W tym tygodniu Ronan miał wiele pacjentów. Dawno nie było takiego tłoku w jego domu. Jedna osoba z gorączką i dwie mocno pobite. Pracy miał, aż za dużo. Mimo, że był wściekły na swojego młodszego brata za tak nierozsądne zachowanie martwił się o niego. Miał dość tego, że ciągle dostaje lanie od męża Darii. Nie powinien przychodzić do wioski.
Obaj
młodzieńcy mieli zabandażowane prawie całe twarze, ręce, nogi,
oraz tyłów. Przypominali żywe mumie i z tego żartowali, lecz
reszcie wcale nie powinno być im do śmiechu. Nie dało się nie
zauważyć, że nieźle się dogadywali.
Mieli
zostać w domu Tarkisów przez jeszcze dwa tygodnie. Gruby za nic nie
chciał wypuścić nie wyleczonych pacjentów z domu, jednak Rossowi
nie za bardzo to się podobało. Nie chciał nadużywać gościnności
dobrych ludzi, ale za bardzo nie miał do gadania.
Ross
siedział na trawie przed domem razem z Tenebrisem i oglądał
rodzinny sztylet. Przejeżdżał opuszkami palców po wyrzeźbionym,
złotym herbie Zachodniego Królestwa. Ptak z rozłożonymi
skrzydłami symbolizował potęgę, władzę, wspaniałość. To
sprawiało, że miał ochotę wstać, udać się do wioski i wyrównać
rachunki z tamtym mężczyzną. Był zły na siebie, że w walce
okazał się taki beznadziejny. We dwóch nie dali radę nawet go
skrzywdzić. Za każdym razem, gdy chciał zapomnieć o tym
wspomnieniu cały czas do niego powracało odtwarzając się na nowo.
-
Rozmyślanie nic ci nie da – odezwał cię kocur. – Nie sprawi,
że staniesz się silny.
-
Wiem – odpowiedział spokojnym głosem. – Mógłbym go pokonać…
Mieczem. Ale…
-
Ale co? – zapytał. – To nieuczciwe? –kot parsknął, gdy
chłopak przytaknął.- Jest coś czego powinieneś nauczyć się od
Rosalyn. To właśnie nieuczciwość. Czasami popłaca, bo możesz
zachować życie.
Na
twarzy Rossa pojawił się lekki uśmiech.
-
Gdybyśmy znali jego największe pragnienie moglibyśmy się z
łatwością zemścić – powiedziała Rosalyn.
Tenebris
oraz Ross odwrócili się głowy w stronę dziewczyny, która powoli
się do nich zbliżała. Za nią dreptał Faldio. Przysiedli się do
nich, a twarz białowłosej nabrała różowych rumieńców gdy
wywinęła usta w szeroki uśmiech.
-
Nie powinnaś odpoczywać? – zapytał blondyn.
-
Chciała wyjść na świeże powietrze. Ronan jest z Paili w lesie po
zioła, nim wróci miną godziny – wyjaśnił rudowłosy.
-
Wracając do mojego pytania... Co ceni sobie tamten mężczyzna?
Wszyscy
siedzieli w kółeczku, a z daleka wyglądali jak bawiące się
dzieci, jednak byli przyszłymi dorosłymi obmyślającymi plan
zemsty.
Zielonooki
zastanowił się chwilę. Wiedział, że on najbardziej ceni sobie
Darię, ale nie mógł pozwolić by została skrzywdzona. Był pewny,
że Ross o tym wspomni, jednak milczy. Wtedy przypomniała się
jeszcze jedna istotna rzecz.
-
Potomek. Jest dla niego bardzo ważny. Ktoś musi odziedziczyć jego
majątek.
-
Chyba nie chcecie zabić małego dziecka? – Ross nie był
zadowolony. Odsłonięte miał jedynie oczy i usta, lecz po tonie
głosu można było to wywnioskować.
-
Nie zabiję dziecka – powiedziała stanowczo Rosalyn. –
Wykastruje go nim zdąży jakieś zrobić.
-
Tak! To wspaniały pomysł! – zawołał zadowolony
dwudziestotrzylatek. On i białowłosa wymienili przyjazne spojrzenia
i uśmiechy. Ross widząc ich oznajmił, że nie chce brać w tym
udziału. Sam nie wiedział czy żartują czy mówią poważnie.
