poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział XXI - Potrafię wyczuć wiedźmę.

                 Nastała chłodna noc. Wszyscy w biednej wiosce już dawno spali, lecz przedtem pozamykali i schowali swoje zwierzęta chcąc uchronić je przed dzikim zwierzęciem. Mimo to wiedzą, że nawet jeśli przybędzie to nic go nie zatrzyma. Nawet zamknięte i zabarykadowane drzwi.
                 Trójka ludzi i kot stali w mroku na rynku. Jedynie co im rozświetlało twarze to pochodnia trzymana w ręku rudowłosego, najstarszego z tej grupy. Cierpliwie czekali, aż zwierz zacznie zbliżać się do wioski. W tym wykorzystali białowłosą, która skupiła się na wyczuwaniu aury. Była pewna, że będzie w stanie zlokalizować drapieżnika jeśli ma jakiś związek z magią. Chyba, że był zwykłym, dzikim zwierzakiem.
Jako jedyna siedziała i miała zamknięte oczy. Oddychała na tyle głośno, aby mogli usłyszeć ją jej towarzysze.
                 - Mamy dodatkowe towarzystwo – powiedział Ross do swoich przyjaciół widząc jak grupa nazwanych przez siebie łowców czarownic zbliża się do nich.
                 - Wiem – burknęła Rosalyn. Widocznie nie była zadowolona z tego, że oni również mają do wykonania to samo zadanie.
                 - Witajcie – przywitał się czarnowłosy, nazywał się Arian. Wyglądał na lidera ich grupy. – Widzę, że wpadliście na ten sam plan co my. Też czekamy na wiedźmę.
                 - Na wiedźmę? – zapytał Faldio. Jego kąciki ust uniosły się lekko w górę.
                 - To jest oczywiste, że wiedźma jest za to odpowiedzialna – wtrącił się drugi z łowców, Hank.
                 - Lepiej odpuście sobie tą robotę – zaczął lider – szkoda waszych żyć. Nie poradzicie sobie z wiedźmą. My jesteśmy specjalistami.
                 Rosalyn uśmiechnęła się otwierając oczy. Zlustrowała wszystkich łowców czarownic, a później obdarowała ich pogardliwym wzrokiem. Jednak na nią nikt wcześniej nie zwrócił uwagi prócz kobiety z czarnymi włosami.
                 Wstała i zwróciła się do towarzyszy.
                 - Mam go – oznajmiła krótko.
                 Odwróciła się na pięcie i poszła przed siebie. Jej towarzysze podążyli za nią nie bacząc na słowa łowców, aby się nie oddalali. Zdecydowanie ich rozzłościli swoim zachowaniem. Weszli do wilgotnego lasu. Białowłosa po drodze wyjaśniła, że tajemniczy zwierz jest stworzony za pomocą czarów, czyli oznacza, że stwórca też gdzieś jest. Kazała być im uważnym i ostrożnym Jest dość blisko i to na tyle, że nie potrafi określić dokładnego położenia.
                 Każdy był gotowy do walki. Faldio oddał pochodnię Rossowi, aby mógł napiąć strzałę na cięciwę łuku. Jeśli teraz by teraz ich zaatakował z łatwością mógłby zastrzelić zwierzę. Stał się też tarczą blondyna, który władał sztyletem. Rosalyn idąc cały czas przed siebie rozglądała się uważnie. Na chwilę spojrzała na Tenebrisa.
                 - Co mówi twój instynkt?
                 - Jest blisko. Mam wrażenie, że słyszę kroki, ale tamci dwaj je zagłuszają – westchnął.
