- Jestem
Xerara – przedstawiła się szatynka mając na twarzy nadal ten głupi uśmieszek. –
Nie jesteście stąd, prawda? Nigdy was wcześniej nie widziałam.
- I więcej
nie zobaczysz – powiedziała niskim tonem Rosalyn. Odwróciła się na pięcie i
poszła przed siebie. – Tenebris, Ross, idziemy.
Blondyn
westchnął i poszedł za towarzyszką, a obok niego szedł czarny kocur. Xerara
patrzyła na nich jak się oddalają. Nagle w jej głowie powstał nowy pomysł. Pomyślała,
że mogłaby ich poprowadzić do miejsca, którego chcą się udać i dzięki temu
opuścić miasto. Jednak kiedy wyrwała się z trasu dwójka nieznajomych zniknęła.
Oparła dłonie na biodrach i westchnęła. Stwierdziła w myśli, że tym razem się
jej nie uda.
Tymczasem
Ross, Rosalyn i Tenebris przebijali się przez miasto. Nie było zbyt wielu ludzi
na dworze. Straganów również nie było. Każdy przechodni wyglądał jakby czegoś
się obawiał. Mieli przerażony wzrok, tak jakby każdej nocy nawiedzały ich
koszmary, które miały się urzeczywistnić. Nagle białowłosa zatrzymała się
widząc jakiś sklep.
- Chodźmy
tam – zaproponowała. – Nawet nie jedliśmy śniadania.
Kot i Ross
przytaknęli. Kiedy chłopak wyjął pieniądze z plecaka białowłosa go powstrzymała
uśmiechając się.
- Dziś ja
stawiam za to, że mnie uratowałeś - nawet nie chciała słyszeć żadnego słowa
sprzeciwu. Jednak zamiast wejść do sklepu poszła dalej przed siebie z
Tenebrisem na czele i krzyknęła: - Czas na polowanie!
Jej usta
wygięły się w diabelski uśmiech. Ross miał złe przeczucia, dlatego poszedł za
nią. Rosalyn rozglądała się uważnie, czasami zatrzymywała, przyglądała dokładnie
ludziom, później znowu szła. Wyglądała jakby szukała swojej ofiary. Była
wytrwała i ciągle pewna siebie. Nagle przyczaiła się do jakiejś uliczki.
Zauważyła wcześniej jak łysy mężczyzna z wyglądem kulturysty i bliznami na
całym ciele zaciągał tam kogoś. Zajrzała ukradkiem i zobaczyła jak siłacz
obkłada pięściami młodego szczupłego mężczyznę wyglądającego na bogacza.
Krzyknął aby oddał mu pieniądze. Ross widząc to chciał rzucić się na ratunek
przestraszonemu chudzielcu. Wyjął swój sztylet z pochwy, a kiedy próbował coś
wykrzyczeć Rosalyn zatkała mu dłonią usta i odepchnęła.
- Nie
wtrącaj się – powiedziała.
- Oszalałaś?
On go zabije! – wykrzyczał.
Dziewczyna
przestraszyła się, że pan kulturysta mógł to usłyszeć. Wzięła Rossa i odeszła z
nim dalej od uliczki. Cierpliwie poczekała, aż jej ofiara wyjdzie z łupem. Lada
chwila, a pojawił się muskularny mężczyzna trzymając brązowy worek w ręku.
Chwilę później schował go do kieszeni. Rosalyn dała znak dla Tenebrisa, który
od razu zniknął im z oczu. Białowłosa otrzepała sukienkę i pobiegła w stronę ów
mężczyzny. Kiedy była niego bliżej zwolniła. Nagle przyśpieszyła i szturchnęła
go ramieniem. Poniosła głowę i spojrzała mu w twarz. Ściągnięte, krzaczaste
brwi, zaciśnięte usta i małe, ciemne oczy, które nie kryły iż wcale nie ma
dobrych intencji. Miał taką minę jakby chciał ją zabić.
