poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział III - Myślę, że nasze spotkanie było nam przeznaczone.


Missfoster patrzyła ze zdumieniem na chatkę stojącą na kurzej nóżce. Usłyszała za sobą hałas. Odwróciła się za siebie i spojrzała w górę. Było coś w krzakach. Małe serduszko ponownie podskoczyło do gardła. Rzuciła się do biegu. Kierunek: prosto przed siebie, prosto w stronę chaty. Miała szczęście, że była drabina, inaczej by się nie wspięła na górę. Kiedy znalazła się na ganku, tuż pod drzwiami odetchnęła, a wtedy rozpadało się na dobre.
Teraz stanęła przed wyborem: czy wejść do środka czy zostać na dworze. Kiedy zawiał silny wiatr, a przez jej ciało przeszedł chłód, podjęła szybko decyzję. Zapukała kilka razy do drzwi, lecz nie dostała odpowiedzi. Chwyciła za klamkę i powoli je popchnęła. W mieszkaniu panował półmrok. Kilka kroków od wejścia stał niewielki drewniany stolik, a przy nim dwa krzesła. Dalej przy ścianie znajdowały się meble kuchenne meble. Po lewej stronie były spiralne schody na poddasze, a po prawej duża szafa i wąska komoda.
Missfoster zamknęła za sobą drzwi przez co w mieszkaniu zrobiło się jeszcze ciemniej. Szła po omacku przed siebie szukając krzesła. Kiedy postawiła pierwszy krok poczuła, że stąpa po czymś miękkim. Czy to był dywan? – pomyślała. Nigdy wcześniej nie chodziła po dywanie. To były luksusy dla arystokracji. Obróciła się w stronę okna, plecami do schodów. Skupiła oczy na uderzających kroplach deszczu o szybę. Nagle w odbiciu ujrzała sylwetkę i dwie ręce zmierzające ku jej drobnemu ciału. Powoli odwracała głowę z szeroko otwartymi oczami. Ujrzała starą kobietę w kapturze narzuconym na głowę. Miała długi nos, na którym widniała kurzajka. Usta były zeschnięte. Ubrana w ciemną sukienkę z długimi rękawami  zlewała się z tłem.
 Mam cię! – powiedziała kobieta chrapliwym głosem.
Missfoster odskoczyła z krzykiem. Upadła na drewniane krzesło. Chciała wstać, lecz w mgnieniu oka została do niego przywiązana liną. Usłyszała dwa klaśnięcia w dłonie, a w pokoju zapaliło się światło.  Pomieszczenie było bardzo przytulne. Ściany wyłożone czerwonymi wykładzinami, tak jak podłoga. Cały pokój był wypełniony ozdobnymi meblami. Po prawej stronie znajdowały się półki na książki. Miała ich bardzo wiele.
Serce dziewczynki waliło jak z młota. Oddychała strasznie szybko i głośno. Staruszka patrzyła się na dziecko ze zmarszczonymi brwiami. Nachyliła się nad nią i pogroziła szczupłym długim palcem.
 Gadaj mi tu, coś ty za jedna? I skądże się wzięłaś w moim domu?
 Ja… Ja… Ja…– dziewczynce drgała lekko warga – zgubiłam się.
Staruszka spojrzała na dziewczynkę zdziwiona. Przechyliła lekko głowę w bok przyglądając się jej uważnie. Nagle zauważyła jak srebrny kosmyk wystaje spod jej kaptura. Szybko ściągnęła okrycie głowy gościa.  W tym samym  momencie Missfoster zacisnęła powieki bojąc się, że staruszka chce ją skrzywdzić.
Fendara, bo tak nazywała się starsza kobieta,  zaskoczona otworzyła szeroko usta. Zdziwiła się widząc srebrne włosy. Wiedziała, że obok lasu jest wioska, w której wszyscy mają czarne włosy, a skoro to dziecko się tutaj znalazło,  musiało przybyć z tej wioski.
 Więc się zgubiłaś? – zapytała podejrzliwie.