                 Zatrzymali się. Złowroga aura wisiała w powietrzu. Nagle usłyszeli odgłos łamanej gałązki. Wszyscy spojrzeli w tą samą stronę, na lewo. Zrobiło się tak cicho, że słyszeli swoje głośne oddechy i szybkie dudnienie serca. Zawiał silny wiatr, co spowodował szumienie liści. Rosalyn odwróciła głowę w drugą stronę i zamarła, gdy okazało się, że z pyskiem ogromnego wilka dzieli ją zaledwie kilka centymetrów. Miał otwarty pysk i obnażone ostre kły. Obserwował młodą czarownice uważnie zielonkawymi oczyma. Rosalyn przeszedł dreszcz kiedy zauważyła, że zamiast sierści ma kolce. Ostatni raz widziała takie stworzenie dziesięć lat temu, dzień po spotkaniu Fendary. Nagle otworzył szerzej pysk, a po chwili go zamknął. Białowłosa odskoczyła. Faldio wystrzelił pierwszą strzałę prosto w wilka. Wbiła mu się w lewe udo. Zapiszczał, a później warknął głośno i złowrogo. Rudowłosy wyjął kolejną strzałę z kołczanu i napiąwszy na cięciwy wystrzelił ją po raz kolejny. Wtedy kolczasty wilk ruszył do ataku.
                 Rosalyn zaczęła szukać różdżki. Przeklęła pod nosem nie mogąc jej znaleźć. Nigdy się z nią nie rozstawała. Była pewna, że powinna być w rękawie. Przestała szukać gdy zauważyła, że wilk pędzi w jej stronę. Jego uwagę odwróciła kolejna strzała wbijająca się pomiędzy kolce. Zatrzymał się i zmienił swój cel. Dziewczyna schowana za drzewem w końcu znalazła swoją różdżkę.
                 Ross w jednej dłoni trzymał pochodnie, a w drugiej sztylet. Żałował, że nie umieścił w nim szkarłatnego kryształu, kiedy miał okazję. Widział jak stwór atakuje Rosalyn. Dobrze, że Faldio odwrócił jego uwagę. Wtedy zobaczył jak białowłosa wyskakuje z ukrycia, a w ręku trzyma srebrną, smukłą różdżkę. Nie widział jej twarzy, ale był pewny, że złowieszczo się uśmiecha. Uniosła dłoń w górę i wskazała na drzewo obok niej. W jednej chwili zostało wyrwane z ziemi z korzeniami i rzucone prosto na kolczastego wilka. Zwierzę widząc niebezpieczeństwo zwinęło się w kulkę i nastroszyło kolce niczym jeż. Wysokie drzewo w nie uderzyło i wbiło się grube igły. Faldio odszedł kilka kroków w tył aż napotkał pień, o który mógł się oprzeć. Był zdumiony tym co zobaczył. Po raz pierwszy ujrzał jak Rosalyn używa magii.
Blondyn schował swój sztylet do pochwy. Wilk się nie ruszał, tylko trwał w jednej pozycji. Wiadome było, że walka zakończona. Szybko poszło – pomyślał. Czuł się trochę zawstydzony tym, że do niczego się nie przydał.
                 Przyglądał się jak Faldio i Rosalyn dyskutowali czy zabić zwierzę czy nie. Faldio był za tym, aby zaciągnąć je żywe do wioski, jednak to mogło być niebezpieczne. Jeśli uciekłby wtedy znowu musieliby go złapać. Tylko aby go zabić musiał zmienić pozycję. Póki był zwinięty w kulkę nie dało się tego zrobić. Kolce go chroniły. Ross podał pochodnię rudowłosemu i odsunął się od nich. Nie widział sensu udzielania się w ich rozmowę. Kocur podszedł do niego. Jego złote oczy wydawały się świecić w ciemności. Stali obok siebie nic nie mówiąc.
                 Kiedy jego przyjaciele byli zajęci kłótnią co zrobić z wilkiem, on spojrzał w las. Miał wrażenie, że coś tam jest. Porusza się slalomem, ale idzie w ich stronę. Cień tej postaci był niski, wątły i strasznie chudy. Wydawało się, że głowa jest większa od ciała. Do tej pory poruszał się powoli na dwóch nogach. Wydawało się, że pochylił się do przodu i szedł na czworaka niemalże biegnąc. Kot też to widział.
                 - Rosalyn! – krzyknął, aby zareagowała.