- Przepraszam – powiedziała skruszona i
poszła dalej.
- Uważaj
głupie dziecko – wydarł się.
Nagle białowłosa
zatrzymała się i odwróciła na pięcie po czym znowu minęła mężczyznę, aby wrócić
do Rossa. Szła spokojnie tylko raz odwróciwszy się za siebie. Łysol wyraźnie
niezadowolony warknął coś na nią. Dziewczyna szybko złapała blondyna za rękę i
pociągnęła go do sklepu.
- Po co
była cała ta szopka? O co ci chodziło? Z resztą oszalałaś? Czemu pozwoliłaś aby
tamten goryl go zmasakrował?
- Myślę, że
zdążyłeś zauważyć, że z tym miastem jest coś nie tak. Z resztą nawet nie wiem
gdzie jesteśmy – zaśmiała się. – Nadal w North? A może w East? Czy w West? A
może w South? Dobrze by było jakbyś wiedział gdzie nas przeteleportowałeś…
- Nie
odpowiedziałaś mi na pytanie! – podniósł głos, jednak Rosalyn nie miała zamiaru
się tłumaczyć. Szła w milczeniu.– Tak w ogóle – zaczął zmieniając temat – gdzie
jest twój Kot?
- Tenebris!
– warknął czarnuch stojąc tuż przy nich.
Ross
spojrzał w dół i zobaczył pod kotem worek pieniędzy, ten sam, który zabrał ze
sobą łysol. Potem szybko przeniósł wzrok na Rosalyn uśmiechniętą i chwalącą
kota za dobrą robotę.
-
Ukradliście to? – zapytał wytrzeszczając oczy.
- Nie,
zabraliśmy nieprawowitemu właścicielowi. Jakby się zastanowić zawsze tak robimy
– powiedziała beztrosko jakby to było nic wielkiego. – Z reguły naszymi
ofiarami byli bogaci głupcy – uśmiechnęła się.
Chłopak
przytoczył wspomnienie z wczorajszego dnia.
- Tacy jak
Meibillon? – zapytał.
- Widzę, że
się domyśliłeś – powiedziała uśmiechając się wesoło.
- Cholera…
Jestem skazany na demona… - jęknął.
- Nie bój
żaby, nie będzie, aż tak źle! - Rosalyn poklepała go po plecach.
Blondyn
widząc jej uśmiech skrzywił się tylko unosząc kąciki ust w górę. Dziewczyna
zaciągnęła go do sklepu. Po tym jak udało jej się obejść wszystkie półki kilka
razy dookoła zdecydowała sobie coś kupić. Wyniosła z niego ciepłe pieczywo, a chłopakowi
kazała nieść owoce. Normalnie był by wściekły, że ktoś się nim wysługuje,
jednak nie czuł teraz żadnych negatywnych emocji. Wręcz przeciwnie. Był bardzo
pozytywnie nastawiony. Tak jakby to co przed chwilą się stało nie miało w ogóle
miejsca.
Usiedli na
murku pod starym drzewem, które dawało im cień. Rosalyn rozdzieliła żywność
między siebie i Rossa. Dla Tenebrisa miała specjalny przysmak – rybę na surowo.
Mimo, że umiał mówić nadal był kotem. Zjadł swoje danie najszybciej.
Ross
miał nadzieję, że nie będzie musiał jeść cały czas tych samych rzeczy -
pieczywa i owoców. Patrząc na Rosalyn prawdopodobnie miała taki zamiar. O
mięsie nie chciała nawet słyszeć. Kiedy zwrócił jej uwagę przestała go słuchać.
Wzięła kocura na kolana i zaczęła do niego mówić.
Przez
resztę dnia chodzili po mieście kłócąc się o gospodę, w której mają się
zatrzymać. Nim zdali sobie sprawę wybiła dwudziesta. Słońce powoli chowało się
za horyzontem, a oni nadal byli bez dachu nad głową, ale wyglądali jakby się
tym przejmowali. Dalej kłócili się o miejsce noclegu.