 Tak… Poszłam z mamą do lasu, ale ona nagle zniknęła i zostałam sama. Coś było w krzakach, więc uciekłam… Chciałam wrócić do domu, ale… - wbiła wzrok w podłogę. – Nie znam drogi.
Kobieta pstryknęła palcami, a lina opadła na ziemię. Dziewczynka szybko podkuliła nogi i oplotła je rękami.
 Nie wydaje mi się, że masz złe zamiary – powiedziała obchodząc stół. Zajęła miejsce naprzeciwko małego gościa. – Jeśli chcesz, to pozwolę ci tutaj zostać na noc. Nie wyślę dziecka w nocy do lasu. Ostatnio grasują tutaj złe istoty.
Dziewczynka patrzyła się na linę leżącą na podłodze ignorując słowa staruszki.
 Pani babciu…– zaczęła nieśmiało Missfoster – jak to zrobiłaś? –Po chwili w oczach małej dziewczynki pojawiły się iskierki. Zapomniała na chwilę, ze została porzucona przez matkę, a ta kobieta jest nieznajoma. – Powiedz mi! Proszę! Proszę!
Fendara uśmiechnęła się do białowłosej. Dawno nie rozmawiała z żadnym człowiekiem, a tym bardziej z małym dzieckiem. Zadowolona mina tej małej poprawiła humor staruszce. Fendara machnęła tylko ręką jakby było to nic wielkiego, po czym przymknęła jedno oko, dłoń uniosła  równo z twarzą, zginając wszystkie place, prócz wskazującego rzekła:
 To jest magia. Patrz uważnie.
Klasnęła raz, a w pokoju znowu zrobiło się ciemno. W dłoni stworzyła niewielką, żółtą kulę światła, którą otaczały mniejsze,podobne jej lecz  w przeróżnych kolorach. Zaczęła nimi żonglować jakby to były zwyczajne piłeczki.  Po chwili wypuściła światełko ze swoich rąk. Okrążyło powolnym lotem cały pokój lecąc falistą linią. Za każdym okrążeniem zwężało swój tor.W końcu wróciło do ręki swojej pani, a kuliste światełko znikło. Wtem klasnęła dwa razy i znowu zrobiło się jasno w pokoju.
  Jesteś najlepsza! Niesamowita! – Zafascynowana tym co przed chwilą zobaczyła nawet nie pomyślała kim jest tajemnicza staruszka.
Fendara zaśmiała się wesoło. Dawno nikt jej tego nie mówił. A pewno nie spodziewała się usłyszeć pochwały z ust człowieka. Wpatrywała się w małą Missfoster zaintrygowana.
 Jak masz na imię dziecko?
 Missfoster!
Missfoster?– pomyślała kobieta.   Co za dziwaczne imię dla tak pięknej dziewczynki. Nie mogła mieć łatwego życia z takim imieniem. Zastanawiała się jakich musiała mieć rodziców skoro nazwali ją „cudak”. Wydawało się Fendarze, że to oni porzucili ją w lesie, a nie się zgubiła. W takim razie… czy miała dokąd wracać?
 Pewnie jesteś zmęczona. Może pójdziesz spać? – zapytała  uśmiechając się. Missfoster zamyśliła się chwilę, po czym pokiwała głową. – Dobrze więc, zaprowadzę cię na górę – rzekła i wyciągnęła dłoń w stronę dziewczynki.
