczu wrócił do normalnego stanu. Bieg sprawił, że się uspokoił, ale nie przestał bać się tego co zrobił. Ta siła nie była jego siłą. To była moc podarowana przez Lorene.
              Chciał powiedzieć o tym Rosalyn, jednak nie mógł tego zrobić. Przed wyruszeniem do Omnnes powiedziała, że nie chce mieszać Colina w sprawy magii. Gdyby powiedział w tej chwili co się z nim dzieje, na pewno dowiedziałby się, iż jego stara dobra przyjaciółka to czarownica. Od razu wyjęłaby różdżkę i chciałaby zbadać co Lorene mu zrobiła. Mimo swojej złości na niego na pewno nie zostawiła by Rossa w takim stanie.
              Jednak on nic nie powiedział. Nawet wtedy gdy zobaczył jak Colin i Rosalyn biegną w jego stronę, bo usłyszeli huk. Wyglądała wtedy na bardzo przejętą, chciała go dotknąć, ale on się od niej odsunął. Jeśli bez użycia większej siły mógł połamać potężne drzewo, nie chciał wiedzieć co mogłoby się stać z kruchym ludzkim ciałem.
___________________________________________________________

Rozdział pierwszy może trochę krótki, następne będą dłuższe. :3 tak się starałam. >D 
I jak wam się podoba? Wiem, że mało Rosalyn. W ogóle do czwartego rozdziału więcej jest Rossa niż Rosalyn. o.o Jakoś bardziej skupiam się na blondynie. Staram się by nie wyszedł beznadziejnie, ale średnio mi to wychodzi. xD
W ogóle nie mam pojęcia kiedy będzie nowy rozdział. Najszybciej mogę dodać około niedzieli (nie tej, w ten weekend to ja mam wesele! :D) i myślę, że tak zrobię. :D
Pozdrawiam!

16 komentarzy:

  1. Wesele?? Czyje jeśli można wiedzieć? xD Też bym poszła ^^

    Dzięki za info!

    Haha :D Ja uwielbiam Lanę od czasu "Blue Jeans", a potem "Wielkiego Gatsbiego" (JAKKOLWIEK SIĘ TO PISZE) xD

    Ah! Fakt, mało Rosalyn, ale jest Ross, a Rossa wszyscy kochają xD Cóż, trochę zaskakujące, że ma tyle siły, no ale! Jakieś korzyści (albo i nie) musza płynąć ze spotkania z czarownicą...
    Poza tym... Może kroi nam się kolejna parka? Szczerze? Nie chciałabym Rosalyn&Colin, wolę Rosalyn&Ross. Hm...Ale tak wszystkich wyswatać? Hm...

    No i poza tym... Tenebris Dwa????? Hahahaha xD Boże, ależ Faldio ma pomysły xD

    Pozdro i weny!

    K.L.

    PS. pierwsza, pierwsza! *krzyczy jak małe dziecko*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wesele mojej siostry stryjecznej. Nie bardzo chce mi się jechać, bo to jakieś 150 km od domu, ale mój tato jest chrzestnym wiec i mi wypada xD

      nie słuchałam jej piosenek do tych filmów (mam nadzieje, że ten pierwszy tytuł to jest film xDDD)

      zaskakujące - o to właśnie chodziło. Nikt się tego nie spodziewał, nawet on. XD
      Kroi się, coś się kroi i powiem, że w tej części wątków miłosnych trochę będzie. xD

      Usuń
  2. Sytuacja w mieszkaniu bohaterów kojarzy mi się ze świętami Bożego Narodzenia. Milusio, gdyż rodzinnie, ale ciasno, bo wszyscy na "kupie". :D Oficjalna wersja z Tenebrisem Dwa mnie rozbroiła. xD Tęskniłam za tym rudzielcem. Kocham jego dowcipy. I przejął się losem księcia. Się Ross zdziwił. xD Bardzo fajne miasto, to Omnes. Po okropnej wiosce Rosalyn, jest to taka miła odmiana.
    Chyba już to kiedyś pisałam; nie chciałabym mieć takiej koleżanki jak Mel. Jest słodką dziewczyną, no ale... wiedziałaby o mnie wszystko. Niektóre wspomnienia mam ochotę wyrzucić z pamięci abo też w ogóle nie nadają się dla innych ludzi, tak więc, ekhm, współczuję Rossowi. Sam biedak ma tajemnicę. Myślę, że Mel go jednak dotknie, ale nic nie powie Rosalyn. Tak swoją drogą, kiedy książę dawał jej muszelkę (jakby tego było mało zapinał na szyi!) przy świadkach(czyt. Rosalyn), to Mel napędzi sobie kłopotów. xD
    Co do nich... ech, przykro patrzeć, jak się oddalają. Lubię Colina, lecz jest jedną z przyczyn wrogości między naszymi gołąbkami. Kiedy na horyzoncie pojawia się rywal, dzieją się dziwne rzeczy.
    Ross panikuje. Czuję, że długo nie pociągnie. Rosalyn dowie się wszystkiego(może poza tajnym spiskiem wiedźm; możliwe, że Rossowi uda się go jakoś utrzymać), a potem będzie na księciu przeprowadzać eksperyment, co to za dziadostwo mu się przyczepiło.
    Baw się dobrze na weselu! :* Weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo fajny ale mam wrażenie jakby od epilogu pisałaś to tak od niechcenia :/ jakoś tak słabiej niż na początku.
    Pomimo tego akcja jest ciekawa i szkoda mi Rossa, ze jego kontakt z rosalyn się popsuł :(
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słabiej? Pod jakim względem? Byłabym wdzięczna jakiś mi napisała :)