- To ona! –
krzyknął wysoki mężczyzna.
Ross i
Rosalyn spojrzeli przed siebie i wtedy ujrzeli łysego faceta z wczesnego
popołudnia, któremu białowłosa ukradła pieniądze. Niestety nie był sam. Wziął ze
sobą swoich kumpli, którzy posturą i wzrostem dorównywali łysolowi. Wszyscy
byli jednakowo ubrani – w czarne płaszcze, a na lewym ramieniu naszyte trzy
czerwone krople. Wcześniej ów mężczyzna nie miał tego stroju. Widząc ich
wszystkich można pomyśleć, że należą do jakiejś organizacji. Na pewno nie
robiła nic dobrego ludziom.
Białowłosa
spojrzała na Rossa, który wydawał się wściekły tak samo jak oni. Kiedy
świdrował ją wzrokiem zrozumiała przekaz słów: „A nie mówiłem?”
Łysol wyjął
miecz z pochwy i skierował go naprzeciw młodych ludzi
. - Oddawaj
pieniądze, a pozwolę wam żyć – zawarczał.
Na twarzy
Rosalyn pojawił się lekki uśmiech.
-
Ross… - zaczęła spokojnie – w nogi! – krzyknęła i popędziła przed siebie.
Blondyn wziął
kota pod pachę i pobiegł za dziewczyną. Mężczyźni od razu ruszyli w pogoń.
Zaczęli przeciskać się przez różne ulice. Niestety był taki problem, że
świeciły pustkami i nie można było się schować między ludźmi. W zabawie w berka
byli na przegranej pozycji, gdyż nie znali też i miasta, a ci co ich gonią wiedzieli
o wszystkich zakamarkach. Jeden zły wybór i czeka ich ślepy zaułek.
- Ostatnio
dużo uciekamy – zaśmiał się Ross.
- Oh, więc
bawi cię ta sytuacja? – odpowiedziała pytaniem uśmiechając się szerzej. Chwilę
potem przybrała poważną minę. – Powinniśmy stawić opór.
- W takim
razie najlepiej będzie jak znajdziemy się na głównej ulicy.
Rosalyn
skinęła głową i pobiegła za Rossem, który ją teraz wyprzedził i poprowadził na
główną aleję. Tam również było pusto. Miasto o tej porze sprawiało wrażenie
opuszczonego, ale tym razem działało to na ich korzyść. Stanął na środku drogi
stawiając powoli kroki do tyłu. Tuż obok niego stanęła dziewczyna zdejmując
kaptur z głowy. Sięgnęła do rękawa.
Nagle z uliczki wybiegło sześciu mężczyzn.
Wszyscy uzbrojeni byli w miecze. Blizny na ich twarzach i rękach oznajmiały
przeciwnikom, że stoczyli wiele ciężkich walk, które wygrali. Inaczej mieli
doświadczenie w walce jakiego brakowało młodym ludziom. Jednak oni nie
wyglądali na tych co mają przegrać. Nawet byli zbyt pewni siebie.
Ross wyjął
sztylet po czym wyciągnął z pod jelca złotego ptaka z rozłożonymi skrzydłami, a
w jego miejsce włożył czerwony kryształ, który akurat idealnie pasował. W tym
samym czasie w dłoni Rosalyn znalazła się srebrna różdżka. Zamiast patrzeć na
wrogów spojrzała na broń blondyna. Była bardzo zdziwiona, że posiadał dwa
magiczne kamienie, ale cieszyło ją to. Póki miała chwilę czasu rozkazała
Tenebrisowi się schować. Posłuszny kot tak uczynił jak nakazała mu jego pani.
Bezpieczniej było zejść z frontu.