Missfoster uśmiechnęła się do niej wesoło i uścisnęła jej rękę. Dzieci są zbyt ufne, pomyślała i odwzajemniła uśmiech. Wspięły się po spiralnych schodach na górę. Były tam dwie pary drzwi. Po lewej i po prawej. Kobieta otworzyła drzwi dla dziewczynki po prawej stronie. Weszły obie do środka. Podłoga była również wyłożona dywanem. Przy ścianie stało jedno wielkie łóżko. Staruszka zdjęła brudne ubranie dziewczynki. Wciągnęła ze swojego rękawa z czarnej sukni drewnianą różdżkę zakończoną szkarłatnym, okrągłym kamieniem. Skinęła różdżką na szafę, a ona sama otworzyła się. Z niej przyleciała na wieszaku koszula nocna. Chciała ją założyć na dziewczynkę, ale wtedy dostrzegła że jest cała brudna. Wykonała kilka zgrabnych ruchów różdżką. Nagle zza drzwi pokoju przyfrunęła wielka drewniana miska pełna wody, i dwie lewitujące gąbki. Staruszka kazała zdjąć dziewczynce wszystkie ubrania i wejść do miski. Missfoster posłuchała się jej i zrobiła o co poprosiła. Naga zanurzyła jedną stopę w wodzie. Przyzwyczaiła się do zimnej wody, którą zawsze myła się w domu, ale ta była ciepła. Weszła obiema nogami i usiadła. Wtedy staruszka wydała kolejny rozkaz różdżką i gąbki zaczęły szorować białowłosą. W tym czasie przyzwała  ręcznik. Po kąpieli i wytarciu bladego ciałka Missfoster, babcia założyła jej białą koszulę i ułożyła do snu.
Poczuła dziwną nostalgię przy dziewczynce. Przez chwilę myślała, aby z nią została. Mieć uczennice i zajmowanie się nią codziennie. To by było wspaniałe i uratowałby ją od samotności.
  Nawet o tym nie myśl Fendaro – powiedział czarny kot siedzący na parapecie przy oknie. – Rozumiem cię, ale zatrzymanie jej tutaj wbrew woli jest złe. Wiem, że możesz nie spotkać więcej osoby, która by podziwiała cię, ale ona jest tylko człowiekiem, a człowieka nie nauczysz magii.
 Chyba się mylisz, kocie. Człowiek nie ma białych włosów.
Staruszka wyszła z pokoju, a za nią powędrował kot. Zeszła po schodach i podeszła do komody. Otworzyła drugą  szufladę z góry i wyjęła z niej kryształową kulę przykrytą jedwabiem. Ułożyła ją na drewnianym stole.
 Co zamierzasz zrobić?
 Sprawdzę, czy ma dokąd wracać… 
Kot wskoczył na stół i usiadł. Wbił wzrok w starą kobietę, która usiała na przeciwko niego. Wzięła głęboki wdech i wypowiedziała słowa:
 Kryształowo kulo, proszę pokaż mi matkę srebrnowłosej dziewczynki.
Kula powoli zaczęła zmieniać kolory. Wydawało się, że w środku jest mgła, która się powoli przemieszcza. W niedługim czasie uformował się obraz. Fendara dostrzegła w kuli czarnowłosą, dojrzałą kobietę. Biegła z całych sił przez pole. Przeskoczyła zgrabnie płot. Podeszła do drzwi i otworzyła je. Po chwili znalazła się w środku chaty. Była w kuchni. Podeszła do stołu, przy którym siedziała cała rodzina.
  Gdzie Missfoster? – zapytał młody chłopak. – Czemu przyszłaś sama?
 Ahh… Missfoster – zaczęła kobieta. Cała drżała. Ze strachu. – Więc… w lesie zaatakowało nas coś! Było to wielkie i ją dopadło… Ja zdążyłam uciec… - wysapała.
Staruszka podrapała się po brodzie. Ta kobieta ich okłamała. Teraz była przekonana, że  naprawdę zostawiła swoją córkę w lesie.
 Co z ciebie za matka! – Młody mężczyzna poderwał się na równe nogi, wywracając stół, który poleciał na rodzeństwo siedzące naprzeciwko. – Jak mogłaś ją zostawić głupia kobieto?!- Jego głos był przepełniony gniewem. Chciał ją uderzyć, lecz ojciec go powstrzymał.
  Uspokój się Angoro, albo inaczej wyrzucę cię z domu. Nie masz prawda mówić takim tonem do matki.
Staruszka westchnęła i anulowała moc kryształowej kuli. Obraz zanikł. Narzuciła na nią jedwabną szmatkę. 

