Po opowiedzianej bajce przez Etilię wesołe zabawy i tańce
jeszcze długo trwały, jednak białowłosa nie miała ochoty brać w
nich udziału. Po zapoznaniu się z Legendą o Nix jej myśli krążyły
gdzieś nieustannie poszukując odpowiedzi na zadane sobie pytania.
Czuła niepokój, który gromadził się w jej sercu. To uczucie było
nieprzyjemne. Pragnęła szybko się go pozbyć jednak nie wiedziała
jak. Jej serce podskoczyło do góry, kiedy poczuła nad łokciem
silny uścisk dłoni. Spojrzała w lewą stronę i uspokoiła się,
gdy ujrzała znaną jej już dziewczynę od herbaty. Uśmiechała się
uroczo i powiedziała, że namiot specjalny dla nich został
rozstawiony. Zaproponowała, że zaprowadzi wszystkich gości do tego
miejsca. To było niedaleko drewnianego posągu. Namiot był duży,
ale o wiele mniejszy od namiotu wodza wioski. Środek był wyłożony
dywanem w odcieniach błękitu, a na nim ułożone były obok siebie
trzy, zwykłe posłania. Stał tam taż podobny stolik do herbaty,
który wcześniej widzieli, a przy nim zielone poduszki.
Rosalyn usiadła na posłaniu
z lewej strony i zaczęła tarmosić poduszkę wypchaną pierzem.
Ross zajął miejsce na środku, więc Faldio został brzeg z prawej
strony, ale wcale nie wyglądał jakby mu to przeszkadzało. W
najlepsze rozmawiał sobie z dziewczyną od herbaty. Co raz rudowłosa
się śmiała. Po chwili pożegnała się z gościem cały czas mając
na twarzy rozkoszny uśmiech. Kiedy znikła zielonooki zdmuchnął
palące się świeczki w namiocie, lecz zostawił tylko jedną
niedaleko ich posłań.
- Kyinra jest niesamowita! –
powiedział rzucając się na swoje posłanie.
- Kto to? – zapytała
Rosalyn układając poduszkę.
- Pewnie dziewczyna od
herbaty – wtrącił się Ross.
Faldio powiedział coś
niewyraźne i przekręcił się na bok, plecami do blondyna
przykrywając się własnym kocem. Chwila moment, a odpłynął.
Białowłosa nie mogła
zmrużyć oka. Miała ochotę wziął Tenebrisa i przytulić go do
siebie, jednak kota nie było w namiocie. Na chwilę udało jej się
oderwać myśli od bajki i zaczęły dotyczyć kociego przyjaciela.
Zawsze gdy gdzieś znikał mówił wcześniej o tym. Jednak teraz nie
miała pojęcia gdzie się może podziewać. Wtedy przypomniała
sobie, że on, Fendara i Etilia kiedyś się spotkali. Pewnie był ze
staruszką.
Odwróciła głowę w stronę
Rossa. Była ciekawa czy spał. Nie spał. Leżał na plecach i
wpatrywał się w sufit namiotu. Też o czymś myślał co go prawie
całego pochłonęło. Szturchnęła go w ramię wyrywając z
rozmyśleń. Spojrzał na nią zastanawiając się o co jej chodzi.
- Tenebris zniknął –
wyszeptała, aby nie zbudzić Faldio.
- Na pewno cię nie zostawi
– uśmiechnął się do niej. Nie dało się nie zauważyć, że od
usłyszenia bajki dziewczyna zaczęła się dziwnie zachowywać. –
Wszystko w porządku? – dopytał.
Rosalyn pokręciła głową.
Na chwilę udało jej się zapomnieć o dziwnym uczuciu, które
sprawiało jej dyskomfort. Miała nadzieję, że jak się z tym
prześpi to następnego dnia wszystkie obawy znikną, ale najpierw
musiała zasnąć. Swój wzrok skierowała na rękę chłopaka.
Przyglądała się jej przez dłuższy czas wyrównując swój
oddech. Czuła, że z każdą kolejną myślą jaka przychodziła do
głowy jej policzki przybierały coraz bardziej różowego koloru. W
końcu zebrała się na odwagę i wypowiedziała na głos swoje
myśli:
- M-mogę… przytulić się
do ciebie?