Mężczyźni
bez żadnego ostrzeżenia ruszyli w ich stronę z bojowym okrzykiem. Rosalyn i
Ross rozdzielili się. Oboje odskoczyli w różne strony, a ich wrogowie zrobili
to samo. Trzech uzbrojonych facetów rzuciło się na szczupłego blondyna. Nim
jednak zdołali zadać atak szkarłatny kamień w jego sztylecie zaświecił mocno
oślepiając wrogów. Chwilę potem uniósł go do góry, a sztylet wydłużył się i
swoim kształtem przypomniał potężny miecz. Rosalyn widząc to była
zafascynowana. Więc taką moc ma szkarłatny kamień – pomyślała uśmiechając się.
W tym czasie łysol, któremu ukradła pieniądze uniósł wysoko miecz nad jej głową.
Na twarzy dziewczyny pojawił się chytry uśmiech. Różdżka wydłużyła się i
pogrubiła, przypominała srebrzystą laskę. Zablokowała cios i przechyliła głowę
lekko w bok uśmiechając się szeroko. Mężczyzna napierał mieczem z całej siły.
Zacisnął zęby, a po czole spłynęły krople potu. Jednak ona z łatwością
odepchnęła jego atak. Odleciał od niej kilka metrów. Reszta przeciwników teraz
w składzie pięciu osób atakowała Rossa, który ledwo co dawał sobie radę. Jednak
widząc jak zacięcie walczył wywołał u niej wielki podziw. Odpierał każdy atak
praktycznie z każdej strony. Wycofał się, aby oddalić się od przeciwników by
móc zadać cios. Szkarłatny kamień nadal świecił. Wziął wielki zamach z boku i
mieczem przebił powietrze, z ostrza wyprowadził czerwony jakby piorun, który
powalił wszystkich za jednym ciosem. Mimo to był słaby. Rosalyn zmarszczyła
brwi.
- Co to
było? – zawołała.– Mogłeś ich zabić! Czemu tego nie zrobiłeś? Czy nie jesteś
rycerzem?
- Jestem
rycerzem, ale nie mordercą – powiedział.
- Rozumiem
– opowiedziała odwracając się do niego plecami. Zacisnęła ręce na różdżce i
westchnęła ciężko. Chłopak wyciągnął ze sztyletu szkarłatny kamień i włożył z
powrotem herb West Landu. W głosie białowłosej było coś niepokojącego.
Wpatrywał się przez chwilę w jej plecy.
- Nie chcę
wam przeszkadzać – wtrącił się Tenebris wychodząc z kryjówki – ale to chyba
jeszcze nie koniec.
Oboje
spojrzeli ja jeszcze jednego człowieka, który nadal stał na nogach. Wydawało im
się, że przybył dopiero przed chwilą. W jego oczach była rządza mordu. Miał
otwarte usta, które się pieniły, a po brodzie spłynęła stróżka śliny.
Rosalyn
patrzyła się na człowieka z obrzydzeniem. Ciarki ją przeszły. Nie chciała, aby
w ogóle się do nich zbliżył. Uniosła różdżkę w górę i szybko uderzyła w ziemię.
- Stój! Nie
ruszaj się! – zawołała Xerara stojąc daleko za Rosalyn i Rossem.
Puff. W
momencie, w którym różdżka uderzyła o ziemię ponownie się zmniejszyła.
Białowłosa odetchnęła ciężko, ale i z ulgą, że na czas powstrzymała się przed
atakiem. Ross w tym czasie odwrócił się w stronę kobiety.
- Ej wy! –
zawołała brązowowłosa. Nie zdążyła zauważyć różdżki Rosalyn. – Dawno się nie
widzieliśmy! – zaśmiała się. – Wszędzie was szukałam.
- Oh.
Zniknął – mruknęła Rosalyn patrząc się w miejsce gdzie stał śliniący się
mężczyzna. Wzruszyła tylko ramionami. Pomyślała, że o jeden kłopot mniej, ale
nadal trzeba było pozbyć się jeszcze tego i wtedy spojrzała na Xerarę.
