piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział XVIII - Legenda o Nix



           Od kilku dni podróżują po skalistych górach North i nadal nie znaleźli wioski. Chwilami mieli sobie odpuścić i zejść na równiny do miejsca, w którym chociaż są ludzie. Teraz byli na całkowitym pustkowiu. Nie było żadnych drzew, aby skryć się w cieniu, tylko same suche skały. Jedzenie również się powoli kończyło. Do tego upał dał się we znaki.
           Usiedli pod niewielką skałą i odpoczywali na gorącym słońcu. Rosalyn grzebała w plecaku Rossa i szukała swoich walizek. Przez przypadek natknęła się na magiczne kamienie. Wiedziała o niebieskim służącym do teleportacji i czerwonym dający magiczną moc przedmiotom, ale zielony zobaczyła po raz pierwszy. Ściągnęła brwi i wyciągnęła go pokazując chłopakowi. Wyglądał na zdziwionego tak jakby sam zapomniał, że go ma. Wyjaśnił, że nawet nie wie do czego służy. Cedilia też nie wiedziała. Białowłosa wzruszyła ramionami i schowała go z powrotem. Prawdę mówiąc zaciekawił ją ten magiczny kamień. Na pewno miał jakąś niesamowitą moc. W końcu wygrzebała jedną ze swoich toreb. Wyjęła też różdżkę i za pomocą zaklęcia powiększającego przywróciła jej normalny rozmiar. Otworzyła ją i wyciągnęła z niej książkę z zaklęciami, którą dostała od Fendary. Usiadła między znudzonym Rossem a drzemiącym Faldio i kartkowała puste strony mając nadzieję, że natknie się na coś ciekawego. Blondyn spojrzał na jej książkę.
           - Czytasz pustą książkę? – zapytał uśmiechając się pod nosem.
           Rosalyn spiorunowała go wzrokiem.
           - Litery pojawiają się gdy użyje magii – przeciągnęła placem wskazującym wzdłuż kartki, a za jej śladem zaczęły ujawniać się wcześniej ukryte atramentowe litery. – Zwykłe zaklęcia jakie może użyć każda czarownica.
           - Czego szukasz?
           - Zaklęcia na wskazanie drogi – wyjaśniła zamykając książkę. – Mamy towarzystwo – dodała wstając. Schowała księgę do torby i z powrotem ją zmniejszyła do maleńkich rozmiarów, tak aby mogła zmieścić się w plecaku Rossa.
           Blondyn zbudził Faldio i podniósł się z ziemi. Rudowłosy wziął pod pachę kota i również wstał. Wszyscy stanęli plecami do siebie. Rosalyn trzymała różdżkę w gotowości, a chłopcy rozglądali się uważnie. Po chwili zza skał wyszło kilkunastu rudych mężczyzn. Każdy miał dość wysportowane ciało i charakteryzowali się tym, że mieli długie włosy, a w nie wplątane korale podobne do tych co nosił Ross. Byli w połowie nadzy. Nosili tylko kolorowe, materiałowe jakby spódnice sięgające do kolan z rozporkiem niemalże do bioder od zewnętrznej strony lewego uda. Nie nosili też butów. W rękach trzymali długie włócznie własnej roboty. Nie były stalowe tylko drewniane, a ostrze kamienne. Otoczyli niewielką grupę podróżników.
           - Nerodekowie… - wyszeptał Faldio. Sam nie wiedział czy się cieszyć czy nie. Nie wyglądali na przyjaźnie nastawionych co go dziwiło. Zawsze od dziadków słyszał, że słyną z dobrego serca i gościnności. Postanowił zaufać wiedzy jaką przekazali mu jego przodkowie. – Jestem Faldio Tarkis! – zawołał, a mężczyźni skupili na nim swój wzrok – Moja babka Denera Tarkis wywodziła się z rodu Nerodeków – rozejrzał się, jednak to nie robiło na nich wrażenia. Westchnął ciężko i wskazał na Rosalyn – To czarownica.
           Nagle atmosfera między nimi się zmieniła. Odetchnęli z ulgą, opuścili swoją gardę i zaczęli wymieniać uśmiechy między sobą oraz krótkie zdania. Wtedy jeden z nich, był największy i wydawał się najsilniejszy, wyszedł do podróżników. Stanął przed Rosalyn i ujął jej twarz w swoje dłonie co zbiło z tropu dziewczynę.