                 Dziewczyna spojrzała na Tenebrisa i Rossa.W tym momencie zza drzew wyskoczyła postać, którą wcześniej dostrzegł blondyn. Rzuciła się na niego powalając na ziemię. Jego skóra była szara i pomarszczona. Przypominał na pierwszy rzut oka człowieka, jednak wydawał tylko głośne nic nie znaczące odgłosy. Był łysy, nagi, nie miał narządów rozrodczych, a kończyny dolne podobne były to tych zwierzęcych. Jego oczy były całe czarne, nawet białka. Nie miał brwi, ani nosa. Za to usta były szerokie. Kiedy je otworzył wydał głośny ryk i pociekła po jego ustach zielona ślina, która skapnęła na twarz blondyna.
                 - Ross! – krzyknęła przerażona widząc cudacznego potwora. Razem z Faldio pobiegli w jego stronę.
                 Kot rzucił się na plecy istocie i wbił w niego ostre pazury. Jedną ręką stworzenie złapało Tenebrisa i odrzuciło na bok. To był moment, w którym Ross wyjął sztylet i wbił w szyję potwora. Krzyknął tak głośno, że pozostali musieli zasłonić uszy dłońmi. Był rozwścieczony, ugryzł Rossa w rękę, w której trzymał broń. Chłopak syknął głośno i wyjął ostry sztylet z szyi stworzenia, wtedy odskoczyło nie pozostawiając żadnych ślady krwi, ani innej cieczy.
                 Ross usiadł na trawie i spojrzał na miejsce gdzie został ugryziony, prawa ręka pod łokciem. Syknął kiedy z rany wypłynęła zielona substancja będąca śliną stwora. Nim się zorientował Rosalyn klęczała nad nim i złapała go za obolałą rękę. Wyglądała na bardziej przestraszoną od samego Rossa. Widząc jej przejętą minę roześmiał się co tylko zdenerwowało bardziej dziewczynę i walnęła go w głowę
                 - Ja się martwię, a ty się śmiejesz matole?
                 - Wybacz – powiedział nadal się uśmiechając. Wtedy przypomniał sobie ich pierwsze spotkanie. Pomyślał, że kilka miesięcy temu zostawiła by go na pastwę losu i do tego życzyła śmierci. Sam nie wiedział dlaczego tak pomyślał.
                 Faldio jeszcze nie zdążył przetrawić tego co właśnie ujrzał. Najpierw kolczasty wilk, a później jakiś stwór rzucający się na Rossa. Zrobił pierwszy krok w przód w stronę przyjaciół gdy coś go podkusiło, aby spojrzeć za siebie. Przeklął głośno gdy zobaczył, że wilk zwiał.
                 - Co teraz? – zapytał.
                 - Wracamy, zaczyna świtać – oznajmiła Rosalyn pomagając Rossowi wstać.
                 Ruszyli, a blondyn został z tyłu. Zmarszczył czoło i myślał tylko o tym by nie myśleć o bólu. Wolał ich niepotrzebnie nie martwić. Przepłucze wodą ugryzienie, gdy wrócą do wioski. Podczas podróży powrotnej zasłonił rękawem czarnej koszuli ranę, tak aby nie mógł nikt jej zobaczyć
~*~
                 Wczesnym rankiem byli z powrotem w wiosce, a tam czekał na nich komitet powitalny składający się z kilku wieśniaków, burmistrza i Łowców Czarownic.
                 - Udało wam się! – zawołał radośnie jeden z wieśniaków. – Dzisiaj wilk się nie pojawił i żadne zwierze nie zginęło.
                 Między mieszkańcami co byli na rynku zaczęła się gwarna dyskusja. Każdy opowiadał jakie to szczęście ich spotkało, iż przybyli tacy dobrzy ludzie, abym im pomóc, inni byli zachwyceni tym, że nie muszą martwić się o zwierzęta. Nadchodząca zima mogła okazać się nie taka zła. Strat nie były wielkie.
                 - Nie zabiliśmy go – powiedział głośno i stanowczo Faldio przerywając wesołe pogaduszki wieśniakom. – I nie jest sam. Jest ich więcej. Na pewno jutro wrócą, więc nie ma czego świętować.
                 Lider łowców był rozbawiony słowami rudowłosego.