Kobieta
skrzyżowała ręce patrząc na pokonanych mężczyzn. Uśmiechnęła się szeroko.
- Widzę, że
udało się wam pokonać te płotki. Hmmm… Czy wy podróżujecie? Dokąd się udajecie?
– zapytała puszczając oczko.
Rosalyn
popatrzyła na nią unosząc głowę do góry. Kobieta była równa Rossowi.
- Na północ
– odpowiedział jej młody Ryan.
- Oh,
doprawy? A wiecie, że im dalej na północ, tym jest niebezpieczniej? Podróż w
dwójkę jest bardzo niebezpieczna – starała się jak najbardziej podkreślić to,
że sobie nie poradzą. - Im bliżej gór, tym więcej groźnych ludzi. Ci tutaj to
nic w porównaniu z tymi, których spotkacie. Oni umieją tylko porywać, na
północy zabijają. Takie blade chucherka bez doświadczenia sobie nie poradzą.
Na czole
chłopaka pojawiła się pulsująca żyłka. Uraziło go to co powiedziała nieznajoma.
Ludzie zawsze uważali, że ci z bladą skórą - jaką posiadała tylko szlachta –
rąk sobie ubrudzić nie mogli. Nie wiedzieli czym jest praca fizyczna, w
przeciwieństwie do ludzi z wiosek. Tam ludzie przebywali na polu pozwalając
słońcu by zabarwiło ich skórę. Blondyn złapał Rosalyn za ramię i odciągnął od
szatynki.
- Spokojnie,
spokojnie – powiedziała łagodnym głosem Xerara. – Tak jest składa, że jestem
bardzo silna. Jeśli chcecie to mogę was eksportować… za nie wielką opłatą
oczywiście – powiedziała puszczając perskie oko. – Więc jak?
- Nie
potrzebuje kogoś takiego jak ty – oznajmiła spokojnym głosem białowłosa.
Ross uśmiechnął się, a Tenebris wskoczył na
ramię swojej pani. Niebieskooka odwróciła się do kobiety tyłem i przyciągnęła
do siebie Rossa, po czym pokazała palcem na czarnego kocura, który nie wydawał
się zadowolony. Pokręcił głową i przemówił do nich szeptem.
- To może
być dobra okazja. Mając ją przy sobie Rosalyn nie musiałaby używać magii, tak
jak i ty Ross. Takie incydenty jak dziś się już nie powtórzą.
- Nie chcę
podróżować z tą kobietą… - powiedziała, a blondyn jej przytaknął.
- Rosalyn
doskonale wiesz, że jeśli rozniesie się plotka o czarownicy to nawet cały
kościół mógłby ciebie ścigać. To zbyt niebezpieczne. Nie tylko dla ciebie.
Teraz już nie jesteś sama – to mówiąc spojrzał na Rossa. - Przedostaniemy się
do Cedili i ona powie nam co dalej.
Dziewczyna
zastanowiła się chwilę. To faktycznie mógł być rozważny pomysł. Faktycznie
dzisiaj było niebezpiecznie. Ross także używał magii za pomocą szkarłatnego
kamienia. Go też mogą ścigać. Jednak coś jej nie pasowało w tej kobiecie. Mimo
to musiała zgodzić się z Tenebrisem nawet jeśli nieznajoma była bardzo
irytująca.
- Dlaczego
nagle zaproponowałaś nam, że będziesz nas chronić? – zapytała białowłosa
mierząc wzrokiem szatynkę.
- Chce się
wydostać z tego miasta już od dawna. Ale nigdy nie mogłam się na to zebrać.
Widząc podróżników pomyślałam, że będę miała jakiś powód by odejść – wzruszyła
ramionami.
- Skąd
wiesz, że nie jesteśmy źli?
Zaśmiała się
głośno.
- Wy?
Wyglądacie jak bezbronne myszki, które uciekają od głodnego kota! Po za tym widziałam
tylu splugawionych ludzi, że potrafię rozróżnić dobrego człowieka od złego.