      Usuń
    2. To tylko moje może mylne wrażenie ale wszystko dzieje się tak szybko bez dokładniejszego opisu tak jakbys chciała to napisać jak najszybciej i mieć nas z glowy :(

      Usuń
    3. Rozumiem. Wiesz, ja tego tak nie odczułam, że tak szybko akcja idzie. I staram się dawać opisów jak najwięcej, ale nie zawsze mi to wychodzi. Będę się starać i nad tym popracuje. :) Jak pod kolejnym rozdziałem znowu będą jakieś "ale" to napisz od razu o co chodzi, może coś konkretnego dotyczące jakieś postaci czy coś. :D Chciałabym po prostu się poprawić. :D Dziękuje za twój komentarz. :3

      Usuń
  4. Rozdział super. Nawet nie wiesz jak mi ten rozdział pomógł. Miałem trudny dzień i chciałem sobie coś zrobić ale wszedłem patrze nowy rozdział przeczytałem i się trochę uspokoiłem. Więc wielkie dzięki. Życzę weny. Pozdrawiam i czekam za NEXT. No i miłej zabawy na weselu :) Mam nadzieję że Mel przypomni Rossowi o tamtej nocy i Rosalyn&Ross będą razem. NO to pa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeeeeeeeejciu!!!!
    Mam wielką ochotę wejść tam do tego świata i z całej siły potrząsnąć rosalin i rossa za głowy!!!
    Jak on może tak po prostu patrzeć na rosalin i colina???
    Wieeeeelkie brawa dla faldia! Normalnie bohater rozdziału ♥♡♥ To jak się wepchnął pomiędzy rosalin i colina to po prostu majstersztyk!!!
    A jak rosalin moze tak po prostu pozwalac sie oddlalac rossowi???
    Tenebri dwa tokolejny powód dla którego po raz kolejny można bić pokłony przed faldiem ;)
    Genialnym pomysłem jest paili z tekstem "Colin jest taki..."
    I tu kolejne pokłony dla faldia i jego braterskich uczuć
    Ciekawa jestem jak dalej sie potoczy zauroczenie paili i czy colin odwzajemni to uczucie... I ewentualnej miny faldia na koniec xd
    Rozdział świetny choć jak już wspomiałam wkórza mnie rosalin i colin. Jest to ta sama irytacja co dopada mnie kiedy czytam jedną z moich ulubionych książek-"Mansfield park". Kiedy ją czytałam miałam wielką ochotę przenieść sie do tamtej akcji i nakrzyczeć na pare osób.
    Czekam na kolejny rozdział z wieeeelką niecierpliwością...
    Życzę miłej zabawy na weselu :)


    OdpowiedzUsuń
  6. Super! Zapomniałam całkiem o tym blogu Ale dzisiaj sobie przypomniałam i ku mojemu szczęściu zobaczyłam Prolog i rozdział boski.
    Zastanawiałam się jak ty chcesz zrobić przemianę Tenebrisa ale bosko ci to wyszło. :)
    Rozwalił mnie moment jak Faldio zobaczył Colina a nie Rossa. Jego reakcja, bomba. :P I jeszcze "Tenebris Dwa!" Genialne.
    Załamała mnie Rosalin... Jak tak bardzo kocha Rossa to nich nie ma do niego żalu tylk podejdzie zrobi co musi i po sprawie. A nie się dąsa bo biedny chłopak cierpi... Albo nie wiem... Nie pogadają ze sobą czy coś...
    A Colina od początku nie lubiłam i nie rozumiem Paili, jka można zauroczyć w takim bufonie.. I tu podziękowanie: Reakcja Faldia rewelacyjna. :)
    Czekam na kolejne rozdziały. :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej, no i nadrobilam!
    Miło było o nich wszystkich poczytać :) Chociaż Rossowi musi być ciężko w towarzystwie Colina, co nie zmienia faktu, że lubię ich obu ^^ A Tenebris jako taki mały kociak musi być przeuroczy!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie na Innej Wersji nowy wpis. :3 PS: Co z Tobą??? :((

    OdpowiedzUsuń
  9. Ross nie pamięta wielu żeczy:
    1pocałunek rosalyn
    2jaką siłę ma czerwony kryształ
    3colin kiedyś musi dowiedzieć się kim jest rosalyn

    OdpowiedzUsuń
  10. Ross nie pamięta wielu żeczy:
    1pocałunek rosalyn
    2jaką siłę ma czerwony kryształ
    3colin kiedyś musi dowiedzieć się kim jest rosalyn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to prawda. :) Dziękuję bardzo za komentarz :)

      Usuń