           - Naprawdę jesteś czarownicą? – jego głos był niski i delikatny, przepełniony nadzieją.
           Białowłosa pokiwała głową. Nie dała rady wydusić ani jednego słowa. Była gotowa na krwawą walkę, a nie obściskiwanie jej twarzy. Spojrzała kontem oka najpierw na Rossa, który podejrzliwie patrzył na mężczyznę przy Rosalyn, potem na Faldio i Tenebrisa, chłopak wydawał się zachwycony z powodu swojego sukcesu. Kot rozglądał się uważnie.
           - Czy nie chciałabyś sprawić nam zaszczytu swoją obecnością w naszej wiosce? Obiecuję, że ugościmy ciebie i twoich przyjaciół godnie – posłał jej promienny uśmiech.
           Dziewczyna spojrzała na twarze towarzyszy. Widziała jak Faldio skinął głową.
           Zgodziła się przyjąć propozycję. Ich rzeczy nieśli Nerodekowie. Nie chcieli, aby ich goście się przemęczyli. Teraz wyglądali na bardzo miłych i przyjaznych. Nikt by nie pomyślał, że przed chwilą byli gotowi ich zaatakować.
           Droga do wioski prowadziła przez suche skały, którymi wcześniej szli. Jednak nie brali pod uwagę, że ścieżka może być ukryta za trzema kamieniami. Mężczyźni odsłonili niewielką jamę i jeden z nich wszedł do środa, później przepuszczono Rosalyn jako drugą. W środku było wiele miejsca więc z łatwością się przecisnęła, ale pomyślała, że brat Faldio miałby już z tym problem. Skoczyła na ziemię i podążała za mężczyzną piaskową drogą w jaskini. W niedługim czasie wszyscy do nich dołączyli. Był to ostatni etap podróży. Ujrzeli z daleka jasne światło i podążali w jego kierunku. W niedługim czasie wyszli z jaskini, a ich oczom ukazała się wioska Ground znajdująca się około dwudziestu metrów pod nimi. Rosalyn spojrzała do góry, a tam ujrzała najwyższe szczyty gór jakie kiedykolwiek widziała. Samych czubków nie było widać, bo znikły w chmurach. Ta wioska była ukryta w górach, dosłownie.
           Wszyscy zeszli po kamiennych schodach przy ścianie wysokich skał. Podróżni rozglądali się uważnie. Dostrzegli, że nie mieli tam drewnianych czy kamiennych domów jakie były w normalnych miastach, tylko szałasy, albo rozstawione, potężne namioty, a między nimi rosły drzewa owocowe. Osada wydawała się dość duża. Dostrzegli, że w samym centrum stał wysoki, drewniany posąg, na którym wyrzeźbione były twarze, a każda z nich przedstawiała inne emocje. Obok niego znajdowało się palenisko na ognisko.
           Przeprowadzili gości niemalże przez pół wioski, aby przedstawić ich najstarszemu żyjącemu człowiekowi, który sprawował funkcję wodza. Obcy ludzie zaciekawili tutejszych mieszkańców. Każdy kto był na dworze uważnie im się przyglądał. Ich ubrania wydawały się dziwne. Nie rozumieli dlaczego okrywają całe ciało kiedy na dworze są takie upały. Tutejsze kobiety zasłaniały tylko piersi i zakładały długie, bądź krótkie spódnice z rozporkami sięgającymi do samych bioder. Ubrania były nadzwyczaj kolorowe, przedstawiały przeważnie jakieś określone wzory. Mężczyźni zaś nosili tylko dół stroju.
           Mężczyźni przyprowadzili Rosalyn, Rossa, Faldio i Tenebrisa do wysokiego pomniku. Naprzeciwko niego znajdował się duży namiot, na którym namalowane były niebieskie i zielone trójkąty. Po chwili wyszła z niego niziutka staruszka. Miała długie siwe włosy związane w dwa warkocze, a w nie wplątane były kolorowe koraliki. Jej cała twarz była w zmarszczkach, ale one dodawały jej uroku szczególnie wtedy kiedy się uśmiechała. Wyglądała na miła kobietę. Wyróżniała się z tłumu, ponieważ jako jedyna miała okryte całe ciało, a do tego jednolitego koloru – czarny. Bystre ciemne oczy przyglądały się uważnie przybyłym do wioski. Jeden z mężczyzn podszedł do niej i szepnął coś na ucho.