Skoro Rosalyn ma już takie głupie pomysły to oznacza, że czuje
się coraz lepiej.
Cztery
tygodnie później Ross był już całkowicie zdrowy. Każde
zadrapania i groźniejsze rany zdążyły się zagoić nie
pozostawiając na jego śnieżnobiałej skórze żadnych blizn. W tym
czasie więź między rodziną Tarkisów, a podróżnikami zacieśniła
się. Przyzwyczaili się do swojej obecności, a blondyn do
niewygodnej kanapy. Nawet gdy Rosalyn już wyzdrowiała, a on nadal
potrzebował opieki, Ronan nie pozwolił mu spać w pokoju dla
pacjentów.
Od
tamtego czasu Faldio nie postawił nogi w miasteczku. Nie pozwoliła
mu na to jego duma i nadal nie był przygotowany na drwiny. Kilka
razy zaglądał do niego stary znajomy jeszcze z czasów dzieciństwa,
gdy razem z Darią chodzili do lasu bawić się, jednak teraz on
również ma żonę.
Kiedy
poczuł się nieco lepiej trzy razy udał się na polowanie. Za
każdym razem wracał z małą zwierzyną: kilkoma królikami czy
innymi gryzoniami. Nie chciał zapomnieć jak strzela się z łuku.
Tylko tak potrafił walczyć. Nie chciał być beznadziejny we
wszystkim – to za każdym razem sobie powtarzał naciągając
cięciwę strzałą i wybierając ofiarę.
Pewnej
deszczowej nocy kiedy wszyscy poszli spać, a on wtedy nie potrafił
zasnąć, usiadł przy stole niedaleko kanapy, na której spał Ross.
Nalał do kubka świeżego mleka i popijał powoli. Wtedy miał
ochotę upić się, jednak nie miał skąd wziąć alkohol. Za każdym
razem gdy odstawiał kubek na stół mocno nim stukał, a odgłos
rozchodził się po całym pomieszczeniu.
-
Jesteś za głośno. – Ross zwrócił mu uwagę przewracając się
na drugą stronę. Również nie mógł zasnąć, a Faldio jeszcze to
utrudniał. – Idź spać.
-
Nie mogę – odpowiedział, a jego głos wydawał się poważny. –
Za dużo myślę… o przyszłości – mruknął i przymknął
powieki. Po chwili usłyszał rechot blondyna. Był cichy, bo głowę
schował w poduszkę. Próbował za wszelką cenę powstrzymać się
od śmiechu. – Mówię serio! – rudowłosy podniósł głos. Był
zirytowany.
-
Więc powiedz mi co ci leży na sercu. – Nadal był rozbawiony całą
tą sytuacją. Przewrócił się na plecy i wygodnie, przynajmniej
tak jak się dało, ułożył poduszkę pod szyję po czym spojrzał
w drewniany sufit.
-
Nie mogę wiecznie siedzieć w domu. Kiedyś będę musiał pójść
do wioski. Nawet nie muszę go zobaczyć, wystarczy, że mnie
wypatrzy. Nikt nic mu nie zrobi, bo jest niebezpieczny i bogaty.
-
Boisz się go?
Faldio
pokręcił głową.
-
Nie. Dostałem od niego tyle razy, że nawet nie zliczę. Kiedyś
przyjaźniłem się z Darią. Jak wyszła za mąż mieliśmy po
siedemnaście lat i nadal byliśmy przyjaciółmi. Ale jej mąż
widział to inaczej. Wiem, że pewnego dnia będzie dane oglądać mi
ich dzieci. Niedobrze mi się robi jak o tym pomyślę. Wolałbym
wydłubać sobie oczy niż je zobaczyć.
-
W takim razie chodź z nami – zaproponował Ross obracając się po
raz kolejny na bok, plecami do Faldio.
Po
tej rozmowie wstał od stołu i poszedł spać. Zasnął szybko, a
śniły mu się same przyjemne rzeczy. Następnego dnia powiadomił
swoją rodzinę o tej decyzji. Na początku byli temu przeciwni, lecz
ostatecznie się zgodzili. Wiedzieli, że pozostanie tutaj przyniesie
tylko ból bratu, a nie chcieliby aby cierpiał.
W
końcu nastał ten dzień, w którym mieli opuścić dom Tarkisów.