~*~

Pani Conor weszła po schodach na pierwsze piętro. Zapukała w drzwi i odchrząknęła.
 Colin? Już ci lepiej? Chcesz zejść na kolację?
Odpowiedziała jej cisza.
 Jak chcesz. Nie możesz wiecznie siedzieć w pokoju. Zapomnij o tym co się ostatnio działo i zacznij żyć od jutra. Tak będzie lepiej dla ciebie i dla wioski, a przede wszystkim dla mnie.
Chłopiec siedział w pokoju opierając się o łóżko. Patrzył tępo w drzwi. Kiedy usłyszał głos przybranej matki wykrzyczał w myśli „Nienawidzę cię!”. Jego oczy zrobiły się szkliste. Podkulił nogi i chował między nimi głowę.
 Mieszkam z potworem – szepnął do siebie i pociągnął nosem. – Missfoster, przepraszam… Nie potrafiłem cię ocalić. Beznadziejny ze mnie przyjaciel…

~*~

Białowłosa dziewczynka otworzyła leniwie oczy. Spojrzała w bok, w stronę okna. Na dworze intensywnie padał deszcz. Wydawało się jej przez chwilę, że jest ten sam dzień, zanim położyła się spać. Missfoster podniosła się z łóżka. Zauważyła, że na nim leżało wyczyszczone ubranie. Zdjęła koszulę i ubrała się.
Pierwszy raz spała w tak wygodnym łóżku. Pierwszy raz ktoś się o nią zatroszczył bardziej jak własna rodzina. Ten świat tutaj, wydawał się dla małej Missfoster rajem i pragnęła zostać. Nie chciała wracać. Nie miała dokąd.
 Zeszła powoli na dół stawiając uważnie kroki na stromych schodach. Na dole, przy stole siedziała Fendara czytając książkę.
 Dzień dobry – przywitała się cicho.
 Witaj – odpowiedziała babcia z uśmiechając się przyjaźnie. Odwróciła się w jej stronę i spojrzała na smutną, bladą twarzyczkę. – Coś się stało?
 Więc ja… - zaczęła niepewnie. Złapała koniuszkami palców za swoją sukienkę i ścisnęła ją. – Ja nie mam dokąd wracać! – powiedziała głośniej. – Wiem, że mama mnie zostawiła specjalnie. Nigdy mnie nie lubiła. Przynosiłam jej tylko wstyd. – Błękitne oczy Missfoster zrobiły się szkliste. Pociągnęła nosem i kontynuowała. – Mojej rodzinie na mnie nie zależy. Tylko Angoro mnie lubił, ale on ma narzeczoną. Więc to nie ma znaczenia. Nawet jeśli bym wróciła wątpię aby otworzyli mi drzwi…
Staruszka spojrzała na Missfoster z poważną miną, jednak nic od siebie nie dodała. Dziewczynka podeszła bliżej stołu i wpatrzyła się w Fendarę.
 Babciu, mieszkasz tu sama? – zapytała.
  Tak. Mam tylko kota.
 A jesteś samotna?
  Czasami.
 Skoro tak to może z tobą zostanę i dotrzymam ci towarzystwa! – Zaproponowała. Fendara zaśmiała się uprzejmie i pomyślała, że cwana jest ta mała.  – Obiecuję, że nie będę dla ciebie ciężarem. Umiem o siebie zadbać! Proszę, pozwól mi zostać! Proszę, proszę, proszę!
Missfoster zrobiła maślane oczka. Staruszka spojrzała na kota unosząc znacząco brwi.
  Co o tym myślisz Tenebrisie?
  Może być ciekawie – odparł kot.
 Łaaah! – krzyknęła przerażona dziewczynka odskakując do tyłu – T-t-ten kot właśnie przemówił – wskazała na niego palcem.
  Oczywiście, że tak. Nie dziwiła cię maga wiedźmy, a dziwi gadający kot?
 Koty nie powinny umieć mówić – burknęła.