Nie mogła uwierzyć, że to
powiedziała. Poczuła się lekko skompromitowana i schowała twarz w
poduszce, a czekanie na odpowiedź wydawała się być wieczne. Ross
odwrócił głowę w jej stronę, a jego usta ponownie wywinęły się
w uśmiech kiedy zobaczył w jakie zakłopotanie popadła białowłosa.
Dzisiaj zachowywała się wyjątkowo dziwnie. Kto by pomyślał, że
zwykła historia może jej tak namącić w głowie.
- Jeśli chcesz –
odpowiedział z udawaną obojętnością.
Nie minęła chwila, a
poczuł jak dziewczyna owija ręce wokół jego ręki, a głowę
położyła obok ramienia. Przez moment słyszał dudnienie swojego
serca. Biło jak szalone. Prawdę mówiąc, kiedy mówiła, że chce
się przytulić myślał, że będzie wyglądało to nieco inaczej.
Westchnął cicho i spojrzał kątem oka na Rosalyn. Miała zamknięte
oczy i ściśnięte usta. Jej twarz wydawała się taka spokojna.
Wiedział, że też powinien odpłynąć do krainy snów. Wciągnął
powietrze nosem i poczuł po raz kolejny znajomy i przyjemny zapach
konwalii. Pomyślał, że jest coś o co musiał jutro zapytać
Etilię.
~*~
Kocur siedział w namiocie
staruszki. Uważnie przyglądał się starej kobiecie, która
siedziała naprzeciwko niego. Była to właścicielka namiotu i
cierpliwie czekała na rozwój sytuacji.
- Teraz pamiętam –
odezwał się Tenerbis. – Kiedyś z Fendarą byłem tutaj. Ciebie
też pamiętam. To było tak dawno temu, że mam luki w pamięci.
- Ja nie. Wszystko dokładnie
pamiętam – Etilia zamknęła na chwilę oczy i przywołała
przyjemne wspomnienia. – To zrozumiałe, że zapomniałeś skoro
odrodziłeś się trzydzieści lat temu na nowo. Ile ci czasu jeszcze
zostało?
- Do następnej wiosny –
głos kocura był poważny.
- Ta dziewczyna wie? –
uśmiechnęła się lekko.
Tenebris pokręcił głową.
- Nie ma o tym zielonego
pojęcia. Powiem jej kiedy przyjdzie pora. Teraz jest coś innego o
czym chcę z tobą porozmawiać.
- Domyśliłam się –
puściła oczko. – Zamieniam się w słuch.
- Rosalyn przyszła tutaj,
bo córka Care powiedziała jej, że może się czegoś dowiedzieć.
To będzie coś, co może jej pomóc. Wiesz co to mogłoby być? –
zapytał.
Kobieta zastanowiła się
chwilę. Wydawało się, że jej wzrok patrzył w pustą przestrzeń.
Podrapała się po brodzie i uważnie skupiła. Rosalyn, dziewczyna z
białymi włosami. Przypomina Nix. Nie. Wygląda jak Nix. Dziecko z
przepowiedni, na które czeka okropny koniec. Nagle ją olśniło.
- Może jak uniknąć
płomieni Feniksa? – w jej głosie słychać było ekscytację.
Kot przechylił łebek
delikatnie w prawo.
- Płomieni Feniksa?
- To jest możliwe –
wstała i wzięła palącą się świecę w dłonie, a potem wróciła
na swoje miejsce. – Ogień jako największy wróg czarownicy. To
jedyny i najbardziej skuteczny sposób by ją zabić. Wraz z jej
śmiercią w płomieniach wszystkie klątwy i czary rzucane przez
spaloną czarownice znikają. Takie jest już przeznaczenie. Ale co
jeśli… Ktoś je zmieni? – wydawało się, że oczy Etili
rozbłysły. Postawiła świeczkę na stół. Sięgnęła jeszcze bo
szary woreczek z popiołem. Wzięła szczyptę i rzuciła w niewielki
ogień ze świeczki. W tym momencie płomień zrobił się większy i
przybierał różne kształty. Wydawał się taki nierealny. Etilia
mówiła dalej: - Co jeśli ktoś spotkał się za wcześnie aby mógł
zbudować silną więź? Co jeśli ktoś kto miał być kochany
został porzucony? Co jeśli osoby, które miały darzyć się
nienawiścią zakochały się w sobie?