           - Co was tutaj sprowadza? – zapytała posyłając kolejny życzliwy uśmiech.
           - Pewna osoba mi powiedziała, że jeśli tu przyjdę dowiem się czegoś ważnego – odpowiedziała Rosalyn dość wyniośle.
           Kobieta przyjrzała przyjrzała się dziewczynie, a szczególną uwagę zwróciła na jej włosy. Zastanawiała się czego może chcieć się dowiedzieć czarownica.
           - Dowiedzieć? Zapewniam cię, że mamy więcej wiedzy niż inne czarownice – pochwaliła się. - Dobrze, przygotujcie namiot dla gości – rozkazała staruszka i zaprosiła gości do swojego namiotu. Odwróciła się na pięcie i weszła do środka, a za nią podążała trójka ludzi i jeden kot.
W środku podłoga wyłożona była dywanami, a ściany zwierzęcym futrem. Był tam też niski stolik, a przy nim poduszki, na których usiedli przybysze razem ze przywódczynią wioski. W namiocie stały na drewnianych palach świece, które rozjaśniały pomieszczenie.
           - Nazywam się Etilia i jestem wodzem tej wioski – zaśmiała się. Później spojrzała na Rossa. Chłopak od samego początku wzbudził swoim wyglądem w niej zainteresowanie, a szczególnie korale w jego włosach. – Chłopcze skąd je masz?
           Blondyn wydawał się trochę zbity z tropu. Na początku nie wiedział o co chodzi starej babci dopóki nie wskazała palcem na prezent od przyjaciółki.
           - Dostałem – wyjaśnił. – Matka poprzedniej właścicielki mieszkała tutaj.
           Uśmiechnęła się pod nosem, a później skierowała do rudowłosego.
           - Słyszałam, że twoi dziadkowie wywodzili się z naszej wioski – powiedziała, a on przytaknął. – Jaki ten świat mały… - pomyślała. – Chętnie was ugościmy na tyle czasu co sobie zażyczycie. Rzadko zdarza nam się gościć kogokolwiek, a szczególnie czarownice. Jest to dla nas wielki zaszczyt.
           Wtedy do namiotu weszła młoda dziewczyna. Długie rude włosy opadały kaskadą na plecy. Jeden kosmyk włosów przyozdobiony był koralami. Nosiła białoróżowy kusy strój jak wszystkie kobiety w wiosce. W ręku trzymała tacę, na którym był gliniany czajnik z zaparzoną ziołową herbatą i proste kubki. Wszystkie postawiła na stole podstawiając każdemu gościowi. Nalała gorącego wywaru i znikła. Nie trudno było zauważyć, że wzrok Faldio za nią powędrował.
           Tenebris siedział przy nogach Rosalyn i nic się nie odzywał. Zdaje się, że Etilia nie zauważyła kota.
           - Jak się nazywasz dziewczyno i skąd jesteś? – zapytała babcia. Białe włosy czarownicy skojarzyły się jej z postacią z legendy. Prawdę mówiąc w duchu miała nadzieję, że to właśnie ta dziewczyna.
           - Rosalyn. Pochodzę z East Landu – staruszka nie musiała długo czekać na odpowiedź. Białowłosa przyglądała się uważnie nieznajomej. Było coś o co chciała ją zapytać. – Wie pani, kim jest Nix?
           Staruszka zaśmiała się uroczo.
           - Oczywiście, że wiem. Często opowiadamy o niej bajkę naszym dzieciom – odparła. – Jesteś z East i jej nie znasz? Dziwne… - zadumała się na chwilę. – Miałaś nauczyciela?
           - Owszem. Fendarę Omnis.
           Etilia nie kryla zdziwienia gdy usłyszała to imię. Było jej dość znane. W końcu kiedyś gościła tu tą wiedźmę kiedy była jeszcze młoda. Na wspomnienie dawnych lat poczuła przyjemne ciepło na sercu.
           - Znałam ją… Jak się miewa?
           - Nie żyje – odparła. Rosalyn zdziwiła się, że Etilia znała babcię. Później skierowała wzrok na kota, ale wydawało się, że nie słuchał tej rozmowy. Czy był z babcią już wtedy kiedy przybyła do tej wioski?