                 - Podziwiam was za to, że wytropiliście tą piekielną istotę, ale jesteście skończonymi głupcami jeśli daliście jej uciec – prychnął.
                 Jego towarzysz zaśmiał się wesoło, a kobieta przewróciła oczami widząc zachowanie kolegi. Gorzej niż dziecko – pomyślała i spojrzała na Rossa. Trzymał dłoń na ręku nad łokciem. Wyglądał jakby coś ukrywał.
                 - Ktoś kto nigdy nie widział do czego wilki są zdolne powinien się nie odzywać – rzekła ostro Rosalyn.
                 - Widziałem – odpowiedział Arian uśmiechając się lekko. – I wiem nawet nie wchodząc do lasu, że to sprawka czarownicy. Potrafię wyczuć wiedźmę.
                 Białowłosa patrzyła się na niego przez chwilę, a później się roześmiała. Bawiło ją to, że nie zauważył iż ona jest czarownicą. Odwróciła się na pięcie i poszła w stronę gospody, w której mieli pokój. Za nią po niedługiej chwili udali się jej towarzysze.
                 Pierwsze co zrobiła dziewczyna to rzuciła się na łóżko i zasnęła. Nad nią czuwał Tenebris. Łóżko obok zajął Faldio. Liczył strzały, które mu pozostały. Trzy zabrał ze sobą kolczasty wilk. A Ross wyszedł na dwór. Siedział na kamieniu wokół drzew w miejscu gdzie nikt nie mógł go zobaczyć. Obok niego stało drewniane wiadro pełne przejrzystej, zimnej wody. Namoczył skrawek materiału w cieszy podwinął rękaw od koszuli i spojrzał na miejsce, w które został ugryziony. Przeraził się gdy ujrzał wokół rany zielone łuski. Przyłożył do tego morką szmatkę i próbował wytrzeć zielonkawą niby skórę. Robił to z całej siły. Zacisnął zęby, a za kolejnym potarciem wyrwał kilka łusek wraz z niewielką ilością mięśni i poplamił krwią ubranie oraz rękę. Uniósł do góry to co wyrwał i poczuł obrzydzenie. Żółć stanęła mu w gardle gdy ujrzał, że z każdej łuski wyrastają korzenie. Chwilę później na miejsce rany wyrosły ponownie zielonkawe łuski i pokryły jeszcze większą część ręki. Wstał, przeklął i przewrócił w złości wiadro wody. Potem zabandażował rękę. Nie mógł stać się potworem.
~*~
                 Następnej nocy wszyscy polujący na dzikie zwierzę czatowali w centrum wioski, w samym rynku. Łowcy stali z dala od swoich rywali. Mężczyźni rozmawiali między sobą, ale nie opuścili gardy. Tylko siostra lidera się nie udzielała. Uważnie obserwowała blondyna z tamtej grupy. Dostrzegła bandaż na jego ręku. Rano go nie miał. Skorzystała z chwili, gdy jego przyjaciele oddalili się trochę. W mgnieniu oka znalazła się przy nim. Nawet jej nie zauważył.
                 - To chyba nic poważnego? – zapytała. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Kiedy chłopak na nią spojrzał wcale nie wyglądał jakby miał przyjazne nastawienie.
                 - Ah, ręka? – wskazał na zabandażowaną kończynę. – Nic takiego. Nie powinno cię to obchodzić.
                 Hank ujrzał czarnowłosą rozmawiającą z obcym. Nie podobało mu się to, zwłaszcza dlatego, że była jego dziewczyną. Chciał do nich podejść i odepchnąć od niej blondyna. Wiedział, że ona ma słabość do tego koloru włosów, dlatego była jego. Pierwszy raz zobaczył kogoś z West Land o włosach w odcieniu złota. Kiedy już się zebrał żeby do nich podejść Arian powstrzymał go. Czarnowłosa po chwili wróciła do swoich towarzyszy. Hank wcale nie wydawał się zadowolony.
                 - Co to było? – warknął.
                 - To tylko dzieciak – wyjaśniła i spojrzała za siebie na Rossa.