Po chwili ogień wrócił do
normalności.
- Co przez to sugerujesz? –
Tenebris z wieloma wątpliwościami przyglądał się staruszce.
Zaczął czuć się nieswojo. Nie wiedział, że jest szamanką.
Poprzedni wódz nie miał takich zdolności.
- Jest inny sposób na
pokonanie Feniksa. I jestem pewna, że czarownice o tym wiedzą –
zrobiła pauzę. – Wiedźma, która zabiła Fendarę… Być może
to co się stało nie było bez powodu. Niestety teraz nie znam na to
odpowiedzi. Jedynie jak mogę pomóc Rosalyn to przekazać parę
informacji o przeciwniku, który na nią czeka w wiosce przy lesie
Erthora.
- W takim razie liczę na
ciebie.
- Nie zawiodę – zapewniła
i wtedy kot wyszedł. Staruszka podniosła się rozprostowując stare
kości po czym rozejrzała się po namiocie. – Pora przygotować
się na obrzęd – powiedziała melodyjnym głosem.
~*~
Nastał ranek. Rosalyn
poczuła, że przytula się do ciepłego ciała mężczyzny. Nie do
ręki, lecz obściskuje klatkę piersiową. Było to bardzo przyjemne
uczucie. Miała wrażenie, że przy nim jest bezpieczna, lecz
oprzytomniała. Przypomniała sobie, że nie powinna na nikim
polegać, nawet jeśli to był Ross. Powoli otworzyła oczy odsuwając
się od ciała mężczyzny. Przetarła powieki zaciśniętymi dłońmi
w piąstki i spojrzała na miejsce, w którym spała.
Zrobiła się blada jak
ściana. Oczy wybałuszyła tak, że prawie wyleciały jej z orbit, a
wargi delikatnie się rozwarły. Tam gdzie leżał wczorajszej nocy
blondyn jego miejsce zajmował Faldio, który powinien być po
drugiej stronie! Za nim dostrzegła Rossa i wtedy zaczęła się
śmiać pod nosem. Spał jak kamień i przytulał do siebie głowę
dwudziestotrzylatka. Palce miał zatopione w burzy marchewkowych
loków. Zastanawiała się czy obudzić ich obu i zacząć się z
nich nabijać czy być tak miłosiernym i pozwolić im spać, a
później podokuczać. Jednak nie mogła czekać. Kiedy nachyliła
się nad chłopcami speszył ją znajomy głos.
- Wyglądaliście uroczo –
odezwał się Tenebirs siedzący w wejściu do namiotu.
Rosalyn odwróciła się do
niego zapominając o towarzyszach.
- Gdzie byłeś w nocy? –
zapytała z wyrzutem.
- Spałem tutaj, lecz
wcześniej odwiedziłem Etilię. Pomoże ci zebrać informacje o
tamtej czarownicy.
Na twarzy dziewczyny pojawił
się lekki uśmiech. Potem spojrzała na chłopców, którzy smacznie
drzemali. Podeszła do Rossa i szturchnęła jego ramię. Tenebris
patrzył się uważnie i czekał na rozwój wydarzeń.
Blondyn powoli otwierał
oczy. Z powrotem je zamknął i powiedział cicho coś do siebie pod
nosem. Nie minęła chwila, a zerwał się jak z procy i odskoczył
do tyłu wydając z siebie przeraźliwy krzyk. Nie miał pojęcia, że
za nim siedzi białowłosa. Przywalił głową w jej podbródek przez
co przechyliła się do tyłu. Głośny wrzask zbudził Faldio. Młody
mężczyzna przeturlał się na drugą stronę wymachując kocem pod
którym spał.
Rosalyn syknęła z bólu i
zaczęła rozmasowywać swoje obolałe miejsce. Rzuciła kilka
niemiłych słów do Rossa, a on zareagował natomiast mówiąc, że
to jej wina trzymając się za głowę. Rudowłosy nie miał pojęcia
co się dzieje. Usiadł i spojrzał na zwijających się z bólu
towarzyszy, a potem na rozbawionego kota.
Po chwili do namiotu weszła
znajoma im dziewczyna od herbaty. Przywitała się grzecznie, a potem
rozejrzała. Kiedy jej wzrok natrafił na białowłosą trzymającą
się za twarz zdziwiła się. Jednak nie dała ciekawości wygrać.