           Przykro mi – przymknęła powieki i wzięła łyk herbaty, którą przyniosła wcześniej młoda dziewczyna. Kiedy odstawiła ją na stolik tym razem poważnym wzrokiem spytała czarownicy:
           - Podróżujesz, prawda? Jaki jest twój główny cel?
           Ross spojrzał na przyjaciółkę. Był ciekawy odpowiedzi. Znalezienie Cedili i tej wioski z pewnością nie były dla niej najważniejsze. To tylko kolejne etapy, aby móc osiągnąć to co na początku chciała kiedy wyruszyła w podróż.
           Zauważyli, że się waha z odpowiedzią. Nie była pewna czy powinna to mówić, jednak wydawało się, że może jej zaufać. Wokół staruszki unosiła się dobra aura. Znała też Fendarę za młodu. Musiało ich coś łączyć skoro wspominała ją tak dobrze. Wzięła głęboki wdech i rzekła:
           - Chcę zabrać babci prochy ze suchej studni i pochować ją w ziemi. Nie pozwolę, aby gniła na dnie gdzie spoczywają najgorsi z najgorszych. Jeszcze tego roku wrócę do wioski przy lesie Erthora i zabiję wiedźmę, przez którą zabito Fendarę – powiedziała poważnym tonem głosu patrząc w oczy staruszce. Na początku była zdziwiona, a później uśmiechnęła się.
           - Czemu od razu jej nie zabiłaś? – zapytała.
           - Miałam wtedy czternaście lat. Nie udałoby mi się jej pokonać, byłam zbyt słaba – wyjaśniła.
           Zapadła na chwilę cisza. Staruszka znowu wypiła łyk herbaty. Odstawiwszy kubek przemówiła:
           - Kiedy nastanie wieczór chciałabym abyście wyszli do nas i z nami się bawili. Rozumiem, że pewnie teraz jesteście zmęczeni podróżą dlatego odpocznijcie – to powiedziawszy wstała i poszła w stronę wyjścia, nim jednak opuściła namiot odwróciła się na chwile i rzuciła ostatnie słowa: - Przy ognisku będzie dzisiaj opowiedziana bajka, która tak bardzo cię interesuje.
           I wyszła. Cała czwórka siedziała w bezruchu patrząc się w miejsce gdzie przed chwilą stała Etilia. Chwilę później nieco się rozluźnili. Zaczęli wymieniać zdania co sądzą o tym miejscu. Jednak babka Faldio miała rację mówiąc, że to miły i gościnny lud. Rudowłosy wziął Tenebrisa na kolana i zaczął go głaskać opowiadając szeptem coś o czym kiedyś mówiła jego babcia. Wydawało się, że kocur go nie słuchał tylko dał się rozpieszczać. Potem wstał i wybiegł z namiotu mówiąc, że idzie poszukać dziewczyny od ziołowego naparu.
           - A jeszcze nie dawno byłeś taki zakochany w Darii! – krzyknął za nim brązowooki.
           - Mam całe życie być nieszczęśliwy? – odpowiedział pytaniem kiedy zniknął z namiotu i tyle go widzieli.
           Ross westchnął, a potem przed dłuższą chwilę przyglądał się Rosalyn, która zaczęła popijać herbatkę. Wcześniej nikt z nich jej nie ruszył. Była lekko ciepła, przez co nie smakowała najlepiej ale przez prawie cały dzień nic nie mieli w ustach. Mimo, że nie zwracała uwagi na blondyna cały czas czuła na sobie jego wzrok. Kiedy dopiła cały napój nie wytrzymała i rzuciła mu gniewne spojrzenie.
           - Coś ci nie pasuje?
           Chłopak wzruszył ramionami.
           - Właściwie zastanawiam się… Masz zamiar naprawdę zabić tą czarownice?
           - Nie powstrzymasz mnie – oznajmiła, bo czuła, że miał zamiar jej w tym przeszkodzić.
           - Nie mam zamiaru – odparł, a ta wypowiedź zdziwiła białowłosą. Nie mogła uwierzyć w jego słowa. Czy aby na pewno nie kłamał? Cały czas gdy był tuż obok niej powstrzymywał ją od odbierania życia ludziom. Na jego odpowiedź uśmiechnęła się.