                 Nagle rozległ się odgłos wilczego wycia. Chwilę później kolejny i następny. Wszyscy łowcy gotowi byli do walki. Wzięli broń w ręce i rozbiegli się po wiosce. Faldio razem z Tenebrisem też pobiegli. Udali się w miejsce gdzie jest najwięcej zwierząt. To było pewne, ze właśnie tam zaatakuje wilk.
                 Rosalyn pełna energii i z szerokim uśmiechem na ustach też chciała dołączyć, lecz nim wystartowała poczuła silny uścisk na nadgarstku. Odwróciła się i obdarowała gniewnym spojrzeniem Rossa, który psuł jej zabawę.
                 - Co znowu? Przecież to nie są ludzie! – krzyknęła.
                 - Nie o to chodzi – wyjaśnił szybko. – Nie pomyślałaś chociaż, że przy tamtych ludziach nie powinnaś używać magii? Jak się dowiedzą, że jesteś czarownicą zaczną na ciebie polować – powiedział poważnym tonem głosu.
                 Białowłosa uśmiechnęła się głupkowato.
                 - Nie pomyślałam.
                 - Wiem – odparł również się uśmiechając. – Zaczekaj tu.
                 Puścił jej dłoń i poszedł w stronę, w którą udał się wcześniej Faldio po czym zniknął z oczu białowłosej. Dziewczyna w pamięci miała jego zabandażowaną rękę. To co zrobił mu zeszłej nocy stwór musiało bardzo boleć. Pomyślała, że jak wróci opatrzy mu jego ranę.
                 Tymczasem usiadła na ławce niedaleko małego kościółka. Była zła bo nic nie mogła w tej chwili zrobić, a dzisiejsza noc była głośna. Zwierzęta wyły wniebogłosy wydając swoje charakterystyczne dźwięki. Nawet pozapalały się światła w oknach. Jedynie głos wilka umilkł. Zastanawiała się co teraz robi Ross z Faldio i Tenebrisem. Walczą przeciwko krwiożerczej bestii czy nadal na nią czekali?
                 Czas ciągnął się. Ani łowcy ani jej przyjaciele nie wrócili na rynek. Pomyślała, że lepiej będzie jeśli wróci do gospody. Była jesień, a o tej porze roku noce są zimne. Nie było sensu czekać na nich na dworze. Wstała z ławki i przeszła przez rynek. Kiedy stała na samym środku dostrzegła cień jakiejś postaci. Wzdrygnęła się. Otworzyła szerzej oczy. Nie wyczuła żadnej aury wokół istoty, a to oznaczało, że nie była człowiekiem. Zaczęła się cofać małymi kroczkami nie spuszczając wzroku z tego czegoś co było przed nią. Po omacku szukała różdżki. Wtedy postać wyłoniła się z mroku i skąpana w świetle księżyca pokazała swój wygląd.
                 Pierwsze co pomyślała o istocie, to to, że była paskudna. Ogromne cielsko przypominało postawą dorosłego, mocno umięśnionego mężczyzny okrytego szarozieloną powłoką przypominającą skórę, będącą w niektórych miejscach szorstką. Głowa pozbawiona jakichkolwiek włosów, uszy były ogromne i cienkie rozdarte na dwa płaty. Oczy ciemne, bez żadnego wyrazu. Usta jakby spuchnięte i czarne. Nos spłaszczony z dwoma nozdrzami. Palce dłoni i stóp kończyły ostre i długie pazury.
                 Istota krzyknęła i pobiegła prosto w stronę Rosalyn. Miała już wyjąć różdżkę kiedy szarozielony stwór dostał strzałą w prawe ramię. Zawołał głośno z bólu. Zgiął się w pół chwycił za strzałę i wyrwał ją rozlewając dookoła czerwoną krew. Błękitne oczy dziewczyny skoncentrowały się na ramie stwora. Wydawała się znajoma. Wtedy kolejna strzała wbiła się w jego ciało. Tej nie wyrwał. Rozejrzał się dookoła po czym uciekł znikając między domami, a zmierzał do lasu.