- Rosalyn przygotowaliśmy
dla ciebie kąpiel – uśmiechnęła się i podeszła bliżej
dziewczyny wyciągając dłoń w jej stronę, aby pomóc jej wstać.
– Coś się stało? – zapytała z troską.
- Nie, nic! – zaprzeczyła
szybko i złapała ją za dłoń pozwalając rudowłosej sobie
pomóc. Nim wyszły z namiotu Faldio zawołał głośno:
- A co z nami? – wywinął
usta w szeroki uśmieszek.
Kyinra spojrzała przez
ramię na niego i zaśmiała się cichutko.
- Na was przyjdzie kolej
później.
Ross nadal trzymał się za bolącą głowę. Popatrzył się
na leżącego starszego kolegę. Chwilę później Faldio podniósł
się na równe nogi i uniósł do góry jedną brew spoglądając na
młodszego. Odgarnął dłonią niesforne loki do tyłu. Kiedy
blondyn napotkał jego wzrok odwrócił szybko głowę w drugą
stronę, gdy przypomniała mu się jego pobudka. Nie mógł uwierzyć,
że jakąś część nocy spał obściskując jego głowę. Jego
twarz zrobiła się bladsza niż zwykle.
- Co jest? – zapytał
widząc dziwne zachowanie kolegi.
- Nic – odpowiedział
szybko. – Ci ludzie- zaczął zmieniając temat – wiedzą wiele
na temat magii?
- Tak słyszałem –
zastanowił się chwilę. – Wydaje mi się, że znają się na
wszystkim.
- To dobrze.
Blondyn wstał i wziął
swój plecak. Zarzucił go przez ramię i oznajmił, że musi
porozmawiać z Etilią. Faldio pomachał mu szczerząc się od ucha
do ucha. Ross za wszelką cenę chciał wybić sobie dzisiejszy
poranek z pamięci. Miał nadzieję, że niedługo o tym zapomni.
Kiedy wyszedł z namiotu
wszyscy ludzie, którzy do tej pory byli zajęci swoją pracą
spojrzeli na niego i zaczęli między sobą rozmawiać. Mieszkańcy
otoczyli go i zaczęli wypytywać o różne rzeczy związane z jego
krajem. Poczuł też jak ktoś dotyka jego włosów. Jakaś kobieta
była zachwycona koralami, które nosił we włosach. Dla nich to
symbol, że są przyjaciółmi.
Czuł się nieswojo wśród
nieznajomych. Krępowali jego ruchy i nie był pewny czy może
odtrącić ich ręce. Mogliby to uznać za akt wrogości. Starał się
przedrzeć przez tłum do namiotu Etili uśmiechając się do
wszystkich i udając pozytywne nastawienie. W końcu byli dla nich
bardzo mili.
Poprosił jednego z
mieszkańców, który też mu się uważnie przyglądał, aby
zaprowadził go do wodza wioski. Ów mężczyzna zgodził się
mówiąc, że to dla niego zaszczyt. Nie pracował teraz. Był jednym
z tych, którzy opuszczają wioskę i idą w góry na polowanie.
Podszedł z nim, aż pod sam namiot, a później się oddalił.
Ross wszedł do środka i
zakrztusił się dymem. Zaczął kaszleć i odganiać dłonią dym
spod twarzy. Wtedy siedząca, starsza kobieta paląca zioła na stole
zauważyła chłopca. Na jej twarzy pojawił się ten sam uroczy
uśmiech. Zgasiła ogień, a uzyskane prochy wsypała do szarego
woreczka. Zaprosiła gościa bliżej by usiadł i przeprosiła za
dym. Wyjaśniła, że musi przygotować prochy na rytuał. Kiedy
wszystko sprzątnęła przysiadła obok chłopca i rzekła:
- Więc co cię do mnie
sprowadza?
Blondyn zdjął plecak i
otworzył go, a z niego wyjął zielony kryształ. Po chwili położył
szmaragdowy kamień na stół i bacznie obserwował reakcję
staruszki, która najpierw była zdziwiona, a później
zafascynowana. Opuszkami palców delikatnie dotknęła krawędzi
zielonego kryształu. Nie mogła uwierzyć, że znowu widzi magiczny
kamień. Wydawał się taki znajomy. Babcia uniosła wzrok.
- Ross. Ryan Ross –
odparł.