Staruszka zaśmiała.
 Myślę, że będzie tu weselej.
Nagle do ich uszu dotarło głośne wysokie wycie. Fendara poderwała się z krzesła i wybiegła na ganek. Spojrzała w dół i dostrzegła  wielkiego wilka, który stał pod chatą. Zamiast gładkiej sierści przyodziany był w ostre kolce jeża. Wiedźma zaklęła pod nosem, przeklinając bestię. Wilk warknął i zawył głośno po czym skoczył zahaczając przednimi łapami o ganek. Ześlizgnął się zostawiając rysy po pazurach na podłodze.
 Szybko! Przynieście mi moją różdżkę! Jest schowana w szufladzie! – zawołała.
Wilk szykował się do następnego skoku. Staruszka nie miała pojęcia dlaczego nie chował się w dzień w ciemnym lesie. Te stworzenia bały się światła. Słońce było przysłonięte przez chmury, ale mimo to nie powinno go tutaj być.
Missfoster podbiegła do szafy i zaczęła przeszukiwać od początku każdą szufladę. Skąd miała wiedzieć gdzie dokładnie była różdżka, skoro szuflad było tak wiele. Kot podbiegł do dziewczynki.
  Trzecia od góry, w tej po lewej.
Białowłosa otworzyła szufladę i zaczęła szukać różdżki grzebiąc w rzeczach staruszki. W końcu ją znalazła. Złapała w rękę i pobiegła w stronę babci. W tym czasie wilk zrobił rozbiegł i skoczył prosto na ganek. Stał nad Fendarą.  Missfoster nie mogła jej stracić. Była jej nowym startem i lepszym życiem. Nie chciała pozwolić losowi na ponowne odebranie szczęścia. Wzięła zamach ręką w której trzymała różdżkę i krzyknęła z całych sił będąc blisko płaczu:
  Odejdź!
Szkarłatny kamień zaświecił intensywnym światłem i wystrzelił czerwony promień w wilka. Atak odrzucił bestię.  Zwierzę upadło na ziemię i zawyło z bólu. W tym czasie dziewczynka dobiegła do staruszki, która tak jak i kot patrzyła się na nią z szokiem. Wzięła od niej różdżkę i chciała rzucić zaklęcie na potwora, jednak zdążył uciec. Odetchnęła z ulgą i znowu spojrzała na Missfoster, której policzki były zaróżowione, a jej wzrok podążał za uciekającym wilkiem.
Weszły obie do środka. Babcia usiadła na krzesełku i zaprosiła białowłosą aby zajęła miejsce naprzeciwko niej.
 To było niesamowite – powiedziała Fendara – Jak ci się to udało?
 Nie wiem… - dziewczynka zarumieniła się jeszcze bardziej. – Po prostu pomyślałam, że nie chcę aby coś się złego stało babci i tak jakoś wyszło.
  Wiesz, że jesteś w stanie używać magii? To niezwykły dar. Tylko wybrani go posiadają.
  Więc ja… - szepnęła.
  Myślę, że nasze spotkanie było nam przeznaczone. Nie bez powodu tu trafiłaś. Nie chciałabyś umieć czarować?
  Czarować? – W oczach Missfoster pojawiły się gwiazdki.
  Tak! Czarować! – Fendara wstała z krzesła. – Porzuć wszystko, co miałaś. Porzuć wszystkie wspomnienia i dotychczasowe życie, do którego nie chciałaś wrócić i zacznij się zmieniać z dniem dzisiejszym   powiedziała, a dziewczynka tylko przytaknęła, gdyż nie za bardzo zrozumiała jej trudny monolog. – Dobrze, to co na początek chciałabyś zmienić?
 Nie lubię swojego imienia – oznajmiła drapiąc się po policzku. – Jest brzydkie.
 W takim razie dam ci nowe piękne imię! – Staruszka z powrotem usiadła na krześle i zastanowiła się chwilę.  Hm… Już wiem! Od dziś nazywasz się Rosalyn Meiran Sheri!