- Kiedyś jej
za to dostanie – wysyczała szeptem Rosalyn do Rossa, który wcale nie wyglądał
entuzjastycznie.
- Biorę 20
srebrnych monet za dzień! – powiedziała uśmiechając się.
- W takim
razie spotkajmy się jutro rano w centrum miasta.
*
- Ludzie,
których niedawno pokonaliśmy byli z organizacji łowców niewolników. Znajomi
Xerary uznali ich za nie sprawiających zagrożenia osobników. Czy tylko dlatego,
że ich pokonaliśmy? Czemu nazwała nas słabymi widząc leżących do góry brzuchem
sześciu ludzi tak potężnej organizacji? Czyżby była bardzo potężna? – zapytała
Rosalyn opierając się o ścianę.
Ona, Ross i
Tenebris byli w wynajmowanym pokoju. Po spotkaniu z Xerarą wrócili do pierwszej
gospody na jaką się natknęli wynajmując jeden niewielki pokój, w którym
znajdowało się łóżko, dwie szafki nocne i ogromna, wykonana z ciemnego drewna
szafa. Okno znajdowało się niedaleko łóżka i było zasłonięte ciemną zasłoną.
Podłoga jak i ściany również wykonane z mocnego drewna.
- Przestać
filozofować – jęknął Ross rzucając się na łóżko. Był zmęczony dzisiejszym
dniem.
Rosalyn
widząc jak rozłożył się na łóżku cała poczerwieniała. Dokładnie nie było
wiadomo czy ze złoci, czy się zawstydziła. Zacisnęła dłonie w pięści i podeszła
do łóżka żwawym krokiem.
- Wypad! Ty
spisz na podłodze!
- Że co? –
spojrzał na nią kątem oka.
Białowłosa
skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Nie myśl
sobie, że będziesz spał ze mną w jednym łóżku – powiedziała to z uniesioną
głową nie patrząc na chłopaka. Jej głos był bardzo dumny, a twarz nadal
czerwona jak burak.
- Nie widzę
nic w tym złego – mruknął.
- A ja widzę
– tym razem zmieniła ton głosu na niższy, a jej oczy zapłonęły żarem pełnym
gniewu.
Wyciągnęła
różdżkę i zakręciła nią w kółko, a końcówkę skierowała na Rossa. Chłopak zaczął
lewitować nad łóżkiem. Wybałuszył oczy i zaczął machać nerwowo nogami i rękami,
a Rosalyn śmiała się głośno.
- To nie
jest śmieszne! Chcę wrócić na ziemię! – krzyknął.
- Jak
chcesz…
Rosalyn
machnęła zgrabnie dłonią skierowując różdżkę w dół. W tym samym momencie upadł
plackiem na drewnianą, twardą podłogę. Po pokoju rozszedł się donośny śmiech
białowłosej. Chłopak podniósł się rozmasowując obolałe miejsca i zaczął gonić
ją w kółko, krzycząc : „ Zabiję cię”. Jednak w jego głosie nie można było
wyczuć choć krzty nienawiści.
Tenebris
siedzący na szafie pokręcił tylko głową patrząc na ten cały cyrk.
- Młodość…
Trochę im zazdroszczę – westchnął.
___________________________
Przepraszam za błędy. ;-;
Wszystkie błędy, które wyłapało moje czujne oko napisałam Ci na gadu, więcej już nie zauważyłam. Także w sumie nie masz za co przepraszać. :D
OdpowiedzUsuńZacznę od Xerary. Kobieta wydaje się miła, chociaż nie wiadomo dlaczego chce się wydostać z miasta. A może tak naprawdę zgrywa potulną, dobrą osobę, a tak w rzeczywistości chce ich wszystkich wybić? Takie złe charaktery są fajne xD Na początku Rosalyn była dla niej strasznie miła, nie ma co. Kochana wręcz. Ciekawa jestem, jak wtedy się Xerara poczuła, bo chyba niezbyt fajnie.