Kobieta pokręciła głową.
- Jak się naprawdę
nazywasz?
Serce chłopaka
przyśpieszyło. Słyszał jak uderza w jego piersi. Po jego ciele
przeszły dreszcze. Patrzył się z przerażeniem w kobietę. Skąd
ona wiedziała, że to nie nie jest jego prawdziwe imię? Zrobił
kwaśną minę i spojrzał w bok, w stronę wyjścia.
- Meneros Loralarandrel –
powiedział słabym i niepewnym głosem.
Widocznie ta odpowiedź
usatysfakcjonowała Etilię. Wyglądała jakby właśnie na to
czekała.
- Wiedziałam od kiedy cię
zobaczyłam, że w twoich żyłach płynie królewska krew –
oznajmiła. – Mnie nie oszukasz – uśmiechnęła się pewnie i
przerzuciła wzrok na kryształ: - Powiedz mi, skąd go masz?
- Nim Cedilię Since porwano
podarowała mi ten i dwa inne.
- Dwa inne? – zdziwiła
się.
- Niebieski i czerwony.
Niemożliwe –pomyślała.
Dokładnie pamiętała jak pół wieku temu pewna wiedźma Fendara
Omnis odwiedziła to miejsce. Od poprzedniego wodza dostała trzy
magiczne kryształy, które później podarowała swojej przyjaciółce
pochodzącej z Ground. Zamieszkała wtedy w West. Słyszała od
Tenebrisa, iż Care Since miała córkę. Za pewne jej oddała
magiczne przedmioty, a ona temu chłopcu. Pomyślała, że to
niesamowity zbieg okoliczności. Już wiedziała czemu zielony kamień
wydawał się znajomy. Po swoich rozmyślaniach wyjaśniła tą całą
sytuację z Rossem opowiadając jak ten skarb trafił w jego ręce.
Skoro trzymał się blisko Białej Czarownicy to dobrze się złożyło,
że to właśnie jemu teraz przypadły kryształy. Była
spokojniejsza o białowłosą dziewczynę. Dobrze wiedziała, że jej
życie jest bardzo cenne.
- W jakim celu do mnie
przyszedłeś? – zmieniła temat na ten właściwy.
- Chciałem się dowiedzieć
jaką moc ma zielony kryształ. Cedilia i jej matka nie wiedziały.
Pozostałe odkryłem – powiedział.
- Zielony kryształ… -
zamyśliła się Etilia, a później ciężko westchnęła. – Dla
nas też od zawsze był wielką zagadką. Nawet w księgach nie ma
zapisków o jego mocy. Niestety nie mogę ci pomóc. Ale możesz być
pewny, że na pewno jest magiczny. Tak jak pozostałe potrafi
wytwarzać własne światło – uśmiechnęła się.
Po rozmowie Ross wrócił do
namiotu. Wyjął zielony kamień i wpatrywał się w niego
zastanawiając się czy ma w ogóle jakąkolwiek moc. W aktualnej
sytuacji był bezwartościowy. Do niczego nie mógł się przydać.
Faldio zajrzał przez ramię
i ujrzał szmaragdowy kryształ. Otworzył szerzej oczy, bo nie mógł
uwierzyć w to co widzi.
- Skąd masz takie cudo? –
zapytał oglądając je dookoła.
- Dostałem –
odpowiedział. – Jest magiczny wiesz? – uśmiechnął się
wesoło.
- Naprawdę? – wziął go
w dłonie i uniósł wysoko nad głową. Słyszał o nich od swojego
starszego brata. Ronan zawsze marzył o krysztale, który leczy rany
i choroby. – A co robi?
- Nie wiem… Jeśli
odkryjesz do czego służy to ci go oddam.
- Czyli mogę go wziąć?
- Mi nie jest potrzebny.
Na twarzy Faldio pojawił
się szeroki uśmiech. Gwarantował, że odkryje jego tajemniczą
moc. Był przekonany, że musi być bardzo potężny skoro nikt nie
wie do czego jest on zdolny.