_______________________________________________
Właśnie co wstałam z "poszkolnej" drzemki i sprawdziłam rozdział. Jestem pewna, że wszystkich błędów nie udało mi się wypatrzeć, tak bywa. 
Ostatnio jakoś nic mi się nie chce, mam takiego lenia, że chętnie bym sobie tylko spała i spała. I jestem zmęczona szkołą. Nie mogę doczekać się świąt, bo wolne. Na razie, tak myślę, że to jest ostatni rozdział dodany w marcu, chyba, że dostanę super kopa który wygoni mojego kochanego lenia.:3
Pozdrawiam wszystkich. :D

7 komentarzy:

  1. Zagadka imienia na belce bloga rozwiązana! Chociaż teraz będzie brak mi tego imienia, bo Missforter kojarzyła mi się, jak wiesz, z fajną postacią z lola, która miała mega ulti! A Rosalyn kojarzy mi się z niebieską różą.
    Co do matki, to bym na zbity pysk wywaliła. Jak można traktować tak własne dziecko. Ale reakcja jej brata była kochana, już wiem, dlaczego go tak lubię! Jedyny normalny, kurde.
    Babcia rządzi! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za info!
    O proszę! Dobra Czarownica! Już mi się podoba! Rosalyn Meiran Sheri... No, długie i nieco skomplikowane, ale piękne imię... Podoba mi się.
    Poza tym to fajnie, że Rosalyn potrafi używać magii... jakoś mi to do niej pasuje ;)
    No i bystre z niej dziecko... Domyśliła się, że matka to wredna małpa i ją porzuciła ;/ Mam nadzieję, że kiedyś się to na niej zemści (ale jestem wredna xD)
    Już nie mogę się doczekać, co się będzie działo!
    Ave i weny!
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie jakieś światełko w życiu Rosalyn Meiran Sheri (ciekawe imiona)! :) Jej matka jest okropna, jak zresztą większośc rodziny, tylko Angor jest kochany <3 Ale cóż, tak musiało byc, że Rosalyn wyląduje w lesie i spotka się z Fendarą. Tak, to przeznaczenie ^.^ Więc teraz czas na naukę magii :D Ach, chciałoby się umiec czarowac!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem kiedy przeczytam całe, ale będę się tu pojawiać co jakiś czas i zostawiać komentarze, aby dać znać, że czytam i przede wszystkim, co o tym myślę :). Podoba mi się coraz bardziej postać Angoro, bo potrafi się jednak przeciwstawić matce i wygarnąć jej to, co robi złego. Mam wrażenie, że on wkrótce się stąd wyprowadzi i zamieszka ze swoją narzeczoną. Kto by chciał mieszkać z takimi rodzicami? Jeżeli chodzi o tę czarownicę, to z początku wydawała się taka przerażająca jak wystawiła ręce po Missfoster, ale potem okazała się być miłą kobietą, która wcale nie przypominała tej słynnej Baby Jagi. Jeszcze zaopiekowała się dziewczynką i w ogóle. Aczkolwiek dziwi mnie to, że Missfoster tak się rozebrała przy nieznanej kobiecie... faktycznie dzieci potrafią być bardzo ufne. Hm... zastanawia mnie to czy ona nie będzie tęskniła choćby za bratem czy Colinem, którzy jednak okazywali jej sympatie, a ten pierwszy bronił jej najbardziej ze wszystkich. Podoba mi się ta postać kota, choć za tymi zwierzakami nie bardzo przepadam. Cóż wydaje się, że Missfoster być może też jest właśnie taką czarownicą. Tylko czy mogła powstać od tak z dwóch ludzi? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy, że znajdujesz czas na zostawienie komentarza. :D Bardzo mnie to motywuje do dalszej pracy. ^^

      Usuń
  5. Bardzo fajny rozdział przesyłam weny

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak malo tekstu, a przez Colina sie wzruszylam ♥
    "Dzieci są zbyt ufne" - mam się bać? XD

    OdpowiedzUsuń