Postać Rosalyn jak zwykle mnie nie rozczarowała, uwielbiam ją od samego początku! Miła jednocześnie i odrobinę wredna, dodając jeszcze super moce i Tenebrisa. Miała fajną różdżkę podczas sceny walki (którą przy okazji świetnie opisałaś!). Mnie też przeszły spazmy obrzydzenia, kiedy wyobraziłam sobie tego śliniącego się faceta.
Krzaczastobrwisty najlepszy ♥ On zabił tego mniejszego od siebie człowieka, kiedy bił go w zaułku? Chyba tak. Szkoda. :c
Dlaczego oni nie spali ze sobą w jednym łóżku?! Ja wiem, że Rosalyn się zarumieniła z zawstydzenia. Przecież to byłoby urocze! Obsługa pewnie specjalnie dała im jedno łóżko. xD Aż sobie wyobraziłam scenę końcową, jak Rosalyn się potyka podczas gonitwy i ląduje na Rossie (*hy*). Niech Tenebris też się z nimi bawi, bo jak to śpiewali "tonight we are young" xD
"Młodość... trochę im zazdroszczę..."
OdpowiedzUsuńTo samo mogłabym powiedzieć! Ross i Rosalyn są mega śmieszni! xD Choć Rosalyn sprawia wrażenie nieco... aroganckiej... Sądzę jednak, ze jako czarownica ma do ego pełne prawo ;)
Xerara nadaje opowiadaniu nutki...tajemniczości. Tak na prawdę to nic o niej nie wiadomo!
Dzięki za info! :D
Trochę to pomogło... gdyby nie fakt, że mam dwie różne koncepcje dlaszej częsci... A co za tym idzie, na jedną muszę się zdecydować! ;/
Aaa... Takie mini opowiadanko o mojej imienniczce :D I nie tylko o niej :P
Prawdę mówiąc: nienawidzę spojlerować! ^^
OdpowiedzUsuńOj to będzie ciężko... I to w obu przypadkach!
Hehehe co tu się dzieje ^^ zacznę od końcówki. Piękna! Czy już mówiłam, że uwielbiam parę Ross i Rosalyn? Tak? Mówię, a raczej piszę jeszcze raz: uwielbiam tę parkę xD Ach... te łóżkowe motywy... rozwałka xD
OdpowiedzUsuńCzytając, zdziwiłam się, że Xerara miała tylko jeden mały akapicik. Ale okazało się, że nie. To taka zmyła xD Będzie bodyguardem, och męska duma powinna Rossa krwawić ;D Ojoj czuję, że pomiędzy paniami dojdzie do zgrzytów xD
Miłość kwitnie zawsze i wszędzie :D
OdpowiedzUsuńHm... Będę teraz czytać "Kobietę w czerni", potem "Shoguna", a potem "Pod piracką flagą" i liczę, że natchnie mnie to do pisania.
Hehe jak na razie "kobieta w czerni" natchnęła mnie do napisania horroru o duchach... ;/
OdpowiedzUsuńHeh "połknęłam" trylogię w trzy dni :)
A prawda...
Spoko, może wplączę jakiś kolejny wątek do mojej już zagmatwanej historii? Jestem prawie po sesji! :)
OdpowiedzUsuńCóż, z niektórymi ksiązkami mam tak, że skupiam się na nich do tego stopnia, że przeczytam je w parę godzin. Cóż, nie powiem czasem to przydatna umiejętność.
jak sobie czytam opowiadanie, to w głowie mam jakby taką ekranizację :) To opowiadanie kojarzy mi się ze stylem z anime , nie wiem czemu .. Jest fajnie c:
OdpowiedzUsuńLatał sobie nad pokojem fajny rozdział
OdpowiedzUsuńZajebiste to♥
OdpowiedzUsuń