Faldio spakował potrzebne rzeczy w mały plecak. Wziął też łuk i
strzały. Rosalyn po raz pierwszy złożyła swój czarny płaszcz, z
którym się nie rozstawała i za pomocą zaklęcia zmniejszyła go
do takich rozmiarów, by mogła go schować do miniwalizek jakie ze
sobą nosiła. Poprosiła Rossa, aby je nosił. Nie zajmowały wiele
miejsca i nie były też ciężkie więc nie miał nic przeciwko.
Powierzyła mu również swoją księgę, którą dostała od
Fendary. Jedynie co miała przy sobie to srebrna różdżka, która
była przypięta paskiem do uda zasłoniętego długą,
błękitno-granatową suknią z krótkimi rękawami.
Był
środek lata. Początek sierpnia. Największe upały były po
południu, więc wyszli wcześnie rano nim słońce zaczęło grzać.
Nim opuścili dom Tarkisów Ronan odezwał się:
-
Mam nadzieję, że mnie jeszcze kiedyś odwiedzisz – mówił bardzo
nieśmiało. – Wiesz… Ja nigdy o tobie nie zapomnę – wydukał
rumieniąc się.
Białowłosa
uśmiechnęła się pogodnie.
-
Też o tobie nie zapomnę. W końcu uratowałeś mi życie. -
Powiedziała to mając lekki ubaw.
Ukłoniła
się grzecznie, dla żartów, a tego nigdy wcześniej nie robiła.
Ronan chciał coś jeszcze dodać, lecz powstrzymał się, gdy Ross
złapał dziewczynę za ramię.
-
Przestań się wygłupiać. - Nie wyglądał na zadowolonego.
Pożegnali
się i odeszli. Następnym celem podróży była wioska Ground
położona w wysokich górach z daleka od innych. Okazało się, że
Faldio wiedział co to za miejsce. Właśnie stamtąd wywodzili się
ich dziadkowie Nerodekowie. Powiedział, że mieli szczęście iż to
właśnie na niego trafili. Lecz aby dojść do szlaku prowadzącego
do Ground trzeba było przejść przez wioskę w dolinie. Było
wcześnie rano, ale nie aż tak by pracowici ludzie nadal wylegiwali
się w swoich łożach.
Nie
trudno było nie zauważyć dwójki obcokrajowców – znajomego im
już blondyna i tajemniczą młodą dziewczynę z włosami białymi
niczym śnieg, rudowłosego młodszego brata lekarza, który słynie
z podrywania Darii oraz towarzyszącego im czarnego kota. Jednak
głównym tematem szeptów była uroda nieznajomej. Nigdy nie
słyszeli o srebrnych włosach.
Przechodząc
przez wioskę, blisko rynku trafili na jedną osobę, której wcale
nie chcieli spotkać. Darię. Miała teraz rozpuszczone włosy przez
co wyglądała młodziej. Patrzyła smutnym wzrokiem w stronę
Faldio, który odwrócił głowę i poszedł dalej chcąc zostawić
ją za sobą. Jego znajomi nie zwrócili na nią uwagi. Jednak ona
była na tyle okrutna, że nie pozwoliła mu odejść. Zatrzymała go
łapiąc dwudziestotrzylatka za dłoń. Nawet nie zauważyła kiedy
do jej ciemnych oczu napłynęły słone łzy. Zgryzła dolną wargę
aby powstrzymać nieprzyjemny ból w sercu i płacz. Wystarczyło
tylko spojrzeć na twarz młodzieńca i wszystkie dawne wspomnienia z
nim związane powróciły na nowo. Przewijały się w jej głowie
niczym film i zatrzymały się na tej chwili. Jedynie co potrafiła
teraz wydusić to jedynie dwa słowa.
-
Przepraszam cię – zapłakała.
Nie
odepchnął jej. Nie potrafił tego zrobić. Nadal była dziewczyną,
którą lubił. Uśmiechnął się lekko i wytarł jej łzy z
policzków. Jednak nic nie powiedział, tylko się uśmiechał.
-
Pewnie mnie teraz nienawidzisz… - zaczęła łamiącym się głosem.
– Ja… nie wiedziałam, że on jest taki okropny. Nigdy nie
wiedziałam, że za każde wymienione słowo on cię ranił.
-
Nie żałowałem tego, nigdy.