           Wieczorem, tak jak powiedziała staruszka niedaleko drewnianego pomniku zapłonęło ogromne ognisko. Wielu mieszkańców wioski przyszło tego wieczora na znaną wszystkim bajkę. Najbardziej nie mogły doczekać się jej dzieci. Jednak nim pojawiła się Etilia rozpoczęły się tańce. Kilka kobiet i mężczyzn pod rytm bębnów tańczyło wokół ogniska, a wśród nich była dziewczyna od herbaty, która widocznie spodobała się Faldio.
Tutejsi podchodzili do gości i ich zagadywali, częstowali jedzeniem jakie przynieśli. Mieli w koszach świeże owoce zerwane z drzew, suszone mięso i pieczywo upieczone dziś rano. Wszyscy wydawali się być w dobrych nastrojach i byli pełni energii, tak jakby nie mogli się doczekać bajki.
           Tenebris jak zwykle zdobywał wielką popularność wśród dzieci. Tutaj nie mieli żadnych zwierząt domowych. Mięso na jedzenie zdobywali mężczyźni, którzy opuszczali wioskę i polowali w górach. Kiedy podchodzili do Rossa zawsze pytali skąd ma korale, które wplątuje się we włosy jako jedna z tradycji tej wioski. Byli zachwyceni, że ktoś z zachodu je posiada. Rosalyn sama w sobie była atrakcją, bo dla większości ludzi była pierwszą czarownicą jaką spotkali. Uważali magię za jeden ze wspaniałych darów od Boga, a ludzie, którzy mogli jej używać byli ubóstwiani. Sami znali wiele magicznych sekretów i posiadali ogromną wiedzę, jednak nikt z wioski nie miał talentu do magii.
           W końcu pojawiła się staruszka i wszyscy usiedli wokół ogniska w ciszy wyczekując, aż stara kobieta zacznie znaną im historię, którą tak uwielbiali. Rosalyn siedziała obok Rossa, który również wydawał się skupiony. Szturchnęła go lekko w ramię i szepnęła:
           - Wiesz o czym będzie ta bajka? Nie miałam okazji nikogo o to zapytać.
           - Legenda o Nix – odpowiedział uśmiechając się do niej.
           Widziała niemal codziennie jego uśmiech i zdążyła się do niego przyzwyczaić, lecz za każdym razem kiedy wiedziała, że robił to specjalnie dla niej, jej policzki przyozdabiały różowe wypieki. Z kolei blondyn uwielbiał patrzeć na jej zarumienioną twarz. Wydawała się wtedy taka delikatna i urocza, a uroku miała w sobie niewiele.
           Etilia zaczęła opowiadać bajkę, która kilka wieków temu zdarzyła się naprawdę, jednak niewiele osób wiedziała, że Legenda jest prawdziwa i jest swego rodzaju przepowiednią.
Kilka wieków temu, pewnej mroźnej zimy przyszła na świat dziewczynka o włosach białych jak śnieg. Urodziła się w East Land, w krainie kruczoczarnych włosów. Matka i ojciec dziewczynki uznali ją jako błogosławieństwo od Boga, bowiem nikt wcześniej nie widział tak pięknej ludzkiej istoty. Córkę nazwano Nix co oznaczało śnieg. Nie dość, że dziewczynka była piękna, to do tego miała dobre serce. Wszyscy wiosce ją kochali, bo nie dało się jej nie lubić. Kiedy była starsza dowiedziała się o swoich magicznych zdolnościach. Potrafiła wyleczyć każdą chorobę, dlatego stała się jeszcze większym skarbem mimo tego, że była czarownicą. Pierwsza wiedźma uznana jako dobra i ostatnia. Dostała przydomek Białej Czarownicy od koloru włosów, który symbolizował jej czystego ducha i dobre serce.
           Kiedy ukończyła szesnasty rok życia rodzice postanowili wydać córkę za mąż za chłopca o dwa lata od niej starszego. Pochodził z dobrego rodu, był pierwszym synem i dziedzicem majątku oraz rodowitym obywatelem East na co wskazywały jego czarne jak smoła włosy. Po raz pierwszy spotkali się na ślubnym kobiercu i zakochali się w sobie. Mówiono, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. Kiedy tylko Nix odsłoniła twarz przykrytą welonem i oboje spojrzeli sobie w oczy, miłość zakwitła w ich sercach. Niestety nie dane im było żyć długo i szczęśliwie.
           Tymczasem na tronie w West Land zasiadł nowy król. Był bardzo młody, a mimo to mądry i szlachetny. Dla swojego ludu zrobiłby wszystko. Pewnego dnia doszła do niego wiadomość, że coś strasznego zmierza w kierunku jego kraju. Był to ogromny, Ognisty Ptak nazywany Feniksem. Gdy lud o tym usłyszał zasiała się panika i strach przed nadchodzącą śmiercią, która miała ogarnąć z czasem i cały kontynent. Król szukał wielu rozwiązań, aby powstrzymać Feniksa przed zniszczeniem ukochanego królestwa. Szukał i szukał, aż w końcu znalazł. Usłyszał o drobnej dziewczynie zwanej Białą Czarownicą, której serce i dusza było czyste niczym świeży śnieg. Tylko ona była wstanie powstrzymać Ognistego Ptaka.
           Król wysłał swych ludzi do East Landu po dziewczynę. Niestety nikt im nie wierzył prócz samej Nix. Ludzie Wschodu nie chcieli oddać białowłosej. Bali się, że już nigdy nie wróci. Dlatego gdy nastała noc najciemniejsza ze wszystkich, gdyż księżyc i gwiazdy były zasłonięte przez chmury, młoda czarownica została uprowadzona przez podwładnych króla West Landu.
Nix usłyszawszy od samego króla prawdę o nadchodzącym zagrożeniu zgodziła się pomóc i zrobić wszystko, nawet jeśli to nie będzie dobre dla niej. Nie mogła pozwolić na śmierć tylu niewinnym ludziom, miała zbyt dobre serce.
           Kilka metrów od skraju wysokiego klifu wybudowano wysoką wierzę, która stoi tam do dziś. Na jej szczycie umieszczono ołtarz, do którego przywiązano srebrnymi łańcuchami Nix, aby nie uciekła w ostatniej chwili. Mimo wszystko była człowiekiem.
Kiedy dzień przed pojawieniem się Feniksa, król zawitał na wierzę w odwiedziny do dziewczyny, wtedy go zapytała: „Czy istnieje inny sposób? Czy muszę umierać?” Król usłyszawszy odpowiedział: „Nie ma innego sposobu. Ognisty Ptak pojawi się po właściwą ofiarę z człowieka, którego ciało i dusza są czyste, nieskalane krwią. Jeśli jego płonień nie spopieli czystej istoty w odwecie zniszczy wszystko.”
Kiedyś pewien człowiek o srebrzystych włosach, którego potomkowie posiedli cztery różne barwy włosów: złote, rude, czarne i brązowe, próbował ukraść nieśmiertelność Feniksa. Nie udało mu się, a rozzłoszczony Ognisty Ptak przeklął krainę, w której mieszkał i obiecał ją nawiedzić, a wraz z jego odwiedzinami oczekiwał ofiary z nieskalanego człowieka.
Następnego dnia pojawiła się świta męża Nix razem z nim na czele. Mieli zamiar uratować czarownicę z łap króla West. Pod dziesięciopiętrową wierzą rozpoczęła się bitwa między czarnowłosymi a złotowłosymi.
           Wtedy kiedy na błękitnym niebie słońce wzbiło się wysoko, a na ziemi toczyła się zacięta walka Nix stała wyprostowana, a ręce oraz nogi miała skute łańcuchami. Spojrzała w dół i dostrzegła w tłumie swojego ukochanego, który przyszedł zabrać ją do domu. Wtedy on spojrzał w górę, a ich oczy się spotkały. Po policzkach Nix spłynęły obficie łzy, wymówiła ostatni raz bezgłośnie jego imię i odwróciła się na pięcie. Stała twarzą do morza i ujrzała Ognistego Ptaka. Latał tuż nad nią. Zapadła głucha cisza na ziemi, broń upadła z rąk i wszyscy patrzyli w górę na płonące w czerwonym ogniu stworzenie.
           Otwarło dziób i wystrzeliło ognistą kulę ognia prosto na Białą Czarownicę. Jej ciało w spotkaniu z ogniem zamieniło się w srebrzysty popiół i opadł na ołtarz. Następnie Feniks przeleciał nad kontynentem pokazując się w każdym kraju, a potem zniknął.
Prochy Nix zostały uniesione przez delikatny wiatr i towarzyszyła mu piosenka nucona przez Białą Czarownicę w młodości.
           Kiedy Etilia skończyła opowiadać bajkę zmierzyła się z pytaniami dziećmi, które usłyszały tą historię po raz pierwszy.
           Rosalyn tak jak reszta dzieci miała wiele pytań. Słyszała dość wyraźnie dudnienie swojego serca. Bajka zdawała się jej taka bliska jakby naprawdę miała coś z nią wspólnego, ale racjonalne myślenie nie pozwalało na snucie takich teorii.
           - Wszystko w porządku? - Usłyszała kojący głos Rossa, który pozwolił jej odrzucić wszystkie głupie myśli. Spojrzała na niego uśmiechając się delikatnie, a po chwili spostrzegła, że mocno zacisnęła swoją lewą dłoń na prawym nadgarstku przyjaciela. Nawet nie zauważyła kiedy to zrobiła. Zalała ją fala rumieńców i uwolniła go z uścisku.
           Etilia spojrzała smutno na zaczerwienioną Rosalyn i uśmiechającego się Rossa. Westchnęła ciężko następnie spoglądając na ognisko. Czerwone i żółte płomienie tańczyły razem. Ten widok był dla niej kojący, bo jej twarz z chwili na chwilę rozjaśniała się.
_______________________________________________

Osiemnasty rozdział dodany no i wyjaśniłam w końcu Legendę o Nix. :3 Mam nadzieję, że się podobała. Trochę nad nią siedziałam.
Tak jak już każdy wie zbliża się nieustannie koniec wakacji, a z racji z tego, że zaczynam drugą klasę i idę nową podstawą programową, więc rozszerzenia mi się zaczynają to będę miała mniej czasu na pisanie. No, w soboty pewnie, bo coś czuję, że sześć geografii w tygodniu nie pozwoli mi za bardzo na siedzenie przed komputerem. xD
No nic. Czytałam rozdział kilka razy i mogłam ominąć literówki, więc z góry przepraszam. :3  

5 komentarzy:

  1. Powiem, a raczej napiszę, że czytając rozdział pomyślałam sobie, że ci Nerodekowie zaprowadzą ich do swej wioski, potem ugoszczą, nakarmią, a na końcu złożą Rosalyn w ofierze Duchowi Wulkanu. Tak wiem, za dużo kreskówek xD
    Czekałam na legendę o Nix i (tak porównując do naszej kochanej Rosalyn), widzę w niej więcej różnic niż podobieństw. Nie wiem, co Roanowi się ubzdurało, że to ona nią jest, po za tym, że ma białe włosy i jest czarownicą xD Rosalyn nie była kochana przez rodzinę, no i nie wyszła za mąż ._. Ale jeżeli okaże się, że to ona jest Nix i cała ta akcja z Feniksem ma się spełnić, to ma ona zdrowo przeje...y przerąbane, tak, właśnie tego słowa szukałam xD
    Ach, te niedyskretne spojrzenia Faldio xD Babcia była słodka :3
    Bardzo dobry rozdział, dało się wyczuć taką delikatną aurę tajemnicy, a poza tym ci Nerodekowie skojarzyli mi się z Indianami; te opowieści przy ognisku i dzikie harce xD
    Miłość kwitnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jedno, nie załamuj się z lekcjami. Ja będę mieć 5 godzin historii i 3 godziny WOS-u tygodniowo z (uwaga!) tą samą nauczycielką T^T, a ona tak przynudza... Łączę się z Tobą w bólu i nadziei.

      Usuń
  2. Dzięki za info!
    Legenda świetna, choć ma smutny finał... I czyżby Rosalyn wczuła się w sytuację Nix?? Biedna, pewnie historia zatoczy koło... Coś tak czuję...
    Ave i weny!
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
  3. 6 geografii w tygodniu?! Współczuję!
    Całkiem ciekawa legenda. Jak i Kiran przypuszczam, że historia w jakiś sposób zatoczy koło... Ale to się jeszcze okaże ;)
    Na tojikomerareta-tori pojawiła się nowa notka, zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. To ona ma w końcu srebrzyste włosy czy białe jak śnieg? Taki błąd jest w kilku rozdziałach

    OdpowiedzUsuń