______________________________________________
Już od następnego rozdziału zacznie się nowa przygoda, na szczęście. :D Bardzo nie lubię rozdziałów, które dzieją się w Wiosce Ground. Ciężko mi się je czyta i sprawdza no i w sumie nic ciekawego się nie dzieje, ale to wynagrodzę w kolejnych rozdziałach. :D
Jak już mowa o kolejnych rozdziałach to dodam, że nie wiem kiedy pojawi się 20. Zaczyna psuć mi się komputer (znowu), ale tym razem dowiodłam, że to nie moja wina, a płyty głównej (wcześniej wmawiali mi, ze to ja naściągałam jakiś wirusów).
Dobrze by było jakbyście informowali mnie o nowych postach w komentarzach albo pisać na gmaila: karodeadmaster@gmail.com bo wtedy będę mogła wziąć telefon i przeczytać. :3 Co do komentowania to nie wiem czy się da, ale raczej da. xD
Tak jeszcze dodam, że się bardzo cieszę z tych 15 obserwatorów! :3 Czuję, że mam dla kogo pisać i to dodaje mi chęci. :>
Tak jeszcze dodam, że się bardzo cieszę z tych 15 obserwatorów! :3 Czuję, że mam dla kogo pisać i to dodaje mi chęci. :>
Hahah, ale sytuacja xD Ross musiał nieźle wyglądać, gdy się obudził i przeżył szok!
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, do czego służy ten zielony kryształ. Uwielbiam tego typu tajemnice :D
Ech, te problemy z komputerem, skąd ja je znam? -.-' No nic, mam nadzieję, że Ci go naprawią ;)
Fakt, miło mieć obserwatorów (a dokładniej czytelników), dzięki temu ma się większą ochotę na pisanie ;)
Jak dobrze, że nikogo nie ma teraz w domu, bo musiałabym tłumaczyć, dlaczego śmieję się do monitora! Oczywiście mam na myśli scenę pobudki, buachcha :D Jak Faldio znalazł się między nimi? Że już nie wspomnę o prośbie Rosalyn. Jak niby Ross wyobrażał sobie tulenie z nią? Chociaż nie, chyba chciał coś więcej, niż chwytanie za rękę xD
OdpowiedzUsuńBabcia Etilia jak zawsze rozbraja. Ona wszystko wie.
W s z y s t k o !
Hmm, Tenebris kojarzy mi się z feniksem i chodzi mi nie o tego Feniksa z przepowiedni, ale takiego zwykłego. Odradzanie się na nowo i takie tam.
Coś czuję, że Faldio odkryje moc kamienia i okaże się ona kluczowa. Chyba :D
Problemy natury komputera nieraz potrafią człowieka wyprowadzić z równowagi. Głupek coraz częściej nawala i odmawia posłuszeństwa. -.- A niech go.
Pozdrawiam! ^^
Boska akcja z pobudką! Najlepszy moment jak dla mnie rozdziału! No, pomijając prośbę Rosalyn... To też było mocne :D
OdpowiedzUsuńDzięki za info!
Ave i weny!
K.L.
W końcu wzięłam się za siebie i zamierzam napisać komentarz. Jednocześnie bardzo bardzo bardzo przepraszam, że poprzedniego rozdziału nie skomentowałam, ale jakoś moja wena znacznie wygasła i nic nie potrafiłam skleić (a jak skleiłam, to się usunęło. fuck yeah).
OdpowiedzUsuńBardzo polubiłam Etilię. Wydaje się taką pocieszną, sympatyczną staruszką. Taka dobra babcia, jednocześnie trzymająca poziom i klasę. Bardzo fajnie skonstruowałaś jej charakter - o ile tak to mogę nazwać.
RoRo identified! ♥ To było takie super urocze i w ogóle super, kiedy spytała się Rossa, czy może się do niego przytulić. Tak szczerze mówiąc to ja też myślałam, jak blondyn, że będzie to wyglądało trochę inaczej, ale co tam! Musieli wyglądać uroczo, a akcja z pobudką... śmiałam się przez dobre dziesięć minut. XDDD Uwielbiam tę akcję i ich późniejszą reakcję (co za rymy. czyżbym zamierzała zostać poetką? kto wie).
I nie podoba mi się pytanie "Ile Ci czasu zostało?" do Tenebrisa. To znaczy, że on umrze? :< Nieee! On nie może umrzeć.
A z zielonym kryształem pewnie będzie dużo akcji. Może przy czymś odkryją jego moc przypadkową i będzie łubu-du?
See ya!
u mnie nowy rozdział - 13 xD Zapraszam
OdpowiedzUsuń