                 Białowłosa spojrzała na swojego wybawiciela. Wcale jej się nie podobało, że była to siostra lidera łowców. Dzierżyła łuk tak jak Faldio. Wyglądała na zadowoloną z siebie. Była pewna, że zrobiła wrażenie na białowłosej dziewczynie.
                 - Nie walczysz? – zapytała uśmiechając się.
                 Rosalyn pokręciła tylko głową.
                 - Więc co tutaj robisz?
                 Patrzyła przez chwilę na nią nie mając pojęcia jaki wcisnąć jej kit, więc wzruszyła ramionami i poszła przed siebie mając nadzieję, że zostawi ją w końcu w spokoju. Jednak czarnowłosa stanęła jej na drodze. Wyglądała poważnie.
                 - Lepiej trzymaj się mnie, bo to coś może tutaj wrócić. - W jej głosie wyczuć można było troskę.
                 Po niedługim czasie wszyscy wrócili na rynek. Łowcy przytargali ze sobą martwego kolczastego wilka chcąc pochwalić się swoją zdobyczą. Mówili, że to zwierzę to tylko początek. Zamierzają jeszcze wytropić wiedźmę.
                 Pojawili się wszyscy prócz jednej osoby. Rosalyn rozglądała się nerwowo. W końcu podeszła do Faldio i powiedziała drżącym głosem:
                 - Nie wiem gdzie jest Ross.
                 Pogłaskał dziewczynę po głowie.
                 - Też go nie widziałem – powiedział.
~*~
                 Puściłem rękę Rosalyn i poszedłem w kierunku Faldio. Nie trudno było go znaleźć. Usłyszałem jego głos jak krzyczał jakieś przekleństwa. Chyba wlazł w kupę. Kiedy tylko zniknąłem za pierwszymi budynkami poczułem silne ukucie w ręku. To było miejsce gdzie wcześniej zostałem ugryziony. Zacisnąłem mocno dłoń na ranie i przekląłem pod nosem. Oparłem się plecami o drewnianą ścianę i ześlizgnąłem powoli na ziemię zwijając się z bólu. Chciałem jak najszybciej się go pozbyć. Był niemalże nie do wytrzymania. Czułem silne gorąco w tamtym miejscu. Później wydawało mi się jakby coś chciało rozerwać mi mięśnie i wydostać się na zewnątrz. Nim się zorientowałem obraz przed oczami zaczął mi się rozmazywać. Ledwo co widziałem. W krótkim czasie straciłem kontakt z rzeczywistością.
                 Otworzyłem oczy, a jasne światło nie dało mi możliwości poprawnego widzenia. Nim zdążyły się przyzwyczaić minęło kilka chwil. Leżałem w łóżku, dość wygodnym łóżku. To nie była nasza gospoda. Ściany i sufit pomalowane były na jasny róż. Po mojej lewej stronie był malunek na prawie całą ścianę. Przedstawiał słoneczniki na różowym tle. Potem dostrzegłem, że pokój, w którym się znajduje jest mały. Kilka mebli stało pod ścianą naprzeciwko.
                 Chciałem się podnieść i dopiero wtedy dotarło do mnie, że jestem ranny. Prawe ramię miałem owinięte bandażem, który zdążył przesiąknąć krwią. Przekląłem po raz kolejny i pomyślałem, że to już drugi raz jestem zraniony w to samo miejsce. Za pierwszym razem broniłem Rosalyn, ale tego tym razem w ogóle nie pamiętam.
                 Drzwi od pokoju otworzyły się, a w progu stanęła staruszka ubrana w kwiatową spódnicę, białą koszulkę i czerwoną chustę na głowie. Wyglądała sympatycznie. Siwe włosy wystawały jej spod nakrycia głowy. Były bardzo krótkie. Usiadła przy moim łóżku, a ja bacznie ją obserwowałem. Wydawałem się zagubiony w całej tej sytuacji. W końcu staruszka przemówiła:
                 - Jesteś mój i nie waż się uciekać.