Jego
dłoń wyślizgnęła się z uścisku Darii i powoli się oddalał.
Na zawsze. Wtedy zrozumiała jak cenną osobą był dla niej Faldio.
Nie mogła pozwolić mu odejść.
-
Zaczekaj! – zawoła. Rudowłosy spojrzał na swoich towarzyszy.
Zdołali się porozumieć bez słów. Uśmiechnęli się oboje lekko,
a on wrócił i poszedł do niej. Daria widząc przyjaciela z
dzieciństwa, który stał tak blisko niej ucieszyła się. Podeszła
bliżej i opuszkami palców dotknęła jego blizny na policzku. –
Doskonale pamiętam jak uratowałeś mnie przed…
-
Wiem – zaśmiali się oboje. – Byłem dzielny prawda?
-
Tak. Jak zawsze. Nigdy mnie nie zignorowałeś – opuściła ręce
wzdłuż ciała. – Żałuję, że tak musiało się stać.
-
Ja też – odpowiedział. – Miałem kiedyś marzenie, że będziemy
razem. Jednak to nie mi było pisane. Dario, kocham cię ponad
wszystko i zawsze będę.
Nachylił
się nad dziewczyną i ucałował ją w kąciki ust. Po tym odwrócił
się na pięcie i odszedł. Czuła się jakby miała do tej pory w
dłoniach wielki skarb, a kiedy go odstawiła na chwilę odfrunął
niczym motyl nie pozostawiając po sobie żadnych śladów
wcześniejszej obecności. Wierny chłopiec jakiego znała przez tyle
lat się nie zmienił. Jednak go już nie było, a jej gorzki płacz
nie mógł nic zmienić. Była żoną mężczyzny, którego nie kocha
i być może nigdy nie będzie w stanie pokochać.
-
Tak bez pożegnania zamierzasz odejść? – rozległ się donośny
głos trzydziestoletniego mężczyzny. Dwoje młodzieńców wiedzieli
do kogo należy. Mieli miesiąc temu dość bliski kontakt z tą
osobą.
-
Tak – odpowiedział Faldio stojąc kilka metrów przed nim.
Rozejrzał się za Darią, jednak nie poszła za swoim mężem.
-
Pocałowałeś moją żonę. Zabiję cię – wysyczał.
Nikt
nie wątpił w to, że kłamie. Kipiał ze złości, tak jakby Faldio
zrobił coś czym śmiercią nigdy nie odkupi. Rudy goryl zacisnął
dłonie w pięści i zaczął głośno dyszeć.
Ross
spojrzał kątem oka na Rosalyn i oniemiał. Stała uśmiechnięta
szeroko, tak jakby ta cała sytuacja ją bawiła. Miał wrażenie, że
zaraz zacznie się wesoło śmiać. To na pewno jeszcze bardziej
zezłości głupiego rudzielca. Rozejrzał się dookoła, ale nie
zobaczył nikogo kto by krzątał się wokół domu. Brak świadków
może wyjść na ich korzyść.
-
Nie zaprzeczę – w głosie zielonookiego była nutka rozbawienia. –
Ale nie zamierzam dzisiaj umierać.
-
Dość tego! – krzyknął i poszedł w jego stronę stawiając
powolne, ciężkie kroki.
Białowłosa
stanęła przed Faldio rozkładając szeroko ręce na znak, że go
obroni. Spojrzała w twarz rozwścieczonego mężczyzny. Wydawało
się, że nie ma sposobu, aby go zatrzymać.
-
Kobietę też uderzysz? – zapytała mówiąc dość głośno.
-
Kobietę? – zaśmiał się bezczelnie nadal idąc. – Jaka piękna
kobieta miałaby białe włosy? Robactwo trzeba tępić.
Poczuła
się jakby ktoś mocno przywalił jej w głowę, a później wbił
sztylet w serce. Szok i ból. Otworzyła lekko usta i zaniemówiła.
Robactwo? On nazwał ją robactwem? Po chwili krew w jej żyłach
zaczęła się gotować.
Blondyn
stał jak słup oszołomiony wypowiedzią ich nieprzyjaciela. Za
każdym razem kiedy patrzył na Rosalyn uważał ją za piękność.
Białe włosy podkreślały egzotyczną urodę dziewczyny. A mąż
Darii podsumował ją dość jasno, tylko nie wiedział z kim tak
naprawdę ma do czynienia.