_______________________________________________________

Chyba nie będę się rozpisywać pod rozdziałem bo za bardzo nie ma po co. Udało mi się ruszyć po miesiącu z pisaniem. W sumie rozdziały chyba będę dodawać co dwa tygodnie, przynajmniej na razie :3 Chyba, że szkoła mnie wykończy psychicznie, a właściwie to ludzie, którzy mnie załamują. Codziennie siedząc w swojej klasie zastanawiam się: "co ja tam robię?" xD
W sumie pewnie, jak to u mnie,  wkradły się jakieś literówki więc przepraszam za nie. :D
Pozdrawiam. :D

Następny rozdział pt.: Głupia wiedźma i jej miotła.

9 komentarzy:

  1. Hey!
    Z zasady nikogo o wpisach na "Home" nie powiadamiam, bo to taki zapchaj-blog xD Daję tam krótkie notki i informacje, a opki które tam wrzucam, były zapewne nagłymi wybuchami weny xD
    A tak... Bast miała być z założenia najbardziej "ludzka". Co wcale nie oznacza "dobra". Cóż, co do tego, "dlaczego nie uległ Bast..." To może właśnie przez to, że Bast była zbyt "ludzka"? A może dlatego, że ona sama nie do końca tego pragnęła? Kto wie... Czasem nawet ja sama nie wiem czemu piszę to co piszę...
    Czarownica i Bestia stoi w martwym punkcie. Dla mnie. ;( Nie jestem z tego faktu zadowlona... Ale cóż... Przykro mi. Na razie rozdział nie jest ukończony, a dzielić go na połówki nie będę.
    Jeśli bardzo, ale to badzo chcesz przeczytać coś mojego... Z chęcią dam ci linka do mojego poprzedniego bloga. :D Przeczytanie Ci tamtej krobnę na Czerownicę ;)e coś skrobnę na Czerownicę ;)
    http://zycie-jest-jak-teatr.blog.onet.pl/
    Pisał to dawno temu... Może Ci się spodba.
    Co do Twojego rozdziału: nie!!!!!!!!!!!!!! Ross!!!!!!!! Co mu się stanie???? Ja zaraz tu na zawał padne!
    Ave i weny!
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj! Dopiero zauważyła: ucięło mi pół zdania ;/
      Przeczytanie Ci tamtej historii zajmie trochę, a ja moze za ten czas coś skrobnę na Czerownicę ;)*
      Tak to miało być!

      Usuń
  2. JezuJezuJezu (to chyba kiepskie określenie na blogu, w którym są czarownice itp., ale wolę być niepoprawna niż niecenzuralna).

    Mam do ciebie tyle pytań i liczę, że na nie odpowiesz. Rozdział wprawdzie przeczytałam już dnia, którego go dodałaś, ale przeklęty sprawdzian z fizyki nie pozwolił mi na napisanie stosownego komentarza. Potem też się nie udało, bo to lekcje, bo to dodatkowy angielski, bo to biologia eksperymentalna... Wracając do tematu. Dzieje się tu bardzo dużo i muszę przyznać, że polubiłam siostrę Łowcy Czarownic (który umie wyczuć wiedźmę, co? Mhm, umie tak samo, jak ja umiem przeliterować ,,kwas deoksyrybonukleinowy" obudzona o 3 w nocy) i nie wiem czemu, ale strasznie skojarzyła mi się ona z Zuzanną z ,,Opowieści z Narnii". Tylko czekać, aż Aslan wyskoczy.

    Świetnie opisujesz stwory (m.in. "kolczastego" wilka), ale jestem bardzo ciekawa, co się stało Rossowi. I w jaki sposób działa to całe ,,jesteś mój"? Jakaś wiedźma faktycznie tam jest, stworzyła potwora i każdego kogo potwór ugryzie też staje się potworem (coś w rodzaju wampirów)? Jeśli tak, to czemu Ross nagle ,,jest jej" (btw., bardzo mi to określenie podejrzanie brzmi od czasu gadania o pedofilii w Kościele xD)? Na jakiej zasadzie to działa? Ross może mieć teraz jakąś kontrolę nad sobą, czy to ona kontroluje jego?
    Na początku myślałam, że jest to coś w rodzaju ,,znamienia diabła" - średniowiecznego odpowiednika miejsca, gdzie skazaną wiedźmę dotknął sam Szatan, żeby stała się jego służką, gotową na każde zawołanie. Piętna Szatana szukano m.in. przez dźganie oskarżonej ostrą igłą po całym ciele, a jeśli gdzieś nie odczuła bólu, to tam ją naznaczył Szatan. Tak w ogóle, to na wskutek zmiany sytuacji receptory bólu reagują w taki sposób, że po dłuższym czasie przestanie ona odczuwać ból, więc to sensu nie miało i.. ughr, wybacz, często odchodzę od tematu, a mam do napisania referat o średniowiecznych procesach na piątek, więc...

    Aha, i Rosalyn powinna być bardziej rozważna - Ross miał rację, nie powinna używać magii przy byle kim, bo to się może dla niej źle skończyć...

    W każdym razie, ładnie proszę o wytłumaczenie tej kwestii, jeśli nie w komentarzu to w następnym rozdziale.

    Pozdrawiam i życzę weny.
    Ave Ross.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś czuję że twój referat o średniowiecznych procesach ci się ładnie napiszę. :D
      Wyjaśniłabym w komentarzu, ale chyba nie ma sensu, ponieważ w następnym rozdziale wszystko dokładnie będzie wyjaśnione. I cieszę się, że polubiłaś tą kobietę od łowców. c: Ale w życiu bym nie pomyślała, że komuś się może kojarzyć z Zuzanną z Narnii. W sumie kolor włosów ten sam i obie mają łuki. xD

      Usuń
  3. Okey, będę Cię powiadamiać :D Skoro tak, to lepiej bym to robiła :D
    Aj, nagle na głowę zwaliło mi się kilka....naście rzeczy i teraz czuję się nieco przytłoczona, ale myślę, że w listopadzie powinno się wszystko wyklarować... I pewnie więcej czasu tez się znajdzie ;)
    O, mam nadzieję, ze dasz sobie radę... Dla mnie obczajenie nowych funkcji na onet blogu było prawie niemożliwe i dalej się tam gubię... ;/
    Poza tym: jesli czytając przejdzie Ci przez myśl "To jak w Vampire Knight..." To dobrze. Bo na VK było wzorowane. Ale uprzedzam! Może początek podobny, ale reszta... Oj, dowiesz się czytając :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale brak dostępu do kompa + nawał obowiązku w szkolę to paskudna kombinacja :<

    W każdym razie, jeśli miałabym jednym słowem podsumować rozdział to, napisałabym, że był to mini horror :D Widzę, że fabuła się zazębia (spotkanie z wilczkiem po 10 latach), w dodatku te rozdziały są coraz bardziej mroczne, co bardzo mi się podoba.
    Jeju, co to za potwory z krzaków wyskakujące :o Biedna Rosalyn, nie może użyć swej mocy, by się nie ujawnić. Wyobrażam sobie jak dla jej charakteru jest to bardzo niekomfortowa sytuacja, zwłaszcza, że ci "niewtajemniczeni" widzą w niej zwykłą dziewczynę, którą trzeba bronić.
    Uch, ugryzienie przez wilkostwora musiało się skończyć jakąś paskudną raną. o.O
    Biedny Ross, został porwany przez Wiedźmę! Wiesz, z czym skojarzył mi się ten fragment, gdy on się obudził i zobaczył staruszkę? Z książką, którą właśnie czytam: "Misery" Kinga. Czyta psychoza, krew, ból i tego typu atrakcje:D Bardzo obiecujące zakończenie rozdziału.
    Na koniec: czemu się tak znęcasz nad biednym Faldio? ---> "Chyba wlazł w kupę" xD xD xD
    Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehe jak skończysz czytać, to powiedz jak Ci się podobało :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdarzył się cud! Skończyłam rozdział 13! Zapraszam na Czarownica(...)!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ejejej, co to za trolling! Przed chwilą był tu kolejny rozdział, żądam go z powrotem, nie czaruj mi tu droga karo :P

    OdpowiedzUsuń