Stanął
nad młodą czarownicą i patrzył na nią z góry chichrając się i
powtarzając, iż jej uroda nie dorównuje urodzie jego żony. Nie
podaruje mu tego, tak zadecydowała. Odeszła krok w tył od
mężczyzny popychając do tyłu Faldio. Podniosła do góry
sukienkę, a mąż Darii parsknął śmiechem.
-
Już ci mówiłem. Taka brzydka kobieta nie uwiedzie mnie –
wyglądał na zadowolonego.
-
Zgłupiałeś? Nie mam zamiaru cię uwieść, tylko zniszczyć –
powiedziała lodowatym tonem.
Wyciągnęła
różdżkę, która przyczepiona była do uda za pomocą brązowego
paska. Widząc magiczny przedmiot w dłoniach dziewczyny rudowłosy
zrobił krok w tył patrząc na dziewczynę z przerażeniem.
Czarownica.
Nim
zdążył zareagować Rosalyn dotknęła jego ciała różdżką
przez co znieruchomiał. Wyglądał jakby zamienił się w lodowy
posąg. Był zdolny do mówienia, oddychania i mrugania oczami.
-
To za to, że sprawiłeś mi przykrość – jej głos wydawał się
smutny i skruszony lecz gdy z całej siły kopnęła go między nogi
roześmiała się głośno. Twarz mężczyzny zrobiła się cała
czerwona, zmrużył oczy i wydał krzyk bólu.
-
To zbyt okrutnie – zauważył Faldio przymykając powieki. Od
samego patrzenia bolało go to samo miejsce.
-
To za Rossa – kopnęła go mocniej po raz drugi.
Gdyby
mógł się ruszać zapewne zgiąłby się w pół. Jednak mógł
tylko krzyczeć i błagać o to by przestała. Dziewczyna uśmiechnęła
się szeroko i wymierzyła kolejny cios, gdy go miała zadać
powstrzymała się w ostatnim momencie widząc skruszoną minę męża
Darii. Zaśmiała się krótko patrząc na jego żałosne zachowanie.
Podeszła do Faldio i poklepała go po ramieniu.
-
Jest twój.
Tarkis
zmierzył go wzrokiem. Uśmiechnął się tryumfalnie, ponieważ
widział jak duma tego człowieka została zmiażdżona przez drobną
dziewczynę, której ubliżał.
-
Jeśli sprawisz, że Daria nie będzie szczęśliwa, znajdę cię i
uwierz – wskazał na Rosalyn, bo wiedział, że bardziej teraz boi
się jej niż jego – ona umie więcej rzeczy niż to.
Widział
jak przełyka ślinę ze strachu. I więcej go nie zobaczył. Kiedy
odeszli zaklęcie przestało działać i upadł na ziemię zwijając
się z bólu. Jego męskość została naruszona.
Niecałą
godzinę później byli całkiem daleko od wioski. Dotarcie do Ground
może zająć kilka dni, a nawet tygodni. Nie znali dokładnego
położenia osady. Wiadomo było tylko tyle, że leży gdzieś w
skalistych górach na północy z dala od jakichkolwiek miejsc
zamieszkanych przez normalną ludność. Pozostawali cały czas w
lesie, musieli jeść to co znaleźli lub to co upolował Faldio. I
właśnie to najbardziej nie podobało się Rosalyn. Jedzenie mięsa
wzbudzało u niej wstręt, jednak Ross postarał się, aby cokolwiek
jadała. Przy każdym posiłku obserwowali co robi z żywnością, a
jak była taka potrzeba to karmili ją siłą, co było częstsze.
Nim
jeszcze zdążyli wyjść z wioski Ross przyglądał się uważnie
Faldio. Wydawał się taki spokojny i jakby bardziej szczęśliwy.
Zapewne przez pożegnanie z Darią i jej mężem.
Blondyn
szedł obok niego trzymając na rękach Tenebrisa, który się do
niego przyczepił. Wtedy wpadł na pewien pomysł. Uśmiechnął się
pod nosem i powiedział.
-
Prawie bym zapomniał. Nowi noszą kota – wręczył czarnucha
rudemu.
Zielonooki
uśmiechnął się lekko i wziął go na ręce.
-
Dobrze – nie zamierzał się kłócić. Przytulił go do siebie i
zaczął miziać. – Teraz ja się tobą zajmę mały skarbeczku –
mówił słodkim głosem tak jak do małego dziecka i uśmiechał się
od ucha do ucha.
Tenebris
błagalnym wzrokiem spojrzał na Rossa. On udawał, że tego nie
widzi. Przyśpieszył kroku by wyrównać tępo z Rosalyn, która
szła pierwsza.
-
Nieźle to wymyśliłeś – uśmiechnęła się szeroko. – Kto by
pomyślał - odwróciła się za siebie i patrzyła jak zielonooki
męczy jej kota. – Trochę mi go szkoda… - dodała smutnym głosem
i razem z Rossem roześmiali się wesoło.
___________________________________________________________
Rozdział sprawdziłam, ale byłam trochę zagubiona w swoich myślach
przez co na pewno coś przeoczyłam. Uwierzcie, jeśli przeczytacie
11 tomów w półtora tygodnia, zerwiecie kilka nocek na to, bo
wiedzieliście, że główna bohaterka będzie z chłopakiem, którego
faworyzowaliście od 1 tomu, a kiedy w końcu są razem, autorka musi
coś spieprzyć raniąc przy tym moje uczucia. :C Kicha.
No nic. :c
Tak na marginesie, Faldio jest dodany do bohaterów już od tygodnia.
xD
I dziękuję wszystkim czytelnikom za komentarze, bo jakimś cudem
później mam wenę i chęci do dalszego pisania. XD
Następne rozdziały będą takie spokojne. :3
HAHA! W KOŃCU TEN ZAPYZIAŁY GUMOCHŁON DOSTAŁ PO MORDZIE!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak ja zawsze się cieszę na rozdział, a tym bardziej, kiedy dzieją się takie super akcje jak w tym. No ale po kolei, bo zauważyłam, że to wszystko jest takie chaotyczne (mam taki dzień, to chyba przez witaminki). Nieważne, pieprzę same głupoty. Oh well. D:<
Szkoda mi Faldio. Bo widać, że on serio kocha strasznie Darię, ale ten gumochłon im przeszkodził. Ale w sumie gdyby nie on, to Faldio byłby z nią i nie poszedłby w dalszą drogę z bohaterami, więc jest jakiś plus! Ale i tak nadal nie lubię tego męża. Przynajmniej dostał po mordzie. :'D W końcu. Nie dość, że białogłową nazwał robakiem, to jeszcze pobił wcześniej Rossa i Faldio. Mam wrażenie, że ten ból wywołany jego słowami miał związek z przeszłością, bo tam też gardzili jej włosami (JAK MOŻNA GARDZIĆ BIAŁYMI WŁOSAMI, NO WTF?!).
RoRo indefiented. Ja wiem, że wypowiedzią "przestać się wygłupiać" okazał swoją zazdrość o nią, no i uważa ją za piękność... on ją lubi! Ale że tak luuuuuuuubi.
Współczuję Tenebrisowi. Wygląda na to, że Faldio aż za bardzo lubi koty i jeszcze go trochę pomęczy. Mały wredziuch z tego Rossa. XD". I tak go kocham.
Szkoda, że nie wykastrowali tego dziecka. Z chęcią bym o tym czytała. No ale jak Ci mówiłam, nie lubię dzieci i mam do nich zrazę.
Co do Czystej Krwi - zauważyłam, że autorka lubi kończyć wszystko dramatem, jak ja. W końcu spieprzyłam Arinę i Mikołaja. Przypadek?
Wypatrzone przez moje oczy błędy:
"nadal potrzebował opieki Ronan nie pozwolił mu spać w pokoju dla pacjentów." <- brak kropki albo przecinka w środku zdania.
"Brak światków może wyjść na ich korzyść." - zamiast "t" - "d", świadków.
Ahoj, kapitanie!
Odmeldowuję się.
Wreszcie temu kretynowi się dostało! Choć zasłużył na coś znacznie gorszego.
OdpowiedzUsuńFajnie, że Faldio dołączył do drużyny, bardzo go polubiłam :)
Dzięki za powiadomienie!
Ach, cieszę sie, ze w koncu mąż Darii oberwał. mam nadzieje, że nie dostanie tego na co z takim upragnieniem czekał. ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że w końcu nasi bohaterowie ruszyli dalej w drogę. Szkoda mi tylko tego, że skończyła się ich samotność. Miałam nadzieję, że między Rosalyn a Rossem w końcu coś będzie ;)
Znalazłam kilka błędów, głównie wyglądają na literówki lub po prostu niepotrzebnie wstaione "się", czy coś takiego. Ale ogólnie nie jest źle.
Pozdrawiam.
Dziękuję. :) Postaram się je poprawić, jak trochę siebie ogarnę.
UsuńAle mam radochę, bo nie żegnamy się z Faldio! Cieszę się, że dołączył do RoRo i kota (xD). Wiesz, że pomimo wcześniejszej niechęci do Darii, nawet zrobiło mi się jej żal? :< No i Faldia, szkoda, że nie mogli być razem T.T
OdpowiedzUsuńI hihi śmiałam się jak głupia, kiedy unieruchomiła tego półgłówka i kop w jaja xD Przepiękna scena. Uwielbiam, kiedy Rosalyn przejawia cechy sadystki, tak, tak xD
Za każdym razem kiedy patrzył na Rosalyn uważał ją za piękność To jest moje ulubione zdanie :D
Miej chęci do dalszego pisania, bo ja chcę jeszcze!
RoRo!
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że w końcu zaczynam nadrabiać zaległości :3 Chociaż nie pod każdym rozdziałem zostawiam komentarze - jak to bywa, ciężko jest dodać cokolwiek, jeśli siedzisz w pociągu z Wi-fi razem z dziesięcioma innymi ludźmi w jednym przedziale. Ale nie o tym teraz.
To właśnie nieuczciwość. Czasami popłaca, bo możesz zachować życie. - przede wszystkim zgadzam się z tym cytatem, chociaż wyjdę na zUą xD
Cieszę się z dwóch rzeczy: 1. ten głupek w końcu dostał za swoje ^^ 2. jest Faldio, jej! *meksykańska fala*
Jedyne co mnie irytowało podczas czytania to takie stwierdzenia jak ,,białowłosa". Wiem, że jestem przeczulona, bo na np. brunet i szatyn bym nie zareagowała, ale tu już dostaję białej gorączki na wspomnienie ,,Angelfall" i ciągłego pomarańczowoskrzydły >.<
Poza paroma literówkami jest okej. Myślę, że niekiedy mogłabyś wyeliminować pewne zaimki i np. ,,się", ale to są naprawdę niewielkie poprawki.
Pozdrawiam.
http://innowiercy.blogspot.com/
Hahaha, ale Rosalyn skopała tego rudzielca :D Rozwaliło mnie to tak samo jak Ronan okazywał jej sympatie, a ona się z niego śmieje(no..tak jakby). Okrutna dziewoja ;3
OdpowiedzUsuńCiesze się, że ruszyli w dalszą drogę i jestem ciekawa co jest w Ground... Może inna czarownica, tam dam dam, nie no pewnie nie :>
Ojej jak Faldio wziął Tenebrisa i tak mówił do niego hehs :d I Tenebris spojrzał błagalnym wzrokiem na Rossa, uwielbiam tego kotełka XD
Jak zawsze ja to ostatni komentarz. Jeej :P
cześć, mnie nowy rozdział ;3
OdpowiedzUsuń"- Nie zabiję dziecka – powiedziała stanowczo Rosalyn. – Wykastruje go nim zdąży jakieś zrobić." Boże, umarłam xD Ten tekst powalił mnie na kolana xD
OdpowiedzUsuńHm... Czyżby TRenebris znalazł się w tarapatach?? xD Okrutnie z nim postąpiono xD Choć nie powiem, rozbawiło mnie to :)
A tak w ogóle, temu dupkowi się należało. Białe włosy są piękne! Też bym takie chciała!
Dzięki za info!
Ave i weny!
K.L.
To nie jest dobry pomysł. Daria już została "sprzedana". Jeśli nie urodzi dziecka, narwany mąż zemści się na niej, nie widząc w braku potomstwa własnej winy. Lepszym by było odebrać mu majątek.
OdpowiedzUsuńOdmienia się tak:
OdpowiedzUsuńTo jest Harry Potter
To jest różdżka Harry'ego Pottera.
Zaś różdżka tego fiutoliza w najbliższym czasie nie pojawi się w żadnej komnacie